Delikatnie położyłem ją na tylnym siedzeniu, po czym przykryłem kocem znalezionym w bagażniku. Uśmiechnąłem się widząc jej delikatnie rozchylone usta, które miałem ochotę pocałować, ale bałem się, że ona się obudzi. Chciałem, żeby była moja i tylko moja. Nie wyobrażałem sobie, że ktoś inny mógłby ją dotykać, całować, skrzywdzić...
Meg przekręciła się i podłożyła ramię pod głowę. Włosy opadły jej na twarz, ale schyliłem się i delikatnym gestem założyłem wolne kosmyki za ucho. Uśmiechnęła się przez sen. Tak bardzo marzyłem, bym to ja był powodem tego uśmiechu. Przeszedłem dokoła samochodu, by wejść do środka, próbując cicho zamknąć drzwi od strony kierowcy. Miałem nadzieję, że silnik auta nie obudzi dziewczyny. Odpaliłem samochód i powoli opuściliśmy plażę, kiedy wyjechałem na autostradę.
Było już dość ciemno, słońce zaszło kilka minut temu. Uwielbiałem jazdę po zmierzchu, czułem się wtedy taki wolny. Jakby nic nie mogło zaburzyć szczęścia, które dawały mi powiewu wiatru we włosach. Odwróciłem głowę przez ramię upewniając się, że Meg nadal śpi. Zdałem sobie sprawę, że nie wiem w sumie gdzie mam jechać. Pojechanie do jej domu nie wchodziło w grę, szczególnie że jej ojca mógł przerazić widok człowieka oskarżonego o morderstwo ze śpiącą córką na rękach. Postanowiłem, że najlepszym wyjściem będzie zawiezienie jej do mojego mieszkania.
Po kilkunastu minutach jazdy spokojną autostradą byliśmy na miejscu. Zatrzymałem samochód na podjeździe, po czym podszedłem do drzwi, wyjąłem z kieszeni klucz i otworzyłem drzwi na oścież. Wyciągnąłem z auta Meg i ułożyłem ją sobie w ramionach. Znowu bezwładnie wtuliła się we mnie, wywołując u mnie uśmiech. Kolanem zatrzasnąłem drzwi auta i wszedłem do mieszkania. Mój dom nie był duży, jednopiętrowy, otoczony drzewami. Było cicho, jak zwykle, ale tym razem mnie to cieszyło, bo nic nie było w stanie zakłócić snu dziewczyny, która leżała w moich ramionach. Zastanawiałem się, czy wejść do salonu, ale po chwili namysłu postanowiłem jednak zostawić ją na łóżku w mojej sypialni. Wszedłem po schodach, po czym skierowałem się do niewielkiego pokoju z dużym łóżkiem, na którym położyłem Meg, okrywając ją kocem. Jej brązowe włosy ułożyły się delikatnymi falami na poduszce, okrywając prawie całą jej powierzchnię. Miałem ochotę się do niej przytulić, ale podejrzewałem, że nie byłaby zadowolona z takiego obrotu spraw. Ciągle czułem, że będzie mi trudno się do niej zbliżyć, mimo że już raz się całowaliśmy. Chciałem, żeby następnym razem to ona przejęła inicjatywę, bo miałbym pewność, że tego chce. Wciąż sam do końca nie wiedziałem, co mnie w niej pociągało, ale tak bardzo tęskniłem za jej widokiem, a kiedy już ją zobaczyłem, to coś się we mnie ruszyło. Nigdy nie czułem czegoś takiego przy innej dziewczynie. Delikatnie rzecz ujmując, byłem z innymi dziewczynami tylko z przyczyn czysto...fizycznych. Z Meg było inaczej, nie chciałem jej skrzywdzić. Ogromnie cieszył mnie fakt, że spróbowała mi zaufać, mimo wszystkich okoliczności, które towarzyszyły nam od początku, od naszego pierwszego spotkania.
Po raz pierwszy w życiu chyba się zakochałem.
Podszedłem do okna i pociągnąłem zasłony, wcześniej jeszcze zwracając uwagę na księżyc w pełni, który świecił dziś wyjątkowo jasno.
Wyszedłem z pokoju, po cichu zamykając za sobą drzwi. Skierowałem się na dół, do kuchni. Wyjąłem puszkę jakiegoś gazowanego napoju i kawałek kurczaka, który jakimś cudem ocalał z wczorajszej kolacji. Nie przeszkadzało mi, że był zimny, nie smakował tak źle z kromką chleba. Wziąłem jedzenie i przeniosłem się do salonu, gdzie zamierzałem spędzić dzisiejszą noc. Talerz odłożyłem na mały stolik i rozłożyłem niewielką kanapę, wyjmując z jej schowka jakąś kołdrę i poduszkę. Miałem ochotę włączyć telewizor, ale bałem się, że głośne dźwięki obudzą Meg. Leżąc w ciszy, doszedłem do wniosku, że jej rodzice muszą się martwić o to, gdzie jest ich córka. Wyszedłem z domu, podszedłem do auta, idąc po kamienistej alejce. Zauważyłem plecak Meg leżący na tylnym siedzeniu. Z bocznej kieszeni wyjąłem jej smartfona i napisałem krótkiego sms'a.