XXXVII

2.7K 183 3
                                    

Minęły dwa dni. Roger nie dawał znaku życia. Ana nie mogła cały czas o nim mówić, ale cały czas o nim myślała. Zrozumiała, że to seks ją do niego pociągnął, a to uczucie nie było miłością, tylko potrzebą bliskości i bezpieczeństwa, a przede wszystkim pożądaniem. Przestała też dzwonić, żeby nie wzbudzać podejrzeń Alexa. Którego uczucia zaczęła doceniać, lubiła ich leniwe wieczory i wygłupy. Przestała patrzeć na niego jak na bezwzględnego kata. Kochała się z nim każdej nocy, za każdym razem czując co raz więcej.
  Czesała włosy przed ogromnym lustrem w salonie i nuciła ulubioną piosenkę męża. Obserwowała już jaśniejsze blizny na nogach i dłoni. Cały czas wspominała tamten ból, tamten dzień. Faktycznie krem, który dostała od męża skutkował. Widoczność tych znamion zmniejszała się, a dziewczyna mogła znowu eksponować swoje nogi w krótkich spódnicach.
Alex wrócił z treningu i natychmiast poszedł pod prysznic. Ana wolała, gdy chodził do pracy wtedy miała cały dzień dla siebie, a nim mogła zajmować się tylko wieczorem.
- I tak jesteś śliczna - stanął za nią. W lustrze zobaczyła odbicie mężczyzny w spodenkach. Kropelki wody spływały po jego klatce piersiowej.
- Alex? - odwróciła się do niego.
- Słucham cię - pocałował ją. Wplótł dłonie w jej włosy.
- Gdy byłam w Max Frayu... - mówiła, a on nie przerywał pieszczenia jej ust - to jakiś facet znęcał się nad kobietą... Ona była prostytutką...
- Że co - przerwał i z groźnym wyrazem twarzy zapytał.
- No i zapukałam do drzwi, żeby sprawdzić, dlaczego ktoś tak przeraźliwie krzyczy.
- Boże Ana ! - zezłościł się, otarł usta wierzchem dłoni i potargał swoje włosy. Uderzył pięścią o drzwi komandora. I wypuścił ciężko powietrze. Dziewczyna, która odzywyczaiła się już od jego napadów złości, oniemiała.
- On mógł ci coś zrobić! Jak mogłaś ?
- Spokojnie - szepnęła - spokojnie - powiedziała głośniej.
- Jak mam być spokojny? Musisz ciągle bawić się w pomoc innym, a tym samym narażenie siebie.
- Przecież to było w hotelu wsród kamer i ochroniarzy. Co mogłoby się stać?
- A gdyby uznał cię za... I coś ci zrobił? Cholera! Nie mogę...
- Kochanie - podeszła do niego i objęła jego twarz w dłońmi. Czuła, że jej dotyk działa kojąco.
- Nie możesz tam chodzić - zdecydował i wtulił twarz w jej piersi.
- Co? - uniosła jego głowę.
- Nie możesz tam chodzić. Tam kręcą się niebezpieczni ludzie.
- Alex do cholery...
- Nie przeklinaj - skarcił ją.
- Wszędzie są niebezpieczni ludzie. Zrozum.
- Jeżeli będziesz odwiedzać Max Fraya to tylko w moim towarzystwie - pocałował ją w czoło. Wypuściła powietrze, aby dać upust negatywnym emocjom. Nagle rozbolał ją brzuch, zaczęła szybciej oddychać i pochyliła się z bólu.
- Skarbie? - zapytał przerażony - co się dzieje?
Dziewczyna nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa. Zaciskała zęby. Usiadła na schodach. Zwinęła się w kłębek. Głowę ukryła między kolanami.
Mężczyna uklęknął przy niej i ścisnął jej łydki.
- Już lepiej - podniosła głowę, zamroczona bólem, szepnęła - to tylko skurcz.
- A jak to coś poważnego. Powinnaś iść na badania. Dostaniesz jakieś lekarstwa albo witaminy.
- Najlepszy lekarstwem będzie jak mnie przytulisz i się rozluźnisz. Przestaniesz się denerwować.
- Przepraszam. Po prostu się martwię.
- Niepotrzebnie...
- Dobrze, że nigdzie nie wyjeżdzasz. Przez Rogera zawsze odwołujesz swoje spotkania, wyjazdy, bierzesz urlop.
- Jesteś zazdrosna ?
- Nie. Po prostu on jest dla ciebie bardzo ważny.
- To mój brat.
- Rozumiem i zazdroszczę ci. Ja nie mam nikogo.  Wy macie chociaż siebie. Możecie na sobie polegać.
- Masz mnie - cmoknął jej kolano.
- A kiedy nie było ciebie?
- Nie będziesz już sama - mrugnął okiem - a teraz pozwól mi być swoim lekarstwem - uśmiechnął się.

Bez skrupułówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz