Siedziałam w bibliotece już dobre kilkanaście minut, a może godzinę, mogło to być nawet i kilka godzin, nie wiem bo totalnie straciłam poczucie czasu. Wpatrywałam się na rozpościerające się przede mną szeregi regałów wypełnionych aż po brzegi różnymi książkami. Normalnie sięgnęła bym po jedną z nich i zatraciła bym się w prawie idealnym życiu głównej bohaterki ubolewając nad tym że moje jest tak bardzo skomplikowane że sama się w nim gubię , niestety nie ważne jak bardzo bym się starała przeczytanie choćby jednej strony stanowiło dla mnie nielada wyzwanie, ponieważ moje rozbiegane myśli co chwila wracały do kłótni z bliźniakami. Rozważałam po prostu wzięcie telefonu i przeglądanie różnych, mniej lub bardziej, śmiesznych memów które może jakkolwiek pomogły by mi przestać chodź na chwilę o tym wszystkim myśleć, niestety głupia ja nie pomyślała o zabraniu ze sobą telefonu, rozważałam nawet przez chwilę czy po niego nie wrócę, ale na samą myśl spotkania którego kolwiek z moich rzekomych braci, zbierało mi się na wymioty, bo jak mogłam się domyślać każdy, bez wyjątków wiedział już o naszej kłótni, jej powodzie, i o każdym szczególe, jak to działo się za każdym razem gdy posprzeczałam się z którymś z nich, szkoda tylko że zawsze to ja wychodziłam na tą najgorszą, bynajmniej tak kreowali to zazwyczaj najmłodsi z braci.
Tak więc jedyne co mi zostało to rozmyślać i choć bardzo wzbraniałam się przed analizowaniem tej sytuacji, mój mózg mi na to nie pozwalał i w przypływie emocji dokładnie, i skrupulatnie myślami przebrnęłam przez wszystkie wspomnienia z przed jakiegoś, dalej nie określonego dla mnie czasu.
W pewnym momencie zrobiło mi się głupio, zdałam sobie sprawę że może oni na prawdę chcieli mnie chronić i się za mną wstawić a ja niewdzięczna zamiast im podziękować, na nich nakrzyczałam, dalej byłam zła że zataili przede mną tak istotną i nie wyobrażalnie obrzydliwą rzecz jakiej dopuścił się Charlie, ale bądź co bądź to moi bracia którzy chcieli dobrze.
Pod wpływem moich refleksji i obawie że jeśli ciągle będę się na nich obrażać w końcu będą mieli mnie dość, gwałtownie wstałam i nie wiedząc po co i gdzie wyszłam z biblioteki.Kierowało mną coś, czego opisać nie potrafiłam, może to było poczucie winy albo chęć życia z braćmi ( na ile tylko to możliwe z naszymi sporo różniącymi się poglądami) w pokojowych stosunkach, nie wiem, ale wiem jedno, to coś podświadomie nakazywało mi odszukanie moich najmłodszych braci i wyjaśnienie z nimi tej sprawy w bardziej normalny sposób.
Tak więc postanowiłam wyjść z biblioteki zanim zdążyłam się rozmyślić. Usłyszawszy za sobą trzaśnięcie zamykających się masywnych drzwi, zadałam sobie sprawę że nie ma odwrotu. Może byłam po prostu przewrażliwiona, ale tak przyziemna czynność jak przepraszanie była sto razy bardziej stresująca jeśli chodziło o przepraszanie moich braci. Przy nich chyba każda czynność była bardziej stresująca może wynikało to z tego że nigdy nie wiadomo jakiej reakcji się po nich spodziewać, a może z powodu tego że to po prostu ja jestem dziwna.Przemierzałam korytarz bardzo powoli, żeby jak to tylko możliwe odłożyć rozmowę z braćmi na później.
Postanowiłam że na początku porozmawiam z mniej agresywnym z braci, tak więc kilka minut później pukałam do drzwi sypiali Shane'a a ten po chwili je otworzył.No to super
Pomyślałam zobaczywszy że w pokoju oprócz Shane'a siedział jeszcze Nate.
Kiedy ten pierwszy zobaczył stojącą mnie w drzwiach widocznie się zdziwił ale i tak gestem ręki pokazał abym weszła do środka.
Skrępowana usiadłam nie śmiało na łóżku naprzeciw Nate'a który siedział na fotelu i przyglądał mi się badawczo
Za to Shane skrzyżował ręce na piersi i również na mnie patrzył. Kiedy przyjrzałam się im dokładniej zdołałam zauważyć że na ich twarzach błądziły chamskie uśmiechy i to był moment w którym zaczęłam żałować że tu przyszłam nie dałam się jednak sprowokować.- chciałam was.. no ten.. przeprosić- powiedziałam czując jak mój nagły przypływ adrenaliny i pewności siebie z którym tu przyszłam, wyparował- miałam zły dzień
Chłopcy spojrzeli po sobie jakby zaskoczeni.
-Nic nie szkodzi- te słowa o dziwo padły z ust Nate'a. Zdziwił mnie jego spokojny i opanowany ton którego nie zwykł używać, przynajmniej nie w stosunku do mnie.-Mieliście racje..- dodałam ciszej
-My zawsze mamy rację mała dziewczynko- odpowiedział Nate, a na twarzach obu braci błądziły zwycięskie uśmiechy, które za wszelką cenę próbowałam ignorować.
-A teraz masz 2 minuty żeby zejść na dół i zjeść kolację- zagroził Shane. Na co odruchowo wywróciłam oczami ale grzecznie posłuchałam i prosto z jego pokoju ruszyłam z niechęcią do Kuchni bo od ilości wylanych przeze mnie łez w bibliotece, mój apetyt był równy zeru.
Idąc korytarzem spojrzałam w jedno z dużych okien, dojrzawszy przez nie że na dworze panował już mrok mogłam się domyślać że czas który spędziłam w samotności mógł być równy nawet i kilku godziną.
Nie myliłam się bo gdy weszłam do kuchni i spojrzałam na wielki ścienny zegar, ten wskazywał już 22:04.
Posłusznie wzięłam swoją porcję wypieków którą Mila zostawiła dla mnie pod małym szklanym wieczkiem i bez apetytu zaczęłam brać małe kęsy słodkich bułeczek.
CZYTASZ
Siostra ze zdjęcia
Teen Fiction12letnia Lèa traci matkę i zostaje pod opieką wujka i cioci którzy kilka dni po jej 16 urodzinach także giną w wypadku. Dziewczyna trafia pod opiekę Ojca i 7 braci o których nie miała pojęcia. _________________________ okładka jest z Pinteresta Z g...