~ 18 ~

669 64 9
                                    


•••

Zajęcia z Historii Magii dłużyły się w nieskończoność. Cecilly była wyjątkowo znużona wykładami profesora Binnsa. Zerknęła w bok i dostrzegła Ominisa, który drzemał w trakcie zajęć. Szturchnęła go w ramię, na co chłopak poderwał szybko głowę ku górze.

– Wstyd, Ominisie. – Upomniała go surowo, choć w jej głosie słychać było wyraźne rozbawienie. – Minus 10 punktów dla Slyherinu.

– Na całe szczęście nie zostałaś prefektem. – Stwierdził chłopak. – Bo pod koniec roku wszystkie domy skończyłyby z punktami minusowymi. Nawet Slytherin.

Cecilly wzruszyła ramionami, nie zamierzając nawet zaprzeczyć. Ominis oparł się o oparcie krzesła i nachylając się ku przyjaciółce, zapytał:

– Doszły mnie słuchy, że Leander spogląda na ciebie ze złością. Rzekomo rozpowiada po szkole, że bardzo się na tobie zawiódł, a Ślizgonom nie można ufać. O co chodzi?

– O nic takiego. Wydarzyło się coś, czego ani ja, ani Leander się nie spodziewaliśmy. Właściwie to planowałam z nim porozmawiać, ale nie miałam do tego głowy.

– Nie spotykacie się już?

– Nie.

– Głupiec z niego. – Stwierdził Ominis.

Cecilly zaśmiała się cicho.

Po zajęciach dołączył do nich Sebastian i cała trójka wróciła do Pokoju Wspólnego, gdzie rozsiedli się na kanapach przed kominkiem. Yvette nie było z nimi, ponieważ, od razu po zajęciach, udała się na spotkanie z profesorem Figiem.

– Mam pomysł! – Sebastian klasnął w dłonie. – Co powiecie na to, aby w przyszły weekend wybrać się do Hogsmeade? Napijemy się ognistej whisky i programy w karty. Dawno tego nie robiliśmy.

Cecilly już chciała wtrącić, że nie robili tego odkąd pojawiła się Yvette, jednakże ugryzła się w język. Zamiast tego stwierdziła, że wizyta w Hogsmeade jest świetnym pomysłem. Ominis również był tego zdania.

– Wiem, że ostatnio byłem nie do zniesienia. – Odezwał się ponownie Sebastian. – I dziękuję, że wciąż przy mnie jesteście.

•••

Minął styczeń i nastał luty. Śnieg zdążył już stopnieć, tworząc z pobliskich błoni podmokłe tereny. Dni były szare i pochmurne. Nic nie wskazywało na to, że niebawem miała nadejść wiosna.

Przez cały ten czas Cecilly, niemalże codziennie, towarzyszyła Sebastianowi i Yvette w Krypcie, chcąc upewnić się, że nie wpakują się znowu w kłopoty. Kiedy oni studiowali księgę z zaklęciami i starali się dowiedzieć więcej o tryptyku, ona przygotowywała się do końcowych egzaminów. Mimo pełnego skupienia na podręcznikach, do jej uszu docierały informacje, jakie Sebastian pozyskiwał dzięki księdze Salazara Slytherina.

Cecilly wiedziała, że najlepiej byłoby spalić ową księgę. Tego samego zdania był Ominis. Nie potrafiła się jednak na to zdobyć. Sebastian silnie wierzył, że znajdzie tam odpowiedź, jak uratować Anne. Cecilly też miała taką nadzieję, choć przerażały ją treści zawarte w księdze.

Czternastego lutego wielu uczniów wybrało się do Hogsmeade, celebrować święto zakochanych.

Trójka Ślizgonów przebywała akurat w Wielkiej Sali, kiedy podszedł do nich Alexander Godwin, szóstoklasista ze Slytherinu, który zwrócił się ku Cecilly uprzejmym głosem:

– Wybrałabyś się dzisiaj ze mną na kawę i czekoladowe ciasto do Hogsmeade?

Cecilly była zaskoczona ową propozycją. Wyprostowała się i już miała zaakceptować zaproszenie, kiedy wtrącił się Sebastian, mówiąc:

– Przykro mi, ale Cece ma już plany.

– Tak? – Zapytała dziewczyna ze zdziwieniem.

– Tak. – Oznajmił pewnie Sebastian. – Przecież mieliśmy iść do Trzech Mioteł.

– Nie przypinam sobie...

– Prawda, Ominisie? – Sebastian przeniósł wzrok na przyjaciela, który wyglądał na równie zdezorientowanego co Cecilly.

Alexander spoglądał na trójkę Ślizgonów z niemałym zmieszaniem po czym uśmiechnął się nieśmiało do Cecilly, mówiąc:

– W takim razie udanego wypadu. Do zobaczenia.

Dziewczyna zerknęła pytająco na Sebastiana, który zdążył już wstać od stołu i z uśmiechem na twarzy, oznajmił:

– Chodźmy po nasze płaszcze. Idziemy do Hogsmeade.

Godzinę później, Cecilly przyglądała się rozanielonym i zakochanym parom, które tego dnia wypełniły pub Pod Trzema Miotłami. Gdziekolwiek spojrzała widziała czułe gesty, nieśmiałe pocałunki, te mniej nieśmiałe również, oraz ckliwe spojrzenia.

Przeniosła wzrok na swoich towarzyszy, którzy dyskutowali akurat o Klubie Pojedynków, popijając przy tym kremowe piwo. Sebastian dostrzegł jej spojrzenie i zapytał?

– I jak, Cece? Wolałabyś być teraz na nudnej walentynkowej randce z Alexandrem?

– Nie. – Oznajmiła szczerze dziewczyna. – Cieszę się, że jestem tu z wami.

•••

Zaklęcie niewybaczalne • Sebastian Sallow Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz