Gdyby nie ona, chyba rozłamałabym się na części i nie dał rady poskładać z powrotem. Była kimś, kto w tej jednej chwili powstrzymywał mnie przed załamaniem się.
-Muszę go zniszczyć, muszę zadzwonić do Harry'ego... - szeptałem jak szaleniec w amoku.
-Cii - uspokajała mnie Meg, gładząc mnie po włosach.
Przyciskałem swoją głowę do jej ramienia i czułem, jak w uspokajającym tempie biło jej serce. Rytm mojego mięśnia sercowego przypominał raczej młot pneumatyczny.
Wyswobodziłem się z ramion Meg, chociaż czułem się bardzo dobrze, mając ją tuż obok siebie.
Zacząłem krążyć po pokoju, trzymając ręce na głowie. Głośno wypuściłem powietrze z ust.
-Muszę go zabić - powiedziałem, wbijając pusty wzrok w okno.
-Niall, nie myślisz racjonalnie - zaczęła Meg.
-Wątpię, że masz jakieś inne rozwiązanie, które usunie Trevora z mojego życia na zawsze i jednocześnie zapobiegnie wsadzeniu mnie do więzienia. Co innego mogę zrobić? - zapytałem z desperacją w głosie.
-Usiądź - poprosiła Meg - Kręci mi się w głowie jak tak chodzisz w kółko.
Posłusznie zatrzymałem się, ale nie usiadłem. Pociągnęła za moje ramię, zmuszając mnie tym samym, bym opadł na kanapę obok niej.
-To nie jest twoja wina - powtórzyła stanowczo Meg.
Mimo iż to powiedziała, wciąż twierdziłem inaczej. Nie sądziłem, bym mógł to sobie kiedykolwiek wybaczyć. Gdybym w ogóle nie pojechał do tego wesołego miasteczka...
Odgoniłem od siebie myśli o rzeczach, którym i tak już nie mogłem zapobiec. Nie mogłem cofnąć czasu, nawet gdybym bardzo chciał.
-Niall, musisz mi w końcu powiedzieć, co się stało między tobą a Trevorem w przeszłości. Może dzięki temu chociaż w niewielkim stopniu zrozumiem, dlaczego on robi ci to wszystko. Nie wierzę, że chodzi o jakąś błahostkę, bo za coś mało istotnego, nie mściłby się tak okropnie. Mówiłeś, że działaliście w przeciwnych grupach, ale to trochę mało informacji, od kiedy sprawy zaczęły się naprawdę komplikować - powiedziała Meg.
Ocknąłem się, postanowiłem, że muszę wziąć się w garść. Tego chciał Trevor. Chciał, żebym się załamał, jakbym już nie trzymał się ostatkami sił. Prawda była taka, że na zewnątrz byłem silny i beztroski, ale w środku czułem, jakbym powoli się rozpadał.
-To dłuższa historia - odparłem, próbując zmienić temat.
-Jedyne, co teraz mamy to czas, Niall - powiedziała Meg - Opowiedz mi.
Westchnąłem i usiadłem tak, by mieć jej twarz na przeciwko mojej.
-Wszystko zaczęło się kiedy jeszcze byliśmy przyjaciółmi - zacząłem.
-Byliście przyjaciółmi?! - przerwała mi zaskoczona Meg.
-Trudno to sobie wyobrazić, prawda? - przytaknęła mi bezgłośnie - Powiedzmy, że nie byliśmy aniołami, ale tego chyba nietrudno się domyślić. W szkole cieszyliśmy się popularnością, chociaż bardziej z tego powodu, że słabsi się nas bali.
Poczułem na sobie karcący wzrok Meg.
-Nie, nie jestem z tego dumny - szybko dodałem - Z perspektywy czasu widzę, jaki byłem i czasami czuję się jak schizofrenik, bo sam siebie nie potrafię zrozumieć.
-Każdy ma swoją ciemną stronę - powiedziała dziewczyna.
-Możliwe, ale moja jest znacznie ciemniejsza i bardziej nieprzewidywalna niż kogokolwiek innego, uwierz mi - odparłem, po czym kontynuowałem dalej - To chyba przez nią związałem się z siostrą Trevora, Vicky.
