VI

5.8K 295 0
                                    

Promienie słońca wpadającego przez okno sypialni obudziły Anne. Wieczorem szybko zasnęła, nie porozmawiali nawet. Chciała wyczuć czy Alex jest zły, ale wydawał się nie mieć żadnych pretensji.
Wstała z łóżka i na boso w lśniącej koszulce weszła do salonu. Mężczyzna siedział w spodenkach na kanapie i przeglądał coś w laptopie. Podeszła do niego i położyła mu głowę na ramieniu, a następnie pocałowała je.
- Wyspałaś się - zapytał nie odrywając się od przeglądania filmów z kamer umieszczonych w ogrodzie i koło domu. Zwykle robił to w niedziele.
- Tak, a ty?
- Nie mogłem zasnąć.
- Mogłeś mnie obudzić.
- Nie chciałem cię męczyć.
- Może położysz się popołudniu?
- Myślę, że nie gdyż będziemy mieli gości.
- Kogo takiego - zmarszczyła brwi.
- Nasi sąsiedzi - odparł.
- Którzy - zapytała chociaż dobrze wiedziała kogo ma na myśli.
- Rogie i Irina.
Ann zmartwiła się, ponieważ czuła się zagubiona. Pociągał ją inny mężczyzna w dodatku żonaty. Chciała go już nigdy nie spotkać.
- Nie martw się niczym. Wszystko już zamówiłem. Catering będzie około siedemnastej. Wszystko zostanie tak przygotowane aby wyglądało na twoje dzieło.
- Jesteś wspaniały - pocałowała jego policzek. Następnie pobiegła pod prysznic.

Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Piękna, srebrna zastawa. Skomplikowane dania, które stawiały Ann w korzystnym świetle doskonałej kucharki i małżonki.
Kiedy rozległ się dzwonek dziewczyna ubierała bordowe szpilki. Wpisała kod i wpuściła gości. W tym czasie Alex podginał rękawy koszuli. Otworzyła drzwi.
- Cześć - podała rękę Rogerowi, który ją przyciągnął i wymownie pocałował w policzek.
- Cześć kochana - wyciągnęła rękę speszona do Iriny i przytuliła ją.
- Siadajcie - zachęcił Alex
- Strasznie ciężko się tu do was dostać - skwitowała kobieta w malinowej, luźnej sukience przed kolano.
- System zabezpieczeń stworzony po to żeby nikt nie porwał mojej pięknej żony - powiedział Alex, co spotkało się z ironicznym uśmiechem Rogera.
- Irina jak się czujesz? Może życzysz sobie coś specjalnego do picia?
- Dziękuję kochana nie jestem chora tylko w ciąży. Wszystko w porządku.
- Częstujcie się w takim razie - rozkazała gospodyni.
- Mam nadzieję, że nie sprawiliśmy ci kłopotu - zapytał - to była taka spontaniczna propozycja twojego męża - dodał Roger, a jego oczy zalśniły.
- Oczywiście, że nie. Od trzech miesięcy nie mieliśmy gości - upiła łyk wina.
- Długo jesteście małżeństwem - zapytała Irina.
- Właśnie od trzech miesięcy - oznajmiła.
- A jak się poznaliście - drążyła, a Ann aż zakrztusiła się winem.
- To może ja opowiem - Alex przejął inicjatywę - wszedłem do butiku Prady, w którym często kupuję koszule, a na skórzanej pufie siedziała Annie i przymierzała szpili, w moim ulubionym kolorze - dziewczyna siedziała cała w stresie, ponieważ Alex mówił całą prawdę - kiedy spojrzałem w jej oczy od razu się zakochałem. Podszedłem do Annie i powiedziałem , że te białe szpilki warte dwa tysiące trzysta dolarów będą jej pierścionkiem zaręczonowym, ponieważ znalazłem ideał i nie chce czekać. Ona była przerażona moją wypowiedzią. Jednak pobraliśmy się dokładnie za miesiąc.
- Jaka piękna historia. To takie szalone. Jesteście młodzi jeszcze, dlatego wszystko jest takie romantyczne. Ja na twoim miejscu bałabym się podjąć taką decyzję po tak krótkiej znajomości
- Po prostu czułam, że to właśnie to - sprostowała mało entuzjastycznie, rzucając spojrzenie na Rogiego - a jak było z wami - zapytała w odwecie.
- U nas to było bardziej pospolite, poznaliśmy dwa lata temu u znajomych oboje nie byliśmy najmłodsi. Roger miał wtedy dokładnie trzydziestkę na karku, a ja dwadzieścia osiem lat. Spotykaliśmy się rok i podjęliśmy decyzję, że pobierzemy się - uśmiechnęła się w stronę swojego prawdziwego męża.
- Bardzo smaczne founde - zmienił temat niebieskooki mężczyzna. Czarne włosy spadały mu na czoło. Niebieska koszula opinała jego klatkę piersiową. Na szyi miał złoty, gruby łańcuszek, a na ręce duży zegarek na skórzanym pasku. Co kilka sekund spoglądał w oczy Annie mrużąc oczy, co za każdym razem peszyło dziewczynę.
- Irina, czy ty gdzieś pracujesz - zapytała.
- Wiesz kochana pracuję, jako pomoc dentystyczna, ale planuję zrezygnować, bo w tym stanie jest mi ciężko. A ty ?
- Ja pracowałam, ale po ślubie zrezygnowałam.
Kobiety zaczęły rozmawiać o macierzyństwie, co spotkało się z niezainteresowanie grona męskiego. Alex zaproponował, że pokaże sąsiadowi swoją kolekcję broni myśliwskiej. Co zmroziło krew w żyłach Ann. Nie miała pojęcia, że on jest w posiadaniu jakiejkolwiek broni. Przestała nawet myśleć już o przystojnym sąsiedzie.
Kiedy goście wyszli, a drzwi za nimi trzasnęły i brama się zamknęła, Ann zrzuciła szpilki.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś - zacisnęła usta w linię, stanęła na przeciwko niego w bojowej pozycji z dłońmi założonymi biodrach
- Czego ci nie powiedziałem - zapytał wyraźnie zdenerwowany.
- O tym, że trzymasz w domu broń - starała się mówić spokojnie.
- Nie musisz o wszystkim wiedzieć - podniósł głos.
- Nic dla ciebie nie znaczy moje zdanie prawda - krzyknęła wymachując rękoma.
- Nic dla mnie nie znaczy twoje zdanie, tak ? -złapał i mocno ścisnął jej nadgarstek.
- Puszczaj. To boli - szarpnęła ręką.
- A co ja dla ciebie znaczę - szarpnął mocno jej ręką przyciągając ją do siebie. Nie patrzyła mu w oczy ze strachu.
- Puść mnie - szepnęła. Pchnął ją i upadła. Zaczęła trzeć mocno swój zdrętwiały nadgarstek. Patrzyła w ziemię, a oddech jej szalał. Mężczyzna chwilę stał zdziwiony całą sytuacją.
- Boże Skarbie tak cię przepraszam. Ja nie wiem co mi odbiło - uklęknął i zaczął całować jej rękę, a następnie objął jej twarz i całował kolejno policzki, nos, czoło i brodę. Zaczęła się odsuwać. Następnie wstała i pobiegła do góry po schodach, zostawiając go na środku salonu, klęczącego. Drzwi którejś z sypialni trzasnęły niosąc pogłos po całym domu.

Bez skrupułówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz