Rozdział 10

102 3 0
                                    

Gdy tylko otworzyłam oczy dopadł mnie olbrzymi ból głowy, a następnie przypominałam sobie wydarzenia, które pamiętam jako ostatnie. Po kilku minutach przywróciła mi się cała pamięć. Naprawdę nie mogę uwierzyć w to, co się działo.

Duże prawdopodobieństwo jest takie, że moi przyjaciele odczytali mój rzekomy list i są na mnie wkurwieni. A co dopiero Chase...

Za wszelkie skarby chciałam się zakopać pod ziemie. Nie mogłam sobie wyobrazić, co aktualnie się wokół mnie dzieje, więc na chwilę zamknęłam oczy i zaczęłam rytmicznie oddychać. Po chwili znów je otworzyłam i postanowiłam rozejrzeć się po pomieszczeniu.

Było drewniane i bardzo przytulne. Dodatki były utrzymane w złotym i beżowym kolorze. Po jakimś czasie jednak zdałam sobie sprawę co się dzieje – jestem na pieprzonym statku.

Cały czas mną buja, a gdy tylko spojrzałam zza okno, zauważyłam wodę... i tylko wodę. Gdybym była teraz na jakieś rekreacyjnej wycieczce, czy nawet służbowej zrobiłabym wiele zdjęć oceanu lub morza – czymkolwiek to jest - na którym się znajdujemy, lecz nie było to możliwe. Ujrzałam, że mój lewy nadgarstek jest przypięty do wezgłowia łóżka.

Ja pierdolę, w co ja się wpakowałam...

Po dłuższym czasie użalania się nad swoim losem zdałam sobie sprawę, kto tak naprawdę przyczynił się do mojego obecnego stanu. Był to mężczyzna, na którego wpadłam śpiesząc się na pociąg do Anglii. Był przystojny, a nawet olśniewający, ale po roku mogłabym stwierdzić, że wpadnięcie na niego było najgorszą decyzją mojego życia, bo w końcu to przez niego tu trafiłam.

Nie wiem ile czasu przeleżałam próbując wymyślić logiczne wytłumaczenie, dlaczego się tu znalazłam. Niestety przez ten czas nie udało mi się to, a do mojego miejsca przetrzymywania wszedł pewny mężczyzna.

Na oko mógł skończyć dwadzieścia kilka lat. Miał kruczoczarne włosy, brązowe oczy i był pełen w tatuażach. Był podobny do mojego głównego porywacza, dlatego uznałam go za jakiegoś brata bliźniaka. Obydwoje byli równie barczyści i posiadali podobne rysy twarzy oraz ich wyrazy.

-Dzień dobry, Płomyczku – cmoknął. - Jak się spało?

-Kim jesteś? - zapytałam bez gródek.

-Oho, co tak ostro? Chciałem być miły – odparł układając swoje dłonie w geście obrony. - No dobrze, chyba się nie dowiem nic o twoim samopoczuciu, a więc... Nazywam się Xavier i jestem młodszym bratem twojego przyszłego kochasia. Ja mam dwadzieścia dwa lata, a on dwadzieścia cztery. Jutro być może poznasz jeszcze siedemnastoletnią siostrę, ale to w swoim czasie. A teraz pójdę może po tego przygłupa – mruknął wskazując na drzwi.

-Poczekaj! - krzyknęłam za nim.

-Już tęsknisz Płomyczku? - zaśmiał się. - Uwierz mi, jeszcze przyjdzie czas, gdy będziesz mnie prosić o to, abym nie zatruwał twojej przestrzeni. Moje rodzeństwo potwierdzi.

-Co? Nie. Ja po prostu... - plątałam się lekko machając ręką, na której miałam kajdanki.

-Co mam powiedzieć...? To ten twój mąż ma kluczyki, nie ja – bronił się.

Po jego słowach nie miałam już siły na nic i pozwoliłam mu wyjść. Do przyjścia mojego „kochasia" wiedziałam, że mam trochę czasu, więc próbowałam wyciszyć się i zapomnieć o całym świecie wpatrując się w wodę.

Po chwili drzwi znów się otworzyły, a w nich ujrzałam mojego oprawce. Mogłam stwierdzić, że był bardzo podobny do Xaviera, lecz po przypatrzeniu się mógł się on wydawać lekko starszy, co potwierdził mężczyzna z naszej poprzedniej rozmowy.

His Sweet ObsessionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz