Carter P.O.V
Obudziło mnie lekkie szturchanie. Nie chciałem jeszcze wstawać, lecz ten szorstki dotyk nie dawał mi spokoju. Gdy spojrzałem na osobę, która była za to odpowiedzialna zmarszczyłem czoło. Rozejrzałem się po szpitalnym korytarzu i przetarłem oczy.
-Wstawaj, królewiczu. Zrobiłem nam śniadanie i przywiozłem. Trzy korytarze dalej jest bufet i zjemy coś – powiedział Xav uważnie mi się przyglądając.
-Ty zrobiłeś, czy Nora – dopytywałem.
-Otóż ja – odpowiedział wypinając swoją klatkę piersiową do przodu. - A teraz chodźmy. Dobre śniadanie i mocna kawa ci się przyda.
Xavier jak zwykle mia rację. Podczas śniadania zerknąłem do późną godzinę i rozmawiałem z bratem o tym, aby to wszystko okazało się jedynie długim i kurewsko zjebanym koszmarem. Niestety brat mnie tylko uświadomił, że tak nie jest i powinienem wziąć się w garść.
Gdy wyrzucaliśmy kubki po ciepłych napojach do kosza zadzwonił telefon chłopaka.
-Tak, Nora? Carter? Jest obok, już ci go podaję.
Zdezorientowany spojrzałem na urządzenie należące do brat a i prztyknąłem sobie go do ucha.
-Cześć, Carter – przywitała się. - Jak się trzymasz?
-Może być – odparłem szczerze.
Prawdę mówiąc moje najgorsze scenariusze nie spełniły się, ponieważ Scar żyje. Nie wiem, jakbym przeżył jej śmierć, lecz zdecydowanie bym się po niej nie pozbierał. To była jedna z myśli, które mnie podtrzymywały na duchu. Moja ukochana nie umarła i jest obok. Nie ważne czy jest w śpiączce, czy nie. Ważne, że oddycha. Ma dla kogo.
-Jakbyście czegoś potrzebowali to przyjeżdżajcie do mnie lub dzwońcie. Macie mój numer – powiedziała pod koniec naszej niedługiej rozmowy telefonicznej.
-Wiemy i naprawdę, dziękujemy.
-Nie ma za co – odparła pogodnie. - Trzymajcie się tam, do usłyszenia.
Po chwili rozłączyłem się i podałem bratu telefon. Chłopak włożył go do kieszeni w jego jeansowych rurkach i obydwoje spojrzeliśmy na drzwi od sali Kylie. Od razu z nich wyłonił się lekarz, który do nas podszedł.
-Panienka dobrze się czuje, a ja nie widzę większych przeciwwskazań, aby nie mogła wrócić do domu. Poprosiłbym o odebranie wypisu w moim gabinecie za jakieś dwie godziny, dobrze?
-Jasne – kiwnąłem głową.
-W takim razie proszę pomóc siostrze w przygotowaniu się do opuszczenia szpitala.
Bez słowa rozeszliśmy się i razem z bratem weszliśmy do sali, w której leżała nasza Lee. Dziewczyna siedziała na krawędzi łóżka, wymachując swoimi stopami. Zapewne czekała na naszą obecność.
-Jeden problem za nami – powiedziała od razu. - Teraz pomartwimy się wspólnie o Scarlett.
-Niestety nie pójdzie już nam tak lekko – dopowiedział Xav. - Ta laska jest silna, ale potrzebuje naszego wsparcia, żeby do nas wróciła.
-Boję się o nią – przyznała Kylie.
-Wiemy – wtrąciłem się podchodząc do niej i całując czubek jej głowy.
-No ale – kontynuował nasz brat – jesteśmy rodziną, co nie? Scar też do nas należy, a nazwisko Castello nie noszą byle jakie osoby. Dlatego nie podda się. Będzie walczyć.
-Ma o co.
Przez chwilę wokół nas nastała cisza, a nasz temat zbaczał do mało szczęśliwej rozmowy. Oczywiście Xavier postanowił uratować atmosferę.
CZYTASZ
His Sweet Obsession
RomanceNiby przyszły dziedzic tronu oraz capo jednej z największych mafii na świecie. Niby normalna dziewczyna z przyjaciółmi u boku oraz "kochającą" rodziną. Niby dwa różne światy. On - to człowiek, przed którym matki chronią swoje córki. Ludzie nazywają...