V Tacy jak ja nie potrafią kochać prawdziwie

5.6K 196 53
                                    

Lily

Jest 4 lekcja, a ja mam okienko. Postanawiam iść do biblioteki z Naomi i się pouczyć do filozofii, z której za godzinę mam sprawdzian. Temat wydaje się prosty lecz i tak wolę sobie powtórzyć.

Idziemy korytarzem na parterze i widzimy niedaleko stojącą Panią Wilson, która jak zawsze zaczepia, każdą nową ofiarę i aż do dzwonka opowiada o swojej wnuczce, o której chyba już wiem więcej niż o swoich siostrach. Jednak siostrze. Jednej siostrze.

Udało nam się przejść niezauważone, ponieważ rozmawiała z jakimś uczniem, który jak się zdaje był z pierwszej klasy.

Wchodząc do biblioteki zauważam, że przez wakacje trochę się w niej zmieniło. Ściany, z których jeszcze dwa miesiące temu zaczynała odchodzić farba, teraz są pokryte nowym, ładniejszym i świeżo pomalowanym odcieniem brązowego. Przy wejściu siedzą dwie cudowne Panie bibliotekarki, które uwielbiam. Regały znajdują się na, każdej ścianie,a nawet same je tworzą. Czuje się tu jak w niebie. Na środku biblioteki stoi kilkanaście biurek na, których znajdują się lampki i kilka komputerów.

-Ej, a pamiętasz jak nauczyciel z fizyki mówił o tym nowym uczniu, który od następnego półrocza ma przyjść do tej szkoły? Podobno będzie w 5 klasie-mówi moja przyjaciółka gdy siadamy przy stolikach

-Nie, nie pamiętam-bardzo dobrze pamiętam-Mieliśmy uczyć się filozofii, a nie rozmawiać o twoich nowych chłoptasiach, których jeszcze tu nie ma

-Niby tak-i już wiem, że coś doda-Ale i tak wszyscy dobrze wiemy, że ty masz wykute to na blachę, a ja potrzebuję rozrywki. Czy nie możesz raz wyluzować?

-No sorry, że nie jestem wyluzowana jak te wszystkie rozpieszczone bachory co po kiblach jarają zioło, zaliczają, każdą osobę, która jest w pobliżu i chodzą na wypasione imprezy w rezydencjach ich rodziców-Okej, trochę mnie poniosło

-Hej, Lily jesteś pewna, że dobrze się czujesz? Bo w sumie od rana jesteś jakaś blada.

-Nic. Mi. Nie. Jest.

-Muszę iść przepraszam.

Wstałam szybko, zabrałam swoje rzeczy i poszłam prosto do łazienki. Wiedziałam co się dzieje. Byłam tego świadoma i nie mogłam pozwolić aby ktokolwiek zobaczył mnie w takim stanie. Od lat zdarzają mi się takie incydenty. Zazwyczaj w miejscach bardziej odosobnionych lecz są też właśnie takie przypadki jak dzisiaj. Niekiedy się nasilają, a niekiedy ledwie je odczuwam. Ataki paniki pokazują mi, że dalej potrafię poczuć coś bardziej niż lekko.

Wbiegając do łazienki cała się trzęsłam, nie mogłam złapać oddechu i miałam przy sobie telefon, a to oznaczało jedno...aby atak ustał, musiałam skupić się na innym uczuciu.

Weszłam do ostatniej kabiny, zza etui wyjęłam żyletkę, zdjęłam spodnie do kostek i to zrobiłam. Kreska po kresce. Kreska po kresce...

Po kilkunastu minutach atak ustał, a ja mogłam zakończyć to co zaczęłam ale problem jest taki, że nie chciałam kończyć, ja chciałam to dopiero zaczynać, ja chciałam żeby to był dopiero początek...ja chciałam móc czuć cokolwiek innego niż tą cholerną pustkę.

I nagle słyszę dzwonek.

Mam 5 minut na przejście z jednego końca szkoły na drugi tak aby zdążyć.

Kurwa.

Biegnę. Biegnę przed siebie i popycham ludzi, którzy stoją mi na drodze bo wstyd mi spojrzeć im w twarze.

Będą cię oceniać-mówię sobie w głowie

Będą gadać

I dotarłam. Idealnie z dzwonkiem wbiegłam do klasy. Na filozofii siedzę w 3 ławce. Przede mną siedzi chłopak o imieniu Alex, jest wysoki, ma blond włosy i brązowe oczy, a za mną dla odmiany siedzi dziewczyna na, którą każdy mówi śnieżka, mówią to dlatego, że jest do niej bardzo podobna i każdy uważa to za słodkie ale nie ja. Kto wymyśla jakieś dziwne przezwiska? Żałosne

Now and Always [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz