Rozdział 11

85 3 0
                                    

Dziś obudziło mnie szturchanie za ramię. Nie mając jeszcze świadomości, że tak naprawdę nie jestem w swoim apartamencie przewróciłam się na drugi bok. Jednak, gdy moja pobudka powtórzyła się po raz drugi otworzyłam oczy i od razu zauważyłam cwaniacki uśmieszek Xaviera.

-Słodko spałaś Płomyczku – powiedział na wstępie. - Wstawaj, zaraz przypłyniemy do portu i powinnaś już wstać.

Po wypowiedzeniu całej informacji poszedł do drzwi, aby dać mi chwilę prywatności. Chwilę potem spojrzałam na miejsce obok mnie, gdzie spał Carter dzisiejszej nocy. Gdy już powoli odpływałam, poczułam jak materac się pode mną ugina. Wtedy wiedziałam, że nie mam na co liczyć i musiałam pogodzić się z faktem, iż będę już z nim spać przez kilka następnych dni. Według mężczyzny jestem jego, choć niekoniecznie zgadzam się z tym stwierdzeniem.

Po upłynięciu kilku minut wyszłam z łóżka i weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic pozwalając swojemu ciału trochę ulżyć, a następnie dokładnie wysuszyłam włosy ręcznikiem. Chwilę potem postanowiłam poszukać czegoś do ubrania. Wtedy na koszu na pranie zauważyłam sukienkę i komplet bielizny.

-Jak widać ktoś tu ma fetysz do sukienek – odparłam biorąc ją w dłonie.

Mogłam przyznać, że ten, kto ją wybierał ma świetny gust. Była ona pudrowo różowa, z szerokimi rękawami oraz gorsetem. Sięgała mi ledwo do kolan, ale musiałam przyznać, że idealnie komponowała się wraz z moimi blond włosami.

Miałam dużo czasu dla siebie, dlatego postanowiłam skorzystać z dodatków, które zaoferowano mi w łazience. Gdy tylko moje włosy były suche, – ponieważ zawsze dziękowałam Bogu, że miały przypadłość szybkiego schnięcia – upięłam je w wysokiego kucyka i zawiązałam białą kokardą. Kilka kosmyków wyciągnęłam na wierzch i pomalowałam usta bezbarwną pomadką.

Gotowa założyłam na gołe stopy białe balerinki, które były na mnie przygotowane, a następnie usiadłam we wnęce okna, aby przyglądać się pięknemu oceanowi. Czekając tak na Cartera usłyszałam kroki zbliżające się do drzwi. Wiedząc, że to on zwróciłam twarz w kierunku wejścia, lecz nie doczekałam się jego. W zamian natomiast otrzymałam możliwość podsłuchania rozmowy obydwóch braci.

-I jak – usłyszałam Xaviera. - Ile jeszcze zostało nam do portu.

-Jakieś pół godziny – mruknął Carter. - Znad horyzontu widać już Królestwo i myślę, że powinienem przygotować moją małą dziewczynkę na zejście na ląd.

-Carter, ona tu nie pasuje – zauważył jego brat. - Jest zbyt... inna.

-Inna, czyli jaka?

-Nie odnajdzie się wśród totalnie innych zasad, które panują w naszej krainie. Przecież sam wiesz, jakie to było ciężkie dla Kylie, choć wychowywała się tu.

-Spokojnie, nauczę ją życia wśród nas - zapewnił.

-Tylko szybko. Do ślubu zostało zaledwie kilka tygodni, a nasz Płomyczek nie dość, że ma zbyt cięty języczek, to zbyt bardzo jest nieświadoma tego, co będzie się z nią działo.

Reszty rozmowy nie usłyszałam. Chwilę potem drzwi otworzyły się i w nich stanął Carter. Nigdzie w pobliżu nie zauważyłam Xaviera, dlatego uznałam, że cisza oznaczała odejście jednego brata od drugiego.

-Wyspałaś się? - zapytał zamykając drzwi.

-Mhm – potaknęłam głową.

-Za niecałe pół godziny powinniśmy być w Królestwie. Poznasz mojego ojca i siostrę, natomiast muszę cię przed pewnymi kwestiami przestrzec. Uwierz mi, że u nas panują inne zasady niż w twoim normalnym życiu i mam nadzieję, że będziesz się ich słuchać. Będziesz moją przyszłą żoną, dlatego nie jest ci dane uciekanie, szlajanie się i złe zachowywanie się. Będziesz mogła się poruszać jedynie w towarzystwie moim, Xaviera lub Kylie, naszej siostry. A co do mojego ojca... nie masz prawa się odezwać bez jego pozwolenia. To on na razie dyktuje nam nasz każdy krok i powinnaś się z nim zgadzać i bezwarunkowo wypełniać. Jeśli nie – spotka cię kara. Zrozumiano?

His Sweet ObsessionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz