XI

4.5K 244 0
                                    

Annie ubrała skromny, błękitny komplet. Krótką spódniczkę i marynarkę. Włożyła swoje ulubione białe szpilki i przeglądała się w lustrze. Natapirowała swoje platynowe włosy i pomalowała usta na kolor fuksji. Jej cera była śniada. Była ideałem piękna. Wszystko byłoby perfekcyjne gdyby nie spuchnięta, rozcięta warga. Makijaż nie zdołał zamaskować śladu po obrączce jej przyszywanego męża.
Była niedziela, Alex bardzo rano wyszedł z łóżka. Dziewczyna gdyby spała to nie poczułabym tego, ponieważ spała na skraju łóżka, skulona w dużej odległości od niego, aby nie mieć z nim żadnego kontaktu.
Annie kiedy wstała pomyślała, że Alex ogląda nagrania z kamer jak co niedziele. Obawiała się kolejnej awantury, ponieważ urządzenia zapewne idealnie zarejestrowały częstotliwość odwiedzin Rogera.
W salonie pojawił się niepostrzeżenie Alex ubrany w idealnie uszyte dżinsy i koszulę w latawce z granatowymi mankietami. Miał w ręku białą papierową torebkę. Ann stała przy lusterku w ogóle nie zwracając na niego uwagi. Kończyła tuszować rzęsy.
- Skarbie - podszedł do niej i wyjął zamszowe, granatowe pudełko. Dziewczyna nadal go ignorowała.
- Chciałbym cię przeprosić, bo to wszystko... To dlatego, że cię kocham.
- Nie bije się kogoś z miłości - powiedziała, zakręcając maskarę Diora.
- Mam coś dla ciebie - wyjął z pudełka złoty zegarek i założył na jej rękę.
- Dziękuję - powiedziała obojętnie - tak idziesz ?
- Tak.
Annie wyprowadziła z garażu białe lamborghini gallardo. Alex wziął pilot od bramy i wsiadł na miejsce pasażera.
- Ty masz prawo jazdy - zapytał zdziwiony.
- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz - powiedziała, ruszając bardzo szybko.
Mknęła ulicami z dużą prędkością. Idealnie opanowała kierownicę. Alex był pod wrażeniem jej umiejętności.
- Wiesz gdzie to jest?
- Armstrong Place ?
- Jesteś niesamowita - odparł zdziwiony.

Zatrzymali się pod dużym budynkiem otoczonym lasem. Odpięli pasy i wyszli z samochodu.
- Musimy - zapytał roztrzęsiony.
- Tak - powiedziała stanowczo i niechętnie podała mu rękę, wyobrażając sobie mężczyznę, z którym prawie zdradziła Alexa.
- Masz obrączkę - zapytał, kiedy wchodzili po schodach.
- Mam.
Długi korytarz zdobiły drzwi z lewej i prawej strony. Ruszyli przed siebie. Na końcu znajdowało się pomieszczenie opiekunek.
- Dzień dobry - powiedziała Annie, a mężczyzna po niej powtórzył.
- My szukamy Victori Fray - powiedział Alex.
Kobieta siedziała na obrotowym krześle przy biurku i gapiła się w monitor komputera. Okulary miała umiejscowione na końcu nosa. Spojrzała z pod nich.
- Proszę państwa, ale czas odwiedzin zaczyna się za pół godziny - niesympatycznie odrzekła.
- Poczekamy - odpowiedziała i pociągnęła Alexa za sobą.
Na zewnątrz pachniało sosnami i świerkami. Szli polną drogą w milczeniu. Kurz, który Annie spowodowała swoją brawurową jazdą już opadł.
- Dziękuję - powiedział.
- Dziękujesz, przepraszasz i co z tego - odpowiedziała - jak twoja babcia zapyta co mi się stało to mam powiedzieć, że jej wnuczek po raz kolejny się na mnie wyżył.
- Możesz nic nie mówić. Ona wie...
Wysunęła delikatnie dłoń z jego uścisku i znacznie go wyprzedziła. Szła przed nim w zamyśleniu.
- Wracajmy - odwróciła się do niego.

Przed białymi drzwiami z numerem 2 złapali się za rękę tak jak wypadało. Alex otworzył drzwi, a na skraju łóżka tyłem do nich siedziała zgarbiona staruszka z długimi, siwymi włosami spiętymi w koczek. Była bardzo szczupła i niska.
- Babciu - powiedział niepewnie Alex.
- Lexiu - odwróciła się flegmatycznie kobieta. Mężczyzna upadł przed nią na kolana i zaczął całować po pomarszczonych dłoniach. Kobieta przytuliła jego głowę do piersi.
- Babciu - powtórzył - przepraszam, że tak długo to trwało - po jej bladych policzkach popłynęły łzy, Ann przyglądając się sytuacji również się wzruszyła.
- Jak ty wyrosłeś syneczku - pocałowała jego czoło. Dorosły facet był wtulony w swoją babcię jak mały, bezbronny chłopiec.
- Przepraszam cię - powtarzał.
- Dobrze, że już jesteś. Opowiedz mi wszystko. O swoim biznesie. O tobie wiem tylko co przeczytałam w gazecie.
- Babciu to jest Annie. Moja żona - wskazał ręką.
- Dzień dobry. Bardzo miło mi poznać - powiedziała Ana uprzejmie.
- Dzień dobry kochanie. Usiądź sobie tutaj. Potknęłaś się chyba pod prysznicem - zwróciła uwagę natychmiast na opuchniętą wargę - Alex chciałabym, żeby to się nie powtórzyło - zasugerowała dobitnie wnukowi.
Mężczyzna speszony opuścił wzrok
Pokój wyglądał jak cela. Okna były zabite kratami. Wszystko było białe włącznie z łóżkiem. Wewnątrz znalazła się też łazienka, do której prowadziły drzwi przy samym wejściu.
- Czy mam już prawnuki - zapytała radosna kobieta.
- Nie planujemy dzieci na razie - odpowiedział Alex wstając z siwego linoleum.
- Pewno ta piękna młoda dama cię tu przyciągnęła. Przyznaj się no mi - zażartowała.
- To Alex chciał mnie przedstawić - przemówiła Annie wkońcu.
- To miło, że go bronisz. Nabroił, ale kocham go i cieszę, że zmądrzał.
- Może przyjechałaby babcia do nas na weekend?
- Nie skarbeńku. Ja już się nigdzie stąd nie ruszam. Będzie mi natomiast bardzo przyjemnie gościć was tutaj.

Spędzili całe popołudnie na wspominaniu dzieciństwa Alexa. Victoria opowiadała Annie wszystkie zabawne epizody z jego życia. Para pożegnała się około siedemnastej. Obiecali, że wrócą za tydzień. Alex siadając na miejscu pasażera dał Annie możliwość ponownego prowadzenia auta wartego ponad milon dolarów.
- Podaj mi telefon - zażądała nie odrywając wzroku od drogi.
- Chcesz rozmawiać za kierownicą przez telefon - oburzył się.
- Podaj mi - powtórzyła.
- Nie - warknął, a Ann nie ośmieliła się dalej prosić.

Bez skrupułówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz