Rozdział 27

3.1K 100 3
                                    

-Czemu od razu nie powiedziałaś mi o tym co się stało- Powiedział Dylan kiedy wsiedliśmy już do auta.

-przecież powiedziałam że mieli ważniejsze rzeczy do zrobienia.

-no wiesz oni są trochę zjebani, w sensie wiesz, no.. głupi- powiedział z niezręcznym uśmiechem.

-wiem

Podczas drogi panowała dość gęsta atmosfera. Prawie się do siebie nie odzywaliśmy, przysłuchując się playliście  lecącej w samochodzie.

-Dylan. O czym rozmawialiście z Max'em, no wiesz wtedy w domu?- zapytałam w prost. Na co mój brat na sekundę odwrócił wzrok od jezdni i spojrzał na mnie.

-zwykła męska rozmowa- powiedział podejrzanie się uśmiechając.

-Mhm..

                               ***
-Gdzie wy do cholery byliście? Lèa miała wracać z bliźniakami 2 godziny temu!- powiedział zdenerwowany Nash kiedy weszliśmy do domu. - gdzie jest Shane i Nate?

Spojrzałam na Dylana i od razu wiedziałam że nie mogę powiedzieć prawdy. Nie chciałam okłamywać Nasha, ale czułam się poniekąd odpowiedzialna za całą tą bójkę, bo mimo iż nie znałam jej dokładnego powodu, to po reakcji mojego brata i uczniów mogłam się jedynie domyślać że była ona spowodowana moją osobą.

W momencie kiedy żadne z nas nie odpowiadało, Nash wodził pomiędzy nami zdenerwowanym wzrokiem.

-Zadałem pytanie.

-Pani Smith poprosiła ich o pomoc w przygotowaniu sali na jutrzejszy Bal- odpowiedziałam gdy Dylan nadal nie wymyślił sensownej wymówki.

-Nie można było tak od razu. Z resztą nie ważne- machnął ręką i ruszył w stronę schodów, a ja zaraz za nim, widząc przez ramię uśmiechającego się do mnie z podziwem Brata.

                              ***

"Czyli decyzja podjęta" powiedziała podekscytowana Andrea trzymając w ręce białą tiulową sukienkę z gorsetową górą, z zielonymi akcentami i w niektórych miejscach miała ręcznie naszyte kwiaty, która była moją stylizacją na jutrzejszy Bal. Do tego miałam ubrać zielone wiązane, wysokie szpilki.

Spojrzałam na drzwi które właśnie się otworzyły a przez nie do środka wszedł Shane.

-Mogłem się tego spodziewać- spojrzał znacząco na mnie i Andreę która właśnie włączała kolejny odcinek naszego ulubionego serialu, który zaczęłyśmy oglądać po moim wyjściu ze szpitala. Byłam jej niesamowicie wdzięczna bo ostatnio zawsze mi pomagała, mogłam po plotkować z nią na każdy możliwy temat lub ponarzekać na braci gdy tylko któryś z nich mnie zdenerwował.- zostawisz nas samych?

-Boże ale ty marudzisz- stwierdziła- już idę, Lèa dokończymy w niedzielę bo jutro mnie nie ma- zwróciła się do mnie

-jasne- odpowiedziałam- Nate żyje?- zapytałam z ironią kiedy Andrea wyszła.

-oczywiście- rzucił się na łóżko koło mnie.

- co chcesz?

-Ale po co ta agresja siostrzyczko- powiedział z uśmiechem, ale widząc że mnie to nie rozbawiło spoważniał.- pokaż mi ten nadgarstek.

-Po co?- zapytałam podirytowana

Ten tylko cmokną ze zniecierpliwieniem i sam złapał moją rękę podwijając rękaw mojej bluzy tak aby mógł zobaczyć już lekko siny ślad który sam zostawił na moim nadgarstku.

-Japierdole- skwitował- wiesz że ja nie chciałam Prawda?. Byłem zdenerwowany, nie powinnaś była tego widzieć.

- nie, to wy nie powinniście tego robić.- powiedziałam podnosząc ton głosu.

- dzięki że mnie kryłaś siostro!- Powiedział wesoły Nate wchodząc do pokoju.

-już tego żałuję- stwierdziłam gorzko.

-Co jest z tobą?

-Nate, zły moment- powiedział Shane znacząco.

-Dobra, o co poszło- skierowałam to pytanie do Nate'a patrząc na jego zabandażowaną dłoń.

- nie wiem o co ci chodzi- powiedział speszony i jak to moi bracia mieli z zwyczaju, za wszelką cenę chciał wymigać się od odpowiedzi na pytanie, mając nadzieję że odpuszczę jak to zwykle robiłam nie chcąc być wścibska, ale nie tym razem.

-O co się pobiłeś z Charlim?- chłopcy wymienili niespokojne spojrzenia, aż w końcu Shane nabrał powietrza i zaczął mówić.

-te zjeb nagrał cię w szatni..- powiedział w końcu.

-Co..jak?.. Kiedy?- mówiłam bardziej do siebie.- I kiedy zamierzaliscie mi o tym powiedzieć?!

-I co może się jeszcze na nas obraź bez powodu- prowokował mnie Nate.

-Słucham? Oczywiście że jest powód!- mówiłam już teraz po prostu wkurwiona

-Ta jaki? Że stanęliśmy w twojej obronie?

-Nie, taki że ciągle wtrącacie się w nie swoje sprawy!- krzyknęłam

-Nie tym tonem. Poza tym to są też nasze sprawy.- podszedł do mnie Nate

-Nie prawda, To jest tylko i wyłącznie moja sprawa! Nie wasza!

- Nie wiesz co mówisz!- wstał Shane

-Jesteście żałośni- spojrzałam na nich i wręcz wybiegłam z mojego pokoju, aby nie widzieli powoli wylewających się z moich oczu łez.

Szłam korytarzem, nie mając pomysłu gdzie iść, a wracanie do pokoju i ryzyko spotkania któregoś z braci nie wchodziło w grę.


----------------
Wiem że jest tu sporo dialogów, ale wydaje mi się że taką formę przyjemniej się czyta. 💗

Siostra ze zdjęcia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz