~ 25 ~

634 58 6
                                    


•••

Nastały święta Wielkanocne, toteż Cecilly opuściła szkołę i wybrała się do swojego domu. Jej matka nalegała, aby przynajmniej te święta spędziły razem.

Dom rodzinny Cecilly znajdował się na obrzeżach miasta Sheffield. Był to niewielki, ceglany dom z przylegającym do niego, zadbanym, ogrodem.

Dziewczyna otworzyła drzwi wejściowe i weszła do środka, kładąc torbę podróżną na podłogę. Zdjęła buty i odwiesiła płaszcz na wieszak, a następnie ruszyła w głąb domu, na poszukiwania swojej matki.

Ściany domu były wyłożone drewnianą boazerią, z wyjątkiem przestronnego salonu, który był pokryty jasnożółtą tapetą. Na środku pomieszczenia stała wygodna kanapa i dwa fotele, naprzeciwko nich kominek, a pod ścianą regały, wypełnione książkami.

Do salonu przylegała jadalnia z dużym stołem, mogącym pomieścić osiem osób, a także rozsuwane drzwi, za którymi znajdowała się kuchnia. Tam też skierowała się Cecilly.

Otworzyła drzwi i ujrzała wysoką, ciemnowłosą kobietę, która kroiła akurat warzywa na zupę.

– Ah, Cece! – Zawołała Charlotte Berminghton na widok córki. – Jakże się cieszę, że już jesteś.

Dziewczyna podeszła do matki i pocałowała ją w policzek na powitanie.

– Umyj ręce i pomóż mi w kuchni. Zapewne masz wiele do opowiedzenia. Piąty rok chyli się ku końcowi i niebawem SUM'y. Pamiętam, kiedy ja podchodziłam do tych egzaminów...

Charlotte była zapracowaną kobietą, która wiele czasu spędzała poza domem. Pracowała w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Jej zadaniem było dbanie o dobre stosunki między magicznymi społecznościami w różnych krajach. Często opuszczała Anglię i wyjeżdżała do odległych miejsc. Ciężko jej było pogodzić pracę z rodzicielstwem, szczególnie, kiedy ojciec Cecilly zmarł, gdy miała ona zaledwie trzy lata.

Cecilly nie pamiętała ojca. Znała jednak jego twarz, wszak Charlotte często pokazywała jej zdjęcia i wycinki z gazet, w których Louis Berminghton, znakomity Auror, był chwalony za swoje zasługi dla kraju. Mężczyzna zginął w trakcie eskorty dwóch więźniów do Azkabanu, kiedy został zaatakowany przez wspólników owych więźniów. Jej matka ciężko zniosła stratę męża, jednakże usilnie starała się nie okazywać słabości. Bywały momenty, kiedy Cecilly zastanawiała się czy matka, choć raz, zapłakała po śmierci ukochanego męża.

Cecilly i Charlotte spędzały południe w kuchni, dyskutując na przeróżne tematy. W pewnym momencie starsza kobieta zerknęła ukradkiem na córkę i oznajmiła:

– Otrzymałam ostatnio list od Solomona Sallow'a.

Cecilly zamarła z nożem w ręku. Szybko jednak się opamięta. Przybrała neutralny wyraz twarzy i kontynuując krojenie marchewek, zapytała:

– Tak? I co u niego słychać?

– Nie udawaj, że nie wiesz. – Wyraz twarzy Charlotte spochmurniał. – W co wyście się wpakowali?

– W nic! – Zaprzeczyła szybko Cecilly. – Solomon jak zwykle przesadza.

– Nie podnoś głosu. – Upomniała ją matka. – Zaczęliście parać się czarną magią? Czyście oszaleli?

– Nie rozumiesz...

– To pomóż mi to zrozumieć! – Tym razem to Charlotte podniosła głos. – Wiem, że współczujecie Anne i pragniecie aby ona wyzdrowiała. Ale powzięte przez was metody nie są rozwiązaniem jej problemów. Powinniście się cieszyć, że Solomon nie poinformował o tym dyrektora szkoły.

Cecilly milczała. Nie zamierzała zwierzać się matce, a tym bardziej opowiadać jej o przerażających sytuacjach z tego roku.

– Ten chłopak nie jest wart twojego cierpienia. Źle skończysz.

– O czym ty mówisz?

– O Sebastianie. – Oznajmiła krótko Charlotte. – I o waszej zażyłej relacji. Myślisz, że jestem ślepa? Że nie zauważyłam waszych spojrzeń? Że nie znam swojej własnej córki? Litości, Cecilly... – Kobieta westchnęła głośno. – Uważam, że powinnaś trzymać się od niego z daleka.

– Sebastian jest moim przyjacielem. – Oznajmiła stanowczo Cecilly.

Charlotte uważnie przyjrzała się córce. Pokręciła głową z dezaprobatą, mówiąc:

– Bardzo lubię Sebastiana. To dobry chłopak, jednak uważam, że powinnaś zakończyć tę relację. On zmierza w złym kierunku i jeśli się nie opamięta to źle skończy. A ty? – Kobieta potarła dłońmi zmęczoną twarz. – Skończysz jak ja. Stracisz uśmiech, radość z życia. Popadniesz w rozpacz.

– Ty jakoś sobie poradziłaś po śmierci ojca. – Odparowała Cecilly, czując wzbierającą w niej złość.

– Bo miałam ciebie. Żyłam dla ciebie, dziecko. – Charlotte zbliżyła się do córki i chwyciła jej dłonie. – Nie jesteś tak silna. Względem charakteru bardziej przypominasz ojca. Sprawiasz pozory, jednak twoje serce jest zbyt dobre i kruche. Nie jesteś taka jak ja...

– Może wcale nie chcę być taka jak ty.

Kobieta dostrzegła wzburzenie w oczach córki, toteż puściła jej dłonie i cofnęła się do tyłu.

– Będziesz cierpieć. – Stwierdziła smutno. – Wspomnisz moje słowa, ale wtedy nie przychodź do mnie i nie żal się na swoje życiowe wybory.

•••

Śniadanie Wielkanocne spędziły w zupełnej ciszy. Siedząc naprzeciwko siebie przy dużym stole. Cecilly miała żal do matki za wypowiedziane, poprzedniego dnia, słowa. Miała wrażenie, że w jej oczach wygląda jak mała, nieporadna dziewczynka, która nie potrafi o siebie zadbać. A potrafiła. Dokonała rzeczy, o których jej matka nie miała pojęcia i lepiej aby tak zostało.

Po śniadaniu udała się do swojego pokoju, w którym spędziła niemalże cały dzień. Dopiero pod wieczór obie wybrały się na cmentarz.

Stały nad grobem w ciszy. Charlotte złożyła piękny bukiet białych róż na nagrobku i położyła dłoń na jego zimnej płycie.

Cecilly wielokrotnie zastanawiała się jak to jest stracić kogoś, tak bliskiego naszemu serce. Kogoś, z kim planowało się spędzić całe życie.

Po powrocie z cmentarza natychmiast ruszyła do swojego pokoju. Wzięła szybką kąpiel i położyła się do łóżka, pragnąc znaleźć się już w Hogwarcie.

Następnego dnia miała udać się do Feldcroft, gdzie czekali na nią Sebastian i Ominis. Wspólnie zamierzali wrócić do szkoły.

Stojąc przed drzwiami, upewniła się czy niczego nie zapomniała po czym zwróciła się do stojącej naprzeciwko matki:

– Do zobaczenia w wakacje.

Charlotte, mimo przygnębienia, podeszła do córki i mocno ją przytuliła, mówiąc:

– Kocham cię, Cecilly. Proszę bądź rozsądna.

Dziewczyna nie odpowiedziała. Zacisnęła usta i chwilę później drzwi się za nią zatrzasnęły.

•••

Zaklęcie niewybaczalne • Sebastian Sallow Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz