~ 23 ~

649 57 12
                                    


•••

Cecilly spacerowała samotnie poza terenem Hogwartu. Padał deszcz, lecz dziewczyna nie dbała o to. Była zbyt zaabsorbowana swoimi myślami.

Widziała, jak Sebastian użył Zaklęcia Niewybaczalnego. Uważała, że uczynił to w słusznym celu, wszak uratował życie swojej siostrze. I właśnie dlatego czuła frustrację. Powinna wystrzegać się czarnej magii, a nie zezwalać na nią.

Dodatkowo dręczyło ją sumienie, że okłamała Ominisa. Należało wyznać mu prawdę o tym, co wydarzyło się w Feldcroft.

Spacerowała z głową opuszczoną w dół, wpatrując się tępo w swoje ubłocone buty, kiedy nagle usłyszała trzask gałęzi. Uniosła wzrok i dostrzegła krępego, rudowłosego mężczyznę, który stał pomiędzy drzewami.

Cecilly przesunęła dłoń w stronę kieszeni swojego płaszcza, w którym trzymała różdżkę. Ogarnął ją lęk, lecz zachowała zimną krew i zapytała:

– Mogę w czymś pomóc?

Mężczyzna uśmiechnął się przebiegle.

– Właściwie to tak. – Odparł. Jego głos był lekko zachrypnięty i poważny. – Poszukuję pewnej uczennicy. Zapewne domyślasz się o kogo mi chodzi. Kilkakrotnie widziano ciebie i twoich przyjaciół w jej towarzystwie.

Cecilly wiedziała, że chodzi mu o Yvette.

– Wydasz mi ją. – Oznajmił pewnie nieznajomy. –Przeprowadzisz jutro wieczorem do zamku Rockwood.

Dziewczyna nie miała dobrych relacji z Yvette, jednakże nie zamierzała wydać jej zbirom Victora Rockwooda.

– A jeśli tego nie zrobię? – Zapytała, siląc się na stanowczy ton.

– Wtedy doniosę Ministerstwu Magii na twojego chłopaka. Napewno zainteresuje ich, że piątoklasista para się czarną magią. Obserwujemy was od dawna, słodka Cecilly... – Uśmiech mężczyzny poszerzył się, ukazując jego pożółkłe zęby. – I jestem pełen podziwu dla twojego ukochanego. Zaklęcie Niewybaczalne rzucone na goblina... Niesamowite! Szkoda byłoby, gdyby resztę życia spędził w Azkabanie.

Cecilly ogarnęła panika. Nie wiedziała co uczynić lub rzec. Ucieczka nie wchodziła w grę. Zadziałała instynktownie i gwałtownie. Spanikowała. Szybko uniosła różdżkę, wypowiadając jedno słowo, które niemalże paliło ją w gardle:

Imperio!

Mężczyzna zastygł w bezruchu. Cecilly wpatrywała się w niego, czując jak drżą jej ręce.

Znajdowali się na skraju lasu, nieopodal stromej skarpy.

Cecilly, powoli, przeniosła wzrok na urwisko. W tym momencie wysłannik Rockwooda, ruszył w tamtym kierunku pewnym krokiem. Dziewczyna przyglądała się jak zbliża się do urwiska. Chwilę później straciła go z oczu.

Zaklęcie ustało. Wzięła głęboki oddech. Broda jej drżała, kiedy powoli zbliżyła się do krawędzi urwiska. Spojrzała w dół i dostrzegła powyginane, bezwładnie leżące ciało. Głowa mężczyzny była roztrzaskana, a wzrok pusty.

Cecilly odskoczyła do tyłu, zasłaniając usta dłonią. Czuła łzy, spływające po twarzy. Zaklęła cicho po czym bezzwłocznie ruszyła biegiem do zamku.

Przemierzając korytarze Hogwartu, starała się zachować spokój. Był wieczór, toteż większość uczniów przebywało akurat w dormitorium. Cecilly wpadła do Pokoju Wspólnego Slytherinu i rozejrzała dookoła.

– Widziałeś Ominisa? – Zwróciła się do chłopaka, który akurat przeglądał zawartość swojej torby.

– Jest u siebie w sypialni.

Cecilly podziękowała krótko i ruszyła we wskazanym, przez chłopaka, kierunku. Zapukała do drzwi. Otworzył jej Werner Hablot, jeden ze współlokatorów Ominisa.

– Ominis! – Zawołał Werner przepuszczając dziewczynę w drzwiach. – Cecilly przyszła.

Ominis leżał na łóżku, składając swoje koszule.

– Mógłbyś zostawić nas samych? – Zapytała Cecilly Wernera.

Ton jej głosu zaalarmował jej przyjaciela, który odłożył koszule na bok i wyprostował się.

Werner przyjrzał się Cecilly, a następnie przeniósł wzrok na Ominisa. Na jego twarzy pojawił się zawadiacki uśmieszek.

– Jasne, rozumiem. – Rzekł, łapiąc za klamkę. – Już znikam.

Cecilly odczekała aż drzwi się za nią zamkną po czym podeszła do siedzącego na łóżku Ominisa i wtulając się w niego, zapłakała gorzko.

– Cece? – Chłopaka był poważnie zmartwiony. – Co się stało?

– Zrobiłam coś strasznego.

Ominis otarł łzy przyjaciółki, rękawem swojego swetra. Oparł brodę na jej głowie i rzekł spokojnie:

– Nie śpiesz się. Poczekam ile będzie trzeba.

Po kilku minutach, dziewczyna wyprostowała się i usiadła naprzeciwko przyjaciela. Chwyciła jego dłoń i szepnęła:

– Zrobiłam to, ponieważ nie widziałam innego wyjścia. Spanikowałam...

– Co zrobiłaś?

– Użyłam zaklęcia Imperius.

Ominis zastygł w bezruchu. Wypuścił powietrze z płuc, a na jego twarzy Cecilly ujrzała zawód i żal.

– Opowiedz mi co, dokładnie, się wydarzyło. – Poprosił.

Dziewczyna opowiedziała mu o spotkaniu z wysłannikiem Rockwooda. Z każdym kolejnym słowem, Ominis wydawał się być coraz bardziej poruszony i wściekły.

– Nigdy więcej nie waż się wychodzić poza teren Hogwartu samotnie. Rozumiesz?

Przytaknęła. Chłopak westchnął głęboko i ponownie objął Cecilly, która oparła głowę na jego ramieniu. Trwali tak przez dłuższą chwilę.

Cecilly wpatrywała się w ich splecione dłonie, kiedy odważyła się na wyznanie:

– To zaklęcie... – Zaczęła cicho. – To było przerażajace i fascynujące zarazem. Miałam nad nim zupełną kontrolę. Kiedy on... – Jej głos zadrżał. – Kiedy on skoczył. Poczułam to. Moment zerwania zaklęcia. To było jak kubeł lodowatej wody.

– Czarna magia bywa kusząca. – Odezwał się Ominis. – Jednak nie możesz pozwolić, by przejęła nad tobą kontrolę. Obiecaj mi, Cece, że już nigdy nie użyjesz tego zaklęcia. Zrób to dla mnie, proszę.

Cecilly pokiwała głową i szepnęła:

– Obiecuję.

•••

Zaklęcie niewybaczalne • Sebastian Sallow Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz