IX

4.7K 263 2
                                    

Salon wyglądał jak pobojowisko. Annie w satynowych spodniach i koszulce bez rękawków weszła do kuchni cała w skowronkach i zobaczyła jego w grantowym garniturze.
- Dzień dobry - cmoknąła jego policzek.
- Dziękuję - szepnął, gładząc jej przedramię.
- Daj spokój - uśmiechnęła się do niego.
- Będę wieczorem - pogładził jej brodę i wyszedł.
Była 9:15 kiedy zadzwonił dzwonek. Annie od razu domyśliła się, że to Roger nadrabia dni nieobecności. Odblokowała furtkę.
- Dawno cię nie było. Aż od wczoraj - zażartowała - ale cieszę się, że jesteś - wskoczyła mu w ramiona.
- Co tu się stało - zmarszczył brwi i odsunął ją od siebie - ostry seks czy znowu dostałaś - zapytał oglądając dokładnie jej ciało w poszukiwaniu obrażeń.
- Udało się - pisnęła, podskakując.
- Uciekłaś mu tak - machnął palcem.
- Nie ? Udało mi się go uspokoić, rozumiesz - złapała jego rękę.
- Naiwne dziecko - rzekł bez entuzjazmu.
- Dlaczego nie możesz się po prostu cieszyć. Dałam radę - potrząsała jego dłonią.
- Jesteś bardzo dzielna, ale nie obiecuj sobie za wiele - pogładził jej twarz.
- Wygram - mrugnęła do niego okiem.
- Wyjeżdżam. Chciałem ci powiedzieć, żebyś nie martwiła się, że cię nie odwiedzam - powiedział poważnie.
- Gdzie wyjeżdżasz - mina jej zrzędła.
- Mam coś do załatwienia ważnego - odrzekł.
- Kiedy wrócisz ?
- Najpóźniej za tydzień. Bądź ostrożna przez ten czas - pocałował ją w rękę i wyszedł.
Stanął tuż za drzwiami, wypuścił ciężko powietrze, a po kilku sekundach ruszył przed siebie.
Annie zamknęła oczy i podjęła decyzję.
Otworzyła drzwi. On zatrzymał się, kiedy usłyszał dźwięk otwierających się drzwi.
- Rogie - szepnęła z trzęsącą w dolną szczęką. Oddech jej szalał. Na jej słowa mężczyzna zawrócił, wepchnął ją do domu i zatrzasnął za nimi drzwi. Pocałował ją, jego jedna ręka opadła na jej tyłek i wciągnęła ją na ręce. Przeniósł ją i posadził na stole. Zaczął muskać jej dekolt i obojczyki. Odsunął jedno ramiączko i przygryzał delikatnie jej ramiona i szyje. Ona ujęła jego twarz w dłonie i przyssała się do jego ust. Jej ręce błądziły po jego klatce piersiowej. Dreszcze obiegły jej ciało.
- Przepraszam - z bólem odwróciła głowę w drugą stronę - przepraszam - powtórzyła i nastała niezręczna cisza.
- To ja przepraszam. To ja powinienem się pilnować - gładził wierzchem dłoni jej policzek.
- Mógłbyś przestań ściskać moje udo. Ślad dłoni może zwracać uwagę.
- Przepraszam - odsunął się - pójdę już.
Drzwi trzasnęły i Ann rozpłakała się. Została sama. Poczuła w ustach smak krwi. Chyba skaleczył jej usta. Oparta o szklany stół stała jeszcze ponad dziesięć minut.
- On wyjechał - szepnęła do siebie - to bardzo dobrze. To naprawdę dobrze. Nie będzie spotkań. To mi przejdzie.

Nie wierzyła własnym słowom. Wyszła na taras zaczerpnąć świeżego powietrza. Ogród zaprojektowany przez przyjaciela Alexa olśniewał pięknem. Kombinacje kwiatowe. Symetryczne krzaki i niskie drzewka. Jego ulubione drzewo to platan rosnący w centrum. Przypominał mu dzieciństwo.

- Alex możemy porozmawiać - powiedziała Annie na przywitanie. Mężczyzna postawił walizkę i stanął z rękami na biodrach.
- Coś się stało - zmarszczył brwi.
- Nie. Tylko...
- Chcesz odejść - z nerwów zaschło mu w ustach.
- Alex... - przechyliła głowę - chciałam tylko wiedzieć jak zdobyłeś cały ten majątek.
- Ukradłem - powiedział bez zastanowienia i wzruszył ramionami.
- Dlaczego nie możesz mi powiedzieć prawdy - zapytała przygnębiona. Alex usiadł obok niej.
- To jest prawda... Najpierw ukradłem pieniądze na rozkręcenie biznesu. Teraz okradam ludzi każąc im płacić niewyobrażalne sumy za pobyt w moim hotelu.
- A twoi rodzice ? Czemu ich nie poznałam i czemu ci nie pomogli?
- Nie mam rodziców - zmrużył oczy i zacisnął usta w linię.
- Alex...
- Nie chcę na ten temat rozmawiać - rzekł stanowczo i dobitnie.
- Powiedz mi co się stało. Chcę cię zrozumieć.
- Matka zmarła, a ojciec się zapił zadowolona ?
- Mogę cię przytulić - nie czekając na odpowiedź objęła go.
- Mama miała raka. Gdy zmarła miałem 10 lat. Ojciec pił. Chciałem go obudzić rano. Miał zaprowadzić mnie do lekarza, ale nie reagował...
- Co się stało dalej - zapytała w szoku.
- Zostałem oddany do domu dziecka, a później po sprawie sądowej do dziadków. Dziadek był bardzo konserwatywny. Karany byłem nawet za najmniejsze przewinienia. Babcia często mnie broniła. Nie mówiła mu o złych ocenach i bójkach w szkole.

Głowę miał wtuloną w zagłębie miedzy jej szyją, a ramieniem.
- I co dalej ?
- Dziadek zmarł. Babcia obecnie jest w domu spokojnej starości. Opłacam jej pobyt tam.
- Odwiedzasz ją ?
- Nie byłem tam 2 lata - poderwał głowę do góry i spojrzał w jej oczy.
- Nie chcesz jej odwiedzić - zapytała zdziwiona.
- Nie chce do tego wracać - odrzekł odwracając twarz w drugą stronę.

Bez skrupułówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz