X

4.3K 251 1
                                    

- Dziś sobota i wracasz szybciej więc...
- Annie, nie - odparł, wiążąc krawat.
- Alex to twoja jedyna rodzina - smarowała wafle nutellą.
- Koniec tematu - podniósł ton.
Annie wycofała się z rozmowy i zmieniła temat.
- To może wyjdziemy gdziekolwiek - zapytała.
- Porozmawiamy o tym wieczorem. Muszę już wychodzić - pocałował ją pośpiechu i wyszedł.
Ana poszła pobiegać. W czarnych spodenkach i koszulce ze słuchawkami uszach biegła Lombard Street. W sercu poczuła kłucie i na chwilkę zatrzymała się, aby odpocząć, kiedy na podwórku domu obok, którego zrobiła sobie przerwę, zobaczyła Irinę. Szybko ruszyła dalej, aby jej nie spotkać. Przynajmniej już wiedziała, który z domów należy do Rogera Craiga.

Wyszła owinięta ręcznikiem, czesząc mokre włosy. Zegarek wskazywał czternastą. Ann ubrała seksowną, koronkową sukienkę. Zrobiła perfekcyjny make up i czekała na Alexa. Liczyła na to, że wyjdą na miasto. Kiedy mężczyzna wrócił miał poważną minę, a na widok dziewczyny sparaliżowało go.
- Kto tu był - zapytał wściekły.
- Nikt... Alex przestań - posmutniała, a jej ciało było spięte ze strachu.
- To dla kogo się tak wystroiłaś - opuścił walizkę i podszedł do niej.
- Dla ciebie, bo myślałam, że gdzieś razem wyjdziemy - zamknęła oczy, ciarki przeszły jej ciało, zaczęła się delikatnie odsuwać.
- Kłamiesz - krzyknął i uderzył ją w twarz wierzchem dłoni. Duża siła z jaką została uderzona przewróciła ją na płytki. Obrączka na jego palcu rozcięła jej wargę. Annie przyłożyła dłoń do ust i po niej popłynął strumień krwi. Alex podszedł do barku i wyjął szklankę i wódkę. Zalał naczynie do połowy i wypił duszkiem, nie kwasząc się przy tym ani trochę.
- Alex - wstała z ręką przyłożoną do ust i złapała za jego łokieć.
- Odejdź - odepchnął ją i wypił drugi kieliszek.
- Jeżeli wypijesz jeszcze jeden kieliszek, odejdę - krzyknęła.
- Nie masz dokąd iść - nalewał sobie trzeci raz.
Zakrwawione ręce wytarła o borodową sukienkę. Podeszła do czarnego komandora na przeciw schodów i wyciągnęła walizkę. Co kilka sekund musiała wycierać krwawiącą wargę o rękaw. Nie płakała, szczękę miała zaciśniętą. Nie czuła nawet bólu. Mężczyzna patrzył, jak kobieta zaczyna wrzucać swoje rzeczy.
- Zrobię wszystko tylko mnie nie zostawiaj - nagle znalazł się na kolanach obok niej. Nie reagowała na jego słowa i nadal pakowała walizkę.
- Kotku ja pójdę na terapię. Błagam cię - mówił płaczliwie. Odwróciła się na chwilę. Usiadła na schodach i patrzyła, jak Alex klęczy na środku salonu.
- Pójdziesz na terapię, osobiście będę cię na nią odwoziła, a jutro pójdziemy odwiedzić twoją babcię - wstała, zdjęła zakrwawioną sukienkę i rzuciła ją do walizki. I w seksownej czarnej bieliźnie zniknęła pod schodami. Mężczyzna wstał i podszedł do barku. Złapał butelkę w dłoń. Annie wróciła w białej obcisłej sukience. Wyrwała z jego ręki wódkę i wylała do zlewu. Alex w milczeniu przyglądał się każdemu ruchowi dziewczyny.
- Wychodzę - rzuciła butelkę do kosza, ubrała białe szpilki i wyszła, trzaskając drzwiami.
Wróciła około dwudziestej drugiej. W ciemności na krześle siedział Alex. Miał niewyraźną minę.
- Gdzie byłaś - zapytał delikatnie.
- Dobranoc - dziewczyna, przeparadowała się przez salon, zrzuciła szpilki na jego środku i weszła po schodach do góry, hałas zamykających się rozszedł się echem.

Bez skrupułówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz