•••Tego dnia Cecilly była świadkiem sprzeczki pomiędzy Sebastianem, a Yvette.
Dzień zaczął się zwyczajnie. Żmudne zajęcia Eliksirów, liczne wzmianki o końcowych egzaminach, Wróżbiarstwo, nauka Transmutacji, wizyta w bibliotece aż znaleźli się w Krypcie.
Tego wieczoru Ominis przesiadywał w bibliotece, próbując nadrobić zaległości z Obrony przed Czarną Magią, toteż nie dołączył w Krypcie do pozostałych.
Sebastian skupiony był na księdze zaklęć. Cecilly ze zmarszczonymi brwiami obserwowała jak unosił co chwilę swoją różdżkę i wykonywał nią, nieznane jej, ruchy.
Nagle do pomieszczenia wpadła Yvette, która od razu ruszyła ku Sebastianowi, mówiąc:
– Ranrok niemalże cały czas jest o krok przed nami. Znam kogoś, kto może pomóc nam zyskać przewagę.
– Kto? – Zapytał zaintrygowany chłopak.
– Przyjazny goblin, który nie chce brać udziału w wojnie Ranroka.
– Przyjazny goblin?
Cecilly, słysząc chłodny ton w głosie przyjaciela, uniosła głowę i w ciszy przysłuchiwała się rozmowie.
– Gobliny nie są przyjazne. Rzuciły klątwę na moją siostrę.
– Wiem. Ale nie wszystkie gobliny...
– Czyżbyś zapomniała już co się stało w Feldcroft? Albo w kopalni, w której znaleźliśmy brakujące płótno?
– Nie słuchasz mnie, Sebastianie. – Yvette wydawała się być zaniepokojona gniewem Sebastiana.
– Dlaczego miałbym słuchać takiego ignoranctwa?
Yvette posłała mu urażone spojrzenie.
– Może jednak wszyscy mają, co do ciebie, rację. Nie wiesz, kiedy odpuścić.
Sebastian zaśmiał się szyderczo.
– Oh, doskonale wiem, kiedy odpuścić.
Dziewczyna spuściła głowę. Była zasmucona ową sprzeczką. Cecilly zaś, zdała sobie sprawę, iż całkiem przyjemnie się tego słuchało. Niestety kolejne słowa Sebastiana zdecydowanie popsuły jej dobry humor.
– Wybacz mi, Yvette. – Jego głos brzmiał już znacznie spokojniej. – Przepraszam za to co powiedziałem. Doceniam co dla mnie robisz, naprawdę.
– W porządku. – Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało.
Cecilly, która czuła się kompletnie zbędna i nieprzydatna, postanowiła opuścić Kryptę. Pożegnała się szybko i wyszła z pomieszczenia.
•••
Cecilly coraz częściej widywała Sebastiana z księgą czarów w ręce. Chłopak niemalże się z nią nie rozstawał. Niepokoiło ją to, szczególnie, kiedy pewnego dnia zwrócił się ku niej i rzekł:
– To aż zaskakująco proste. Wyobraź to sobie, Cece. Wypowiadasz zaklęcie i nagle osoba, na którą zostało ono rzucone, jest pod twoim całkowitym władaniem. Niesamowite.
Wracali akurat z Hogsmeade, toteż w zasięgu ich wzroku nie było żadnych, nieporządanych słuchaczy.
– Niesamowite. – Powtórzyła Cecilly z kpiną. – Wiesz co jest niesamowite? Że w trakcie poszukiwań lekarstwa dla Anne, zupełnie się zagubiłeś. Obrałeś nieodpowiednią ścieżkę, Sebastianie. Czarna magia nie jest rozwiązaniem problemów twojej siostry.
CZYTASZ
Zaklęcie niewybaczalne • Sebastian Sallow
FanfictionSpokojne życie uczniów Hogwartu zakłóciło pojawienie się nowej uczennicy, która dołączyła do grona studentów na piątym roku. Jej pojawienie się wywołało niemałą sensację. Nikt jednak nie przypuszczał, że owa dziewczyna włada starożytną magią, zagraż...