Rozdział 18

46 3 0
                                    

-Scarlett! - ze snu wyrwał mnie cichy szept. - Wstawaj już, dochodzi dziesiąta rano.

-No właśnie, Kylie, dziesiąta rano – burknęłam. - O tej porze ludzie jeszcze śpią.

-No weź – pociągnęła mnie za ramię. - Zrobiłam nam śniadanie. Ubierzesz się, ja tu poczekam i zjemy razem w kuchni. Mamy przed sobą wspaniały dzień!

-Mhm.

Po kilku minutach otworzyłam oczy i wstałam z łóżka. Dziewczyna odprowadziła mnie wzrokiem do łazienki, gdzie wzięłam szybą kąpiel i zarzuciłam na siebie szlafrok. Kiedy wyszłam z pomieszczenia, przed sobą widziałam już Lee z sukienką w rękach.

-Masz dwa razy więcej ubrań ode mnie, co jest dość niepokojące – uznała. - W sumie, wszystko kupuje ci mój brat, który nie wie co to umiar. Mniejsza... ta jest ładna – oświadczyła podając mi błękitną sukienkę.

Ubrałam się w piękną suknię, a następnie wróciłam do dziewczyny. Razem usiadłyśmy na tarasie i zaczęłyśmy jeść musli oraz sałatkę z owoców, które przygotowała Kylie.

-Kocham arbuza – jęknęłam biorąc jego kęs. - Od zawsze mogłam go jeść kilogramami.

-Tak jak Carter – zachichotała. - Każde wakacje spędzone w jakiś innych ciepłych krajach spędzał na jedzeniu arbuzów. Razem z Xavierem śmialiśmy się z niego, że wycieczka bez arbuza do wycieczka stracona.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Na jej uwagę zaśmiałam się cicho.

-Pasujecie do siebie – odparła biorąc kawałek ananasa do buzi. - Kochacie te same rzeczy, a to już jakiś znak.

-Być może – zachichotałam cicho, próbując nie brzmieć na zdenerwowaną.

-Jeszcze wczorajsze zakrycie kantu stołu – rozmarzyła się, uśmiechając się promiennie. - To była najmilsza rzecz, jaką mój brat kiedykolwiek zrobił dla jakieś kobiety. A co do was... zgodził się na bal?

-Oh, tak – potaknęłam głową. - Zamierzam z nim po południu o tym porozmawiać.

-Jak super! - zapiszczała. - Chodź, pokarzę ci coś.

Obydwie zostawiliśmy na stoliku nasze owoce i wyszłyśmy z pokoju. Dziewczyna od razu zaciągnęła mnie do biblioteki, gdzie usiadłyśmy przy zamkniętej skrzyni.

-Wszyscy żyją w przekonaniu, że zgubiono klucz do tej skrzyni, a jest zbyt piękna, aby ją zniszczyć – zaczęła sięgając ręką w stronę jej naszyjnika. - Tak naprawdę ja go mam. Ten kufer należał kiedyś do mamy. Kiedy byłam młodsza pokazywała mi jej nowe projekty na sukienki. Kochała rysować, projektować ubrania – wyliczała. - Kiedy miałam sześć lat podarowała mi dostęp do skrzyni i tak oto, gdy tęsknię za nią, spoglądam tu i czasem sama coś wrzucam. Teraz, gdy dołączyłaś do naszej rodziny mogę ci uchylić rąbka tajemnicy.

Po kilku sekundach, dziewczyna odkluczyła kłódkę i uniosła powłokę. W środku zauważyłam kilka książek, świetlistego materiału oraz szkicowników, kartek i listów. Co jakiś czas zauważyłam płatki ususzonych kwiatów.

Gdy Kylie wyciągnęła jeden ze szkicowników, otworzyła na właściwej stronie i podała mi stos kartek do rąk.

-Spójrz, mama projektowała suknie nawet dla przyszłych żon moich braci. Wszystkie kreacje na śluby, zaręczyny, urodziny, dziesięciolecia różnych okazji... ona już wiedziała. Ona była pewna tego, że kiedyś w końcu będziemy wszyscy szczęśliwi.

-Jeśli będę miała wolny wybór co do sukni, chętnie zaprojektuję taką, jak twoja mama. Nie będę zabierać ci tego szkicu. Miałam lekcje rysowania w szkole, więc co nieco potrafię – odparłam. - Obiecuję, że spełnię małe marzenie waszej mamy.

His Sweet ObsessionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz