-Meg! Wstawaj! - dobiegło do mnie z dołu wołanie ojca.
-Ugh - mruknęłam i przekręciłam się na drugi bok.
Nadal byłam strasznie zmęczona, bo poszłam spać o pierwszej w nocy, nie zważając na to, że będę musiała tak wcześnie wstać. Niestety zdrowy rozsądek zdecydowanie przegrał z możliwością obejrzenia trzech nowych odcinków ulubionych seriali. Nie moja wina, że stacje telewizyjne postanowiły je nadać akurat w przeddzień pierwszego dnia nowego roku szkolnego. Nowy rok szkolny - trzy krótkie słowa, które momentalnie wywoływały we mnie mdłości. To nie jest tak, że nie lubiłam szkoły. Po prostu fakt, że wakacje dobiegły końca sprawiał, że nie miałam ochoty nawet wstawać z łóżka, nie mówiąc już o umyciu się, czy nałożeniu na siebie jakichś ubrań.
Mocno wtuliłam się w poduszkę, moje oczy nadal były zamknięte.
-Meg! - tym razem głos taty był głośniejszy, z czego wywnioskowałam, że wchodzi po schodach.
Pomyślałam, czy może nie warto by udać, że jestem chora, mam gorączkę, ospę wietrzną, a może po prostu jestem obłąkana i nie obędzie się bez pomocy dobrego psychiatry. Z wymienionych symptomów chyba najbliżej było mi do tego ostatniego. Były to jednak tylko przypuszczenia, w rzeczywistości i tak wiedziałam, że ojciec nie nabierze się na żaden z nich, bo za dobrze mnie zna. Inna sytuacja miałaby miejsce, gdyby chodziło tylko o nabranie Alison, chociaż i ona zdawała się poznawać mnie coraz bardziej, co w najmniejszym stopniu mi się nie podobało. W poprzednim roku kilka razy strasznie pokłócili się z tatą, kiedy moja macocha pozwoliła mi nie iść do szkoły, ale ojciec od razu po powrocie z pracy zobaczył, że symuluję. Czasami zastanawiałam się, czy byłoby odpowiednie pomyśleć o karierze aktorki, skoro tak dobrze kłamałam w żywe oczy nawet moim bliskim. Chociaż właściwie...Alison nie była mi bliska. I nie sądziłam, że kiedykolwiek mogłoby się to zmienić. Z jednej strony wiedziałam, że tata ma prawo do szczęścia, ona sama próbowała być miła, nie narzucała mi się, ale nigdy jej do siebie nie dopuściłam. Nie pozwoliłam na jakiekolwiek zbliżenie, okazanie choć najmniejszych emocji. Al chyba pogodziła się z tym już na początku, co pozwoliło nam mieszkać wspólnie w jednym domu bez większych konfliktów.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk naciskanej klamki.
'I tak tu nie wejdziesz, zamknęłam je na klucz od środka' pomyślałam z przebiegłym uśmiechem.
-Meg! Otwórz drzwi, bo znów się spóźnisz, a to pierwszy dzień! - nie rozumiałam dlaczego głos ojca był taki uradowany. Brzmiał, jakby reklamował najnowszy produkt jakiejś zagranicznej firmy, który 'działa cuda, za jedyne cztery stówy'. Ja osobiście nie widziałam w obecnej sytuacji nic zachęcającego.
-Meg! - powtórzył moje imię już chyba po raz tysięczny, co zmusiło mnie do powolnego odłożenia na bok kołdry. Otworzyłam najpierw jedno oko, potem drugie, przetarłam je, ziewnęłam i przeczesałam włosy palcami. Głęboko westchnęłam i odparłam:
-Już idę, nie musisz wyważać drzwi - po czym wstałam z łóżka i wciąż półprzytomna podeszłam do drzwi i otworzyłam je ukazując moim oczom zdziwioną minę ojca.
-Czyś ty zwariowała? - zapytał, rozkładając ręce - Masz być gotowa za pół godziny, inaczej się spóźnimy, nie zapominaj, że musimy też podrzucić do szkoły twojego brata, który w przeciwieństwie do ciebie jest już gotowy od dłuższego czasu.
Jak na zawołanie, za plecami ojca przeszedł Ashton, pokazując mi język i robiąc te wszystkie miny, dzięki którym wyglądał jak orangutan proszący o banana w zoo. Naprawdę wątpiłam w fakt, iż ktoś z tak niskim ilorazem inteligencji może być ze mną spokrewniony. Czasami zastanawiałam się, czy on przypadkiem nie jest adoptowany.
