XX

3.8K 204 1
                                    

Stanęła na korytarzu pierwszego piętra i zastanawiała się, z której strony było zejście na dół. Skręciła w lewo. Wydawało się, że idzie już około piętnastu minut, a nadal nie dotarła do wyjścia stąd. Wyjęła z kieszeni telefon i sprawdziła godzinę. Była dwudziesta pierwsza ku jej zdziwieniu. Czuła jakby zdrzemnęła się tylko na piętnaście minut. Nagle znalazła się na schodach, ale wyglądały inaczej niż te, którymi przyprowadził ją Roger. Schodziła na dół, rozglądając się. Na ścianach wisiały zdjęcia. Bez większego problemu rozpoznała na nich Rogera z rodzicami. Ten dom musi być jego rodzinnym. Chyba, że powiesił zdjęcia tuż po przeprowadzce. Niżej wisiało zdjęcie ślubne. W staroświeckim stylu. Zapewne jego rodzice.
Zeskoczyła z przedostatniego stopnia.
- Wyspałaś się ? - dziewczyna usłyszała głos za tobą i tak się przelękła, że podskoczyła - to ja - dodał znajomy.
- Przestraszyłeś mnie - odwróciła się.
- Zabłądziłaś ?
- Nie - zaprzeczyła, siadając na pierwszej schodzie.
- Dlaczego zeszłaś tą stroną - przysiadł się obok niej.
- Skręciłam w złą uliczkę - zażartowała, opierając łokcie o kolana.
Patrzyli przed siebie chwile w milczeniu .
- Dlaczego Alex twój numer telefonu ma pod nazwą Fray R. ? - zapytała nareszcie.
- Ja się zapisałem tak dawno temu dla żartu - odpowiedział.
- Aha - Ana nie uwierzyła w słowa mężczyzny.
- Za co cię pobił w środku nocy. Odmówiłaś mu ?
- Nie odmówiłam - szepnęła - nie odmawiam. A nawet jak odmawiam to... - opuściła głowę i patrzyła na swoje stopy.
- To się nazywa gwałt... - zacisnął pięści.
- Ja częściej nie stawiam oporu.
- Rzeczywiście zmienia to postać rzeczy - odpowiedział ironicznie.
- Grzebałam mu w telefonie - nieśmiało odrzekła.
- Po co ? Jesteś zazdrosna o tego człowieka? - zdziwił się.
- Chciałam odszukać numer do Victori - prawie skłamała.
- Babcia żyje? - doznał jakby szoku.
- Mogłeś myśleć, że jego babcia nie żyje, ponieważ oddał ją do ośrodka. Zaraz, ale skąd wiesz, że ma babcię? - zmarszyła brwi, podejrzliwie.
- A wiesz kiedyś wspominał, że miał babcię - wybrnął szybko - po co ci ten numer - zmienił temat.
- Chciałam z nią porozmawiać, ale w tej sytuacji nie będę jej martwić, kolejnym wybrykiem jej ukochanego wnuczka. Jak wrócę do normalności, odwiedzę ją.
- Masz rację - potwierdził - a gdzie ona teraz przebywa?
- W domu spokojnej starości przy Armstrong place.
- Yhym. Chodźmy może na kanapę, bo na tych schodach nie jest wygodnie - wstał i podał jej dłoń, aby pomóc wstać.
- Mi było bardzo wygodnie - podniosła się i zaczęło dzielić ich zaledwie dwadzieścia centymetrów. Patrzyła w na jego stopy, trzymając jego dłoń.
Mężczyna zaprowadził ją do pokoju, który nie był salonem, ale znajdował się w nim telewiozor i duża beżowa sofa. Dziewczyna rozglądała się po niewielkim pokoju. Ściany były w kolorze latte. Na szafce obok stały dwie szklanki soku pomarańczowego
- Usiądź - zachęcił gestem dłoni, a następnie podał jej napój - może chciałbyś coś przeciwbólowego, bo zapomniałem zapytać wcześniej.
- Jest okej. To nie boli aż tak - odparła, krzyżując nogi na kanapie, widocznie zestresowana.
- Spokojnie - usiadł obok niej i spojrzał w jej oczy - nie denerwuj się - włączył telewizor, nie odrywając od niej oczu.
- Jestem spokojna - uśmiechnęła się z trudem - może obejrzymy coś po prostu.
- Jeśli tylko chcesz - szepnął.
- Chcę - skinęła głową
Włączył komedię i przesunął ją do siebie, bez wahania oparła głowę o jego ramię.
- Gdzie twoje zasady? - zapytała zdziwiona
- W tej sytuacji chyba muszę je delikatnie nagiąć - uśmiechnął się.
Mrugnęła okiem i zagłębiła się w fabule filmu.
Roger zasnął oparty policzkiem o jej głowę. Dziewczyna natomiast wtulona w jego ramiona.

Ann obudziła się sama w pokoju. Okryta była białym, pluszowym kocem.
Zasłony nie wpuszczały do pokoju ani promienia światła. Wyszła z pokoju z kocem zarzuconym na ramiona jak superbohater. Idąc przed siebie, znalazła się nareszcie w kuchni. Roger wyszedł do kancelarii około godziny temu, zostawiając na lodówce karteczkę z następującą informacją: "Lodówka jest cała Twoja. Smacznego :) "
Pokusiła się aby sprawdzić jakie smakołyki na nią czekają. Spośród wielu skomplikowanych dań, wybrała dżem truskawkowy.
Po śniadaniu zaczęła sprzątać, dawno tego nie robiła, ponieważ Alex jej na to nie pozwalał. Umycie naczyń sprawiło jej tak wiele radości. Poczuła się normalnie, jak dawniej.
Rozanielona tańczyła ze szczotką, która imitowała mikrofon. Z trudem stawiała kroki taneczne tak, aby nie sprawić sobie bólu. Skóra na nogach napinała się, a szwy zaczynały ją uwierać.

- Cześć Mała - około trzynastej wrócił Roger. W białych spodenkach i białej koszuli, wyglądał, jak anioł.
- Cześć - odpowiedziała onieśmielona, jak zwykle.
- Masz plany na wieczór - zapytał nonszalancko, trzymając lewą dłoń w kieszeni.
- Tak - stwierdziła stanowczo. Jej plany zostały wymyślone w tym momencie, w którym na jego widok poczuła przyjemne kłucie w brzuchu.
- Co zamierzasz robić? - zapytał wyraźnie rozczarowany i niezadowolony z jej odpowiedzi.
- Wychodzę - odparła obojętnie.
- Gdzie ? - stał się dociekliwy.
- Do Victori.
- Po co ? Miałaś jej nie martwić swoim wyglądem - prowadził wywiad.
- Muszę z nią porozmawiać. To nie może czekać - wstała od stołu i włożyła do zlewu kubek po kawie.
- Zawiozę cię - zdecydował i włożył buta, którego przed momentem zdjął.
- Nie ma takiej potrzeby - ubrała czyjeś czarne japonki, które były w korytarzu.
- Owszem jest. Jesteś kaleką. Potrzebujesz opieki.
- A ty chyba potrzebujesz towarzystwa - rzekła z ironią w głosie.

Bez skrupułówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz