Rozdział 32

59 2 0
                                    

Minęło kilka dni od feralnego dnia, gdzie uciekłam wraz z Kylie z zamku. Przez ten czas wiele sobie nawzajem wyjaśniliśmy i choć wszystko wróciło do normy miałam dziwne uczucie, że zaraz znów coś się zepsuje.

Dzisiejszego ranka wstałam u boku Cartera. Gdy tylko spojrzałam na mężczyznę nie mogłam powstrzymać się od lekkiego uśmiechu. Przy jego małym ruchu jeden z kosmyków włosów zsunął się na twarz mężczyzny. Odgarnęłam go i nadal przyglądałam się mężowi.

-Długo już to robisz? - zapytał nie otwierając oczu.

-"To", czyli co?

-Przyglądasz mi się.

-Nie – pokręciłam leniwie głową przewracając się z boku na plecy. - Nie przyglądam ci się.

W odpowiedzi dostałam jedynie śmiech mężczyzny. Złożyłam na jego ustach soczysty pocałunek i uśmiechnęłam się w jego stronę.

-Kocham cię, wiesz?

-Ja ciebie też kocham, Dzwoneczku.

Leniwie wstaliśmy z łóżka, aby przygotować się na śniadanie z rodzeństwem Cartera. Postanowiliśmy wziąć wspólną kąpiel, ponieważ rzadko zdarzają się dni, w których możemy spędzić razem poranki. Zazwyczaj to mężczyzna się śpieszy do gabinetu, ponieważ musi czuwać nad interesami. Nie winiłam go za to, ponieważ wiedziałam, że to jego praca i obowiązek.

Gdy tylko wyszliśmy z łazienki obydwoje byliśmy doprowadzeni do porządku. Miałam już pokręcone włosy i myślałam nad moim dzisiejszym ubiorem. Padło na białą sukienkę z różowymi, minimalistycznymi kwiatami. Jako dodatek na włosy przypięłam kokardę i wzięłam się za makijaż.

-Nie maluj się za bardzo – wtrącił się Carter, gdy zasiadałam się do stołu, gdzie miałam rozłożone kosmetyki. Nie miałam ich za wiele. Błyszczyk, rozświetlacz, tusz do rzęs oraz korektor. - Kocham cię naturalną, więc nie musisz się upiększać.

-To zrobię to, aby nikogo nie przestraszyć swoim wyglądem – zachichotałam.

-Jeśli ja uważam, że jesteś piękna, inni też powinni. W końcu jestem królem i samym Muerte negra, prawda? - odarł opierając się o framugę z założonymi rękoma. Ja natomiast przejechałam usta błyszczykiem. - A poza tym, kocham twoje słodkie piegi.

Gdy skończyłam się malować, razem z Carterem poszliśmy do kuchni. Tam widzieliśmy jak Kylie przekładała ostatniego naleśnika na talerz. Następnie położyła go na środku wyspy kuchennej i usiadła obok Xaviera. Po chwili zauważyła nas i poprosiła, abyśmy do nich dołączyli.

W trakcie spożywania posiłku kątem oka zauważyłam Xemi'ego. Mój mały smok spoglądał na kalendarz, który był wywieszony na jednej ze ścian. Patrzył na niego ze smutnym wyrazem twarzy i nieszczególnie śpieszyło mu się szukać dalej jego gołębia.

Po chwili sama spojrzałam na kawałek papieru i uświadomiłam sobie, że za tydzień wygasa moja prośba do Cartera, a ja nadal nie usłyszałam nic w sprawie tajemniczych zdjęć.

Wtedy zrozumiałam smutek ducha. On sam, gdy dowiedział się o mojej propozycji nie był zbytnio zachwycony.

-Co się stanie po upływie dwóch tygodni? - zapytał, gdy siedzieliśmy w bibliotece.

-Wracam do Paryża, a Carter wszystko odkręca i wracam do normalności – odpowiedziałam, po czym doszedł do mnie sens wypowiedzianych słów.

-Czyli... opuszczasz mnie? - Xemi spojrzał na mnie, a widok jego załzawionych oczu mnie dobijał.

-Przecież możesz ze mną lecieć, prawda? Sam mi to kiedyś tłumaczyłeś, że kiedy duch znajdzie kogoś, kto będzie go pamiętał, może zwiedzać praktycznie cały świat – odparłam.

His Sweet ObsessionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz