XXIV

3.3K 188 1
                                    

Dni mijały nieubłaganie, szybko. Alex zmieniał się pod wpływem terapii. Zmiany, które następowały nie były odczuwalne dla Any. Ich relacja znalazła się w martwym punkcie. Możliwość spędzania z Ana czasu w jakikolwiek sposób, napawała Alexa szczęściem. Chociaż rany się zabliźniły, pozostały pokłady żalu.
- Skarbie - jak zwykł się do niej zwracać - dziś wrócę około godziny trzynastej, ponieważ wieczorem umówiłem nas na spotkanie - krzyknął mężczyna paradujący w bokserkach.
- Z kim? - zapytała odruchowo.
- Nasza pierwsza randka jakby - osuszał włosy ręcznikiem.
- Majckalister - odpowiedziała bezbłędnie. Pamiętała dokładnie wszystkie nazwiska, które przewinęły się przez okres bycia żoną Alexa.
- Dokładnie - echo rozniosło się po dużej przestrzeni.
- Będę gotowa. Nie będę zamawiała obiadu, zjemy go na spotkaniu, okej?
Siedziała z kubkiem kawy na kanapie i oglądała jakiś program śniadaniowy. Patrzyła jak jej mąż wykonuję rutynowe czynności, przygotowujące go do pracy, a raczej do dzierżenia stanowiska właściciela ogromnej firmy.
Kiedy tylko wyszedł wyluzowała. Nogi założyła na stół, włosy związała w nieelegancki kucyk na czubku głowy i cieszyła się słodkim lenistwem.
- Dzień dobry - w domu rozniósł się głos, który przeraził ją do tego stopnia aż podskoczyła.
- Dzień dobry - odpowiedziała, gdy tylko w kuchni zobaczyła pomoc domową.
- Wróciła pani ze szpitala? Bardzo mi przykro z powodu wypadku - odparła zmieszana.
- Nie byłam w szpitalu, ale skąd pani wie o wypadku? - zapytała zaciekawiona.
- Na drugi dzień sprzątałam w domu. Tą krew i te szkła i widzę przecież panią dopiero teraz - odrzekła, wyciągając śmieci z kosza.
- Jestem w domu już kilka dni. Nie było pani przez ten czas?
- Nie. Otrzymałam urlop.
- Na żądanie ?
- Raczej na rozkaz pana Fray - sprostowała.
- Zabronił pani przychodzić ? - zdziwiła się. Kobieta pierwszy była tak rozmowna.
- Ostatnim razem byłam tu tego samego dnia co ... Kiedy pan Fray wrócił rozkazał, abym wzięła sobie kilka dni wolnego - przerwała nagle pani Edith i zaczęła oddalać się w stronę wyjścia.
- Co dalej? Dlaczego pani wciąż ucieka? Coś ukrywa? Boi się go pani?
- Nie mogę nic więcej powiedzieć, proszę pani - pokręciła głową.
- Przcież Alex się nie dowie. Ja mu nie powiem - zapewniła.
- I tak już za dużo powiedziałam - skruszona, opuściła głowę i zniknęła
pod schodami.
Ana chwilę myślała, jak dowiedzieć się czegoś więcej. Głowę oparła o podłokietnik sofy i patrzyła w sufit.
- Pani Edith - zawołała.
- Słucham - zareagowała służbowo.
- Jeżeli pani mi nie pomoże to on mnie zakatuje na śmierć - zagrała wobec kobiety podstępem.
- Proszę pani nie mam prawa się wtrącać - stanęła przy blacie kuchennym ze zmywakiem w dłoni.
- Nie może mi pani powiedzieć, czegoś więcej? - zapytała błagalnie.
- Mogę powiedzieć tylko, że pan Fray wrócił tego dnia pijany.
- Był wobec pani agresywny ?
- Wobec mnie? Nie - rozbawiła ją to pytanie - ja jestem starszą kobietą.
- Więc wobec kogo - odparła.
- Do widzenia pani Fray - uśmiechnęła się.
- Już pani idzie?
- Tak.
Dziewczyna usiadła wyprostowana. Zmarszyła brwi, pomagało jej to prawdopodobnie myśleć. Nie zrozumiała tego, co chciała jej przekazać. Pomyślała jednak, że nie widziała dawno Roger. Wpadła na pomysł, aby wykorzystać zdobyty do niego numer i przypomnieć mu o sobie.
" Tu Roger Craig. Niestety nie mogę teraz rozmawiać. Proszę zostawić wiadomość" - usłyszała po wciśnięciu zielonej słuchawki.
Nie ponowiła próby, a ponieważ wybiła trzynasta podeszła do lodówki i wyjęła kurczaka w curry. Nałożyła sobie sporą porcję. Usiadła przy stole i pochłaniała małe kęsy, kiedy w jej żołądku nagle zaczęło się coś niedobrego dziać. Wstała i płynnie szła do toalety. Nagle zakręciło jej się w głowie.
Ann od pięciu minut siedziała na podłodze, ręcę opierała o deskę od sedesu, a głowę o dłonie. Wymiotowała.
Wyszła z toalety i w tym momencie w drzwiach stanął Roger. Oczy miał przekrwione i podkrążone. Stał w bezruchu i patrzył, jak dziewczyna wyciera buzię w rękaw. Szczęka mu dygotała.
- Co się stało zaczęła iść w jego stronę?
- przycisnęła się do niego całą sobą - Roger...
- Irina... - krztusił się słowami.
- Co z nią? - szarpała jego ramiona.
- Nie urodziła - oparł się o futryny drzwi, w których stał.
- Przecież to za wcześnie na poród - rozsądnie starała mu to wytłumaczyć.
- Ale zaczęła się akcja - bąkał.
- Jaka akcja ... - z trudem słuchała jego niewyraźnego użalania.
- Porodowa. I ona straciła przytomność... Ono się udusiło... - trząsł się.
- Boże jedyny - zakryła usta dłonią i patrzyła, jak zwiesza głowę, podtrzymując się tylko na framudze drzwi.
- Jak ja mam ci teraz pomóc - szepnęła do siebie. Kiedy to usłyszał trzasnął drzwiami. Jakby u siebie w domu, poszedł do kuchni i z górnej szafki wyjął dwa kieliszki. Postawił na barku pół litra wódki.
- Możesz mi pomóc - nalał do kieliszków alkoholowego płynu i usiadł z lewej strony barku.
- Nie mogę - usiadła naprzeciw niego - mamy dziś spotkanie.
- Nie ma żadnego spotkania - po tych słowach wypił pierwszy kieliszek sam.
- Jak to?
- Alex odwołał spotkanie - nalewał sobie drugą kolejkę.
- On już wie? - zapytała w szoku.
- Tak - opróżnił drugi kieliszek.
- Bracieszek ukochany - podniosła naczynie i skinęła w jego stronę, wypiła, następnie skwasiła się.
- Za moją córeczkę - rozlał kolejkę i równo podnieśli kieliszki.
W butelce zostawało wciąż mniej i mniej.
- Za mojego męża - przejęła jego robotę.
- A mojego brata - dodał mężczyna.
- Za miłość - rzuciła Anna i została tylko 1/4 butelki.
- Za nas - zamknął oczy - nasze zdrowie - stuknęli kieliszkami i butelka opustoszała.

Bez skrupułówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz