Dzisiejszej nocy mało spałam. Głównie powodem był bal zaręczynowy, który za zaledwie kilkanaście godzin się odbędzie. Przez te kilkadziesiąt dni znacznie poprawiłam swoje stosunki z Carterem i szczerze mogłam przyznać, że zaczęliśmy się rozumieć. Nie chciałam zapeszać, ale naprawdę cieszyłam się, że nasza relacja stała się nieco normalna.
Od samego rana w całym pałacu było pełno służby. W końcu mogłam zauważyć ich liczebność. Nigdy nie widziałam tylu ludzi w jednym miejscu, nawet gdy organizowałam bale wielkich biznesmenów, którzy współpracowali z S&S, a nawet na imprezach moich rodziców.
-Mówię ci, białe piwonie i róże są najlepszych rozwiązaniem. Możemy jedynie dodać lekko różowe, małe różyczki, gipsówkę oraz aspekty zieleni – kreśliła w szkicowniku Kylie. Musiałam przyznać, że dziewczyna niezbyt potrafiła rysować, więc odebrałam z jej rąk zeszyt i sama zaczęłam rysować.
-Do ślubu został jeszcze ponad miesiąc, Kylie – zauważyłam. - Nie musimy już wszystkiego mieć pozaplanowego. Na razie musimy skupić uwagę na dzisiejszym balu.
-Uwierz mi, że Carter wszystkiego dopilnuje. Pod jego czujnym okiem wszystko będzie perfekcyjne – zachichotała. - Proste obrusy, święcąca podłoga, a sztućce tak czyste, że nawet pomalować się w nich będziemy mogły.
-To chyba dobrze, że przywiązuje do wszystkiego uwagę – wzruszyłam ramionami. - Mam tak samo.
-Oh i znów jesteście do siebie podobni – odparła wyrzucając ręce w górę. - Naprawdę, lepiej dobrać się nie mogliście.
Razem z Kylie siedziałyśmy na naszych dwóch białych huśtawkach i obserwowałyśmy ludzi, którzy przygotowywali ten olbrzymi bal. Byli niczym mrówki w mrowisku, lecz nie dziwiłam się im. Na przyjęciu ma się pojawić wiele poważnych biznesmenów, capo innych mafii, które są zaprzyjaźnione z mafią Casadire, znajomi, rodzina. Wszystko by było idealne, gdyby nie fakt, że nie będą znała stąd nikogo. Moim jedynym pocieszeniem jest to, że Kylie ledwo znała tych ludzi.
-Jak sądzisz, jeśli tutaj jest około dwieście osób to ile będzie na waszym ślubie – zagadnęła dziewczyna.
-Nie wiem, trzysta? - palnęłam. - Carter powiedział, że to i tak okrojona wersja listy gości. Już powoli boję się co będzie na naszym weselu.
-Nie zauważysz nawet tej liczby. Bo jeśli koś jest zakochany, tak jak ty i Carter to nie zobaczycie nikogo na sali prócz siebie.
-Mhm – przytaknęłam wiedząc, że nie mogę pisnąć ani słówka małej Kylie. Prawdę znał tylko Xemi, z którym praktycznie codziennie rozmawiałam. Ten smok był całkiem zabawny.
-Szczególnie teraz. Ostatnio coraz bardziej mój brat jest szczęśliwy i patrzycie na siebie, jak zakochani ludzie. Jest to naprawdę, całkiem miła odmiana mojego rodzonego, starszego braciszka.
-Uwierz mi, że też ją znaczniej lubię – odparłam zgodnie z prawdą.
Gdy zbliżała się dziesiąta rano postanowiłyśmy zjeść śniadanie. Razem z Kylie umówiłyśmy się na podziwianie wschodu słońca na naszych huśtawkach, a rozmowy potoczyły się całkiem płynnie, dlatego minął długi czas, dopóki zorientowałyśmy się, że nie ma nas w środku pałacu od kilku godzin.
Od razu wchodząc do kuchni umyłyśmy ręce i zrobiłyśmy śniadanie. Obydwie od pewnego czasu jemy sałatkę z owocami, a dodatkiem są tosty lub jajecznica. Czasem zmieniamy dodatek do naszych owoców, ale tylko wtedy, gdy mamy chęci do gotowania. Dzisiaj nie miałyśmy ich, dlatego postawiłyśmy na mieszankę arbuza, truskawek, ananasa, mango, borówek, winogron oraz kiwi z kilkoma listkami świeżej mięty. Obok miski z przygotowanymi owocami miałyśmy tosty francuskie.
CZYTASZ
His Sweet Obsession
Любовные романыNiby przyszły dziedzic tronu oraz capo jednej z największych mafii na świecie. Niby normalna dziewczyna z przyjaciółmi u boku oraz "kochającą" rodziną. Niby dwa różne światy. On - to człowiek, przed którym matki chronią swoje córki. Ludzie nazywają...