Rozdział 14

48 1 0
                                    

Pierwszy dzień tej całej pieprzonej katorgi zaczął się podobnie, jak poprzednie, „normalne" dni. Obudził mnie dotyk opuszków palców, które należały oczywiście do Cartera. Mężczyzna pieścił moją skórę od skroni po policzek, kończąc na ramieniu. Ja natomiast spałam tyłem do niego na jednym z boków. Nie chciałam wybudzać się zbyt wcześnie. Im ten dzień trwa krócej, tym lepiej dla mnie. W ogólne chciałabym aby te dwa dni skończyły się szybciej niż zaczęły.

Po długim czasie leżenia i skupiania się jedynie na dotyku mężczyzny, przewróciłam się na drugą stronę, twarzą do niego. Gdy tylko ujrzał moje niebieskie oczy, uśmiechnął się i pogładził kciukiem mój policzek.

-Dzień dobry, Dzwoneczku – powitał się. - Coś czuję, że nieźle się dzisiaj zabawimy.

O nie.

-Musisz od rana psuć mi humor? - zapytałam zaspanym głosem, lekko się przeciągając. - Jest ranek, chcę się nim nacieszyć.

-Kochanie, masz pięć minut. Pójdę nam po śniadanie – poinformował, wstając z łóżka. - Mam nadzieję, że tyle ci wystarczy.

Gdy tylko wyszedł z pomieszczenia odetchnęłam lekko i spojrzałam w sufit. Nawet on w tym szalenie popieprzonym miejscu wydawał się niezwykły.

Cała ta wyspa... wyrwana z dobrej książki fantastycznej.

Nim zdążyłam zebrać wszystkie myśli do kupy, do pomieszczenia wszedł Carter. Miał ze sobą dwie małe miseczki z puddingiem w środku. Na ich widok przełknęłam ślinę. Kochałam ten słodycz.

-Wstawaj, Dzwoneczku – polecił.

Po wypełnieniu wszystkich jego rozkazów, wylądowałam – jak zawsze – na kolanach, centralnie przed nim. Powoli odczuwałam tego skutki, gdy to na nogach czułam coraz większy ból oraz czasem pojawiały się zaczerwienienia. Czułam też powolne pojawianie się siniaków.

Po zjedzeniu w ciszy naszych porcji, wstałam z kolan i wraz z mężczyzną skierowaliśmy do łazienki. Bez słowa zaczęliśmy się rozbierać. Gdy tylko woda wymieszała się z wielką pianą, weszłam do wanny i zamknęłam oczy. Miałam ochotę tu zostać.

-Oprzyj się o mój tors, Dzwoneczku – odparł Carter, gładząc moje ramię.

Gdy już to zrobiłam mężczyzna poszedł o krok dalej. Swoimi długimi rękami dotknął mojego podbrzusza, a następnie dostał się do mojej kobiecości. Lekko spięłam się na ten ruch, ponieważ zdecydowanie nie był on zaplanowany. Gdy zaczął pocierać moją łechtaczkę zbierały się we mnie dreszcze.

Kurwa, czemu on musi tak na mnie działać?

Będąc blisko szczytu, mężczyzna odsunął palce od moich dolnych partii ciała, a następnie zaczął całować mój kark i ramiona. Odchyliłam się lekko, aby dać mu większy dostęp.

Po długiej kąpieli Carter jako pierwszy wyszedł z wanny. Zazwyczaj odwracałam wtedy wzrok, aby nie patrzyć na jego członka, lecz dziś również chciałam pójść o krok dalej i zobaczyć dokąd kończy się moja strefa komfortu. Gdy tylko śledziłam go wzrokiem, kiedy się wycierał, na chwilę spojrzałam w dół. Od razu zaschło mi w gardle.

Ja pierdole, jakie to duże...

-Co, Dzwoneczku – zwrócił moją uwagę Carter. - Duży jest mój kutas, prawda? Uwierz mi, że już jutro go poczujesz bliżej.

-Nie poczuję, bo rodzice spłacą dług – odparłam z przekąsem.

-Nie byłbym tego taki pewny – zaśmiał się cynicznie.

Gdy tylko ubrał się w swoje rzeczy i wyszedł z łazienki, aby przynieść mi moje ubranie. Gdy wyszłam z wanny, od razu owiało mnie lekkie zimno, przez co opatuliłam się ramionami.

His Sweet ObsessionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz