~ 30 ~

605 57 8
                                    


•••

Sebastian był okrążony przez Inferiusy. Nie atakowały go, jedynie stały w miejscu.

Na widok przyjaciół, Sebastian uniósł relikt i zapytał z ekscytacją:

– Czy to nie jest niesamowite?

– Sebastianie... – Odezwała się Cecilly, czujnie spoglądając na czarnomagiczne stworzenia. Zrobiła ostrożny krok w jego stronę, lecz Ominis chwycił ją za ramię, zatrzymując w miejscu.

– Próbowałem odwrócić czarną magię, która zraniła Anne, ale dzięki temu reliktowi będę mógł ją kontrolować. Tak samo jak teraz kontroluję Inferiusy. – Rzekł Sebastian z uśmiechem. Był wyraźnie rozentuzjazmowany.

– Kontrolujesz? – Wtrącił Ominis. – Musieliśmy walczyć z nimi, by ciebie odnaleźć.

– Sebastianie... – Ton głosu Cecilly był błagalny. – Zostaw ten relikt. To nie jest rozwiązanie problemów...

Wnet, najbliżej stojący Sebastiana, Inferius odleciał do tyłu i spłonął. Cała trójka odwróciła się i ujrzała Solomona Sallow'a, który gniewnie na nich spoglądał.

– Co wy zrobiliście?! – Warknął. – Accio relikt!

Wnet relikt wystrzelił z rąk Sebastiana i poleciał ku Solomonowi, który zniszczył go za pomocą swojej różdżki. Sebastian wyglądał na zdruzgotanego. Ruszył w stronę wuja, kiedy nagle, otaczające ich, Inferiusy rzuciły się do ataku.

Ominis przyciągnął Cecilly do siebie i otoczył ich tarczą.

– Zapłacisz za to! – Krzyknął Sebastian i wycelował różdżką prosto w swojego wuja po czym rzucił zaklęcie.

– Za daleko się posunęliście. Czas to zakończyć! – Solomon również uniósł swoją różdżkę.

Rozpętała się walka. Sebastian i Solomon pojedynkowali się między sobą, w międzyczasie odpychając od siebie, nacierające na nich, Inferiusy. Cecilly i Ominis ponownie wdali się w walkę z tymi kreaturami.

– Ten relikt mógł uratować Anne. Miałeś nas chronić! – Warknął Sebastian, odbijając zaklęcie.

– Właśnie teraz to robię. Chronię cię, głupcze! – Odparował starszy mężczyzna i posłał ku Sebastianowi ognisty podmuch.

Protego! – Ominis stworzył tarczę przed przyjacielem, dzięki czemu nie dosięgło go zaklęcie wuja.

– Panie, Sallow! – Zawołała zrozpaczona Cecilly. – Wystarczy.

– Jak śmiecie? Jesteście jego przyjaciółmi. Powinniście go chronić! – Krzyknął Solomo. –Nie popieracie tego szaleństwa ale jesteście zbyt wielkimi tchórzami, by się mu przeciwstawić! Zezwalacie na to! Przymykacie oczy, kiedy on wdraża się w czarnoksięstwo!

– Zostaw ich w spokoju! – Warknął Sebastian.

Cecilly dostrzegła, że z jego czoła spływała strużka krwi, a jego koszula była rozdarta. Nagle w pomieszczeniu pojawiły się Anne i Yvette, który rozejrzały się dookoła z przerażeniem, a następnie pomogły reszcie w pozbyciu się Inferiusów.

Wuj Solomon i Sebastian wciąż się pojedynkowali. Oboje wyglądali na wycieńczonych. Starszy mężczyzna złapał się za bolący brzuch i wychrypiał:

– Jej nie można uzdrowić, Sebastianie. Musisz przestać!

– Nie pozwolę, by cierpiała! – Wykrzyczał Sebastian w odpowiedzi. – Avada Kedavra!

Świat dookoła zamarł. Cecilly powiodła wzrokiem w stronę, gdzie jeszcze przed chwilą stał Solomom Sallow. Mężczyzna leżał na ziemi. Nieruchomo. Z szeroko otwartymi oczami. Z pustym, martwym wzrokiem. Dziewczyna czuła łzy, napływające jej do oczu. Poczuła dotyk na ramieniu. To był Ominis, który odciągnął ją do tyłu. On również był przerażony. Oddech miał płytki, a dłonie mu drżały.

W sekundzie, kiedy śmiertelne zaklęcie ugodziło Solomona, Sebastian spojrzał na swoją dłoń, w której dzierżył różdżkę, z niedowierzaniem. Ręce zaczęły mu się trząść. Wypuścił różdżkę, która spadła na ziemię.

Depulso! – Wrzasnęła Anne. Zaklęcie ugodziło Sebastiana, rzucając go wprost na pobliską ścianę.

Cecille szarpnęła się, chcąc do niego podbiec, lecz Ominis mocno ją przytrzymał.

Anne była zrozpaczona. Twarz, po której spływały łzy, wykrzywiał grymas bólu. Rozejrzała się po pomieszczeniu, gdzie zatrzymała wzrok na księdze Salazara Slytherina. Wycelowała różdżką w księgę i krzyknęła:

Bombarda!

Czarnomagiczna księga została zniszczona. Sebastian   krzyknął żałośnie.

Anne uklękła przy ciele wuja i zapłakała gorzko. Uniosła wzrok na swojego brata, szepcząc:

– Dokonałeś wyboru.

Po tych słowach teleportowała siebie wraz z ciałem wuja.

Sebastian spoglądał tępo w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się jego siostra. Oparł głowę o zimną, kamienną ścianę i zakrył twarz dłońmi.

– Muszę się stąd wynieść. – Oznajmił, wstając chwiejnie na nogi.

– Sebastianie. – Odezwała się cicho Yvette, która po pokonaniu Inferiusów trzymała się z tyłu.

Chłopak jej nie słuchał. Niczym w amoku ruszył ku wyjściu z katakumb.

Ominis pomógł wstać Cecilly i wspólnie podążyli za przyjacielem.

– Stójcie! – Zawołała za nimi Yvette, lecz oni również jej nie słuchali. – Powiadomiłam profesorów.

Dopiero owe słowa spowodowały, że zatrzymali się i spojrzeli w jej kierunku.

– Co zrobiłaś? – Zapytał Ominis.

– Zawiadomiłam profesora Figa. Anne była zrozpaczona i przerażona. Mówiła, że w katakumbach jest zbyt niebezpiecznie. Obawiała się o wasze życie.

Cecilly poczuła jak osuwa się jej grunt pod nogami.

– Są już w drodze? – Zapytała cicho, na co Yvette kiwnęła głową.

– Przykro mi. – Szepnęła szczerze.

•••

Zaklęcie niewybaczalne • Sebastian Sallow Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz