Niall przez chwilę stał w miejscu patrząc w stronę, z której dobiegł dźwięk wystrzału. Widziałam jak jego wzrok momentalnie skamieniał, a źrenice rozszerzyły się, sprawiając, iż oczy wydały mi się ciemniejsze niż były w rzeczywistości. Sama też stałam nieruchomo nie wiedząc co mam dalej robić, jak się zachować. Biec w stronę wesołego miasteczka, czy raczej w stronę samochodu, by wsiąść i odjechać stąd jak najszybciej? Nigdy wcześniej nie słyszałam jak ktoś strzelał. No, może słyszałam, ale jedynie podczas oglądania CSI w telewizji albo w czasie zawodów sportowych, kiedy sędzia dawał znak do startu.
Słowo, które idealnie określałoby stan, w którym się wtedy znajdowałam to szok.
Niall ocknął się po kilku sekundach, które mi wydawały się trwać o wiele dłużej, całą wieczność. Nie zwracając na mnie uwagi rzucił się biegiem w stronę wesołego miasteczka. Nie zastanawiając się długo ruszyłam jego śladem, ale trudno było mi go dogonić, mimo mojej całkiem niezłej kondycji. Kiedy Niall dobiegł już na parking z głowy spadł mu fullcap, ale nie zwrócił na to uwagi. Ja też nie zaprzątałam sobie tym głowy, więc czapka po prostu została na twardej ziemi niedaleko samochodu zostawionego tu wcześniej przez Nialla.
Przystanęłam na chwilę przed bramą prowadzącą do lunaparku i oparłam się o jeden z żelaznych prętów, bo zaczęło kłuć mnie w boku i tym samym straciłam chłopaka z oczu, kiedy wbiegł gdzieś między namioty. Korzystając z chwili wytchnienia i możliwości złapania oddechu czujnie rozejrzałam się dookoła. Nie dostrzegłam nic, co by mnie zdziwiło lub zaniepokoiło. Właściwie nie wiem, czego oczekiwałam...Ruszających się krzaków? Zamaskowanej osoby stojącej za moimi plecami? Nie wiedziałam kto oddał strzał, równie dobrze mogło to być jakieś nieporozumienie, chociaż intuicja podpowiadała mi, że to bardzo mało prawdopodobne.
Po chwili ruszyłam w stronę namiotów, gdzie wcześniej pobiegł Niall, mając naiwnie nadzieję, że zaraz wyjdzie zza rogu i uspokoi mnie mówiąc, że to tylko Josh czyścił broń czy coś w tym stylu.
Jakże głupie było moje myślenie, ale w obliczu wydarzeń, które się rozgrywały nie potrafiłam myśleć logicznie. Krążyłam więc przez kilka minut między kolejnymi atrakcjami wesołego miasteczka, szukając chłopaka, z którym tu przyjechałam.
-Niall! Niall! - będąc aż tak zdesperowana zaczęłam raz po raz wykrzykiwać imię chłopaka, mając nadzieję, że mi w końcu odpowie.
Niestety, wokół mnie nadal było niepokojąco cicho. 'Cisza przed burzą' pomyślałam, ale próbowałam jednak odgonić od siebie te myśli, bo nie brzmiały one zbyt optymistycznie.
W pewnym momencie usłyszałam jakieś ciche szuranie dochodzące zza tyłów namiotu obok którego stałam. Pewnym, ale wolnym krokiem wyjrzałam zza rogu i przeraziło mnie to, co zobaczyłam.
Na ziemi leżał mężczyzna, który jeszcze kilkadziesiąt minut temu ściskał moją rękę i uśmiechał się szeroko. Niall klęczał nad nieprzytomnym Joshem i przykładał ucho do jego ust, sprawdzając zapewne, czy oddycha.
Podniosłam dłonie, zakrywając nimi połowę twarzy w geście szoku i przerażenia. Do oczy naszły mi łzy, których za nic nie mogłam powstrzymać. Z ust wydobył mi się cichy szloch, który spowodował, że Niall obrócił się i zobaczył, że za nim stoję.
-Meg - powiedział zachrypniętym głosem - W samochodzie, w schowku jest apteczka, musisz mi ją przynieść.
Niall rzucił mi kluczki, które jakimś cudem udało mi się złapać.
Spojrzałam jeszcze raz na ciało Josha, próbując zlokalizować miejsce, gdzie został zraniony kulą. Zauważyłam, że bok jego koszulki przesiąkł krwią, która teraz skapywała na zieloną trawę, barwiąc ją na ciemnoczerwono.
![](https://img.wattpad.com/cover/41016078-288-k74519.jpg)