Rozdział 22

44 4 0
                                    

Dzisiejszego ranka w ogóle się nie śpieszyłam. Wszystko szło swoim tempem, a ja chciałam korzystać z każdej minuty tego dnia. Mogłam przyznać, że naprawdę miałam dobry humor i sądziłam, że nic nie może mi go zepsuć.

Gdy tylko otworzyłam oczy zauważyłam Xemi'ego, który siedział na miejscu Cartera, którego nie było. Od razu zmarszczyłam czoło. Dochodziła dopiero ósma. O tej porze mężczyzna dopiero się budził.

-Oh, ktoś pukał do waszych drzwi i pilnie go potrzebował – poinformował duch widząc moje zmieszanie.

-Dzięki, Xemi. I przy okazji... dzień dobry, duszku.

-Mam nadzieję, że się wyspałaś – odparł.

-Nawet nie wiesz jak – odpowiedziałam przeciągając się. - Najchętniej zostałabym w łóżku przez cały dzień.

Po chwili duch podszedł do okien tarasowych i wyjrzał przez nie.

-Nie warto marnować takiej pogody na bezczynne leżenie, Scatt - skrzywił się. - Wyjdź na świeże powietrze, a się przekonasz.

Niechętnie wyszłam z łóżka i otworzyłam drzwi tarasowe. Musiałam przyznać mu rację. Pogoda była wręcz nieziemska i nie mogłam się doczekać całego dnia i wieczoru, którego na pewno spędzę w ogrodzie lub na tarasie.

Korzystając z okazji, że już wstałam od razu poszłam do łazienki, aby wziąć kąpiel i zrobić kilka podstawowych rzeczy. Po pół godzinie byłam już gotowa i zeszła po schodach ubrana w krótką, zwiewną sukienkę oraz białe tenisówki, aby mi do niej pasowały.

Od razu weszłam do kuchni, gdzie nie było nikogo prócz zaspanej Kylie. Dziewczyna wpatrywała się w miskę wypełnioną płatkami z mlekiem.

-Zły dzień? - zagadnęłam.

-Zła pobudka – odparła. - Xavier postanowił wylać na mnie kubeł zimnej wody i spierdalać gdzie pieprz rośnie. Za to u ciebie jak widać radosny początek dnia, co?

-Nawet nie wiesz jak – uśmiechnęłam. - Nie warto marnować tak pięknego czasu na złoszczenie się, czy zasypianie na siedząco.

-Oddaj swoją pogodę ducha mi. Przyda się.

Na jej odpowiedź jedynie uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam robić mrożoną kawę. W tym czasie dziewczyna skończyła swoje śniadanie i poszła się przebrać, a ja wyszłam na taras. Od razu usiadłam na jednym z krzeseł i podkuliłam nogi. Tak przez następną godzinę podziwiałam wędrujące ku górze słońce, popijając mój chłodzony napój.

-Nie wiem jak ty, ale lubię tą wyspę – odparł Xemi pojawiając się na stole przede mną. - Zawsze jest tu ciepło, a samo Królestwo nosi ze sobą wiele zagadek.

-Zagadek? - zaciekawiłam się.

-Na przykład Magiczny Las. Szczerze mówiąc nawet magiczne stwory nie znają go w całości. Jest tam mnóstwo jaskiń, wąwozów, naprawdę ciężko się w tym wszystkim połapać.

-Chciałabym to zobaczyć – wypaliłam.

-Kiedyś cię tam zabiorę – odparł. - Koniecznie w nocy. Wtedy księżyc jest bliżej niż myślisz, świetliki bawią się w berka, a magia wręcz pachnie.

-Nie wierzę, że mogłeś takie cudo stracić – powiedziałam cicho. - To wszystko brzmi tak pięknie, a ty z dnia na dzień to utraciłeś.

-Wszystko się kiedyś kończy, Scatt. Nawet pobyt w domu.

Po godzinnej rozmowie z Xemi spoglądając na królewski ogród poczułam chłód. Od razu z mojej twarzy zrzedł uśmiech, ponieważ wiedziałam, że duch uciekł. Po chwili zrozumiałam dlaczego. Na taras wszedł Carter, który wręcz kipiał ze złości. Zauważyłam to przez jego nerwowo stawiane kroki oraz to, że nawet mnie nie zauważył, gdy oparł się o balustradę i odpalił papierosa.

His Sweet ObsessionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz