Rozdział 4. Camila

31 8 4
                                    

Obudziło mnie natarczywe pukanie. Jęknęłam zirytowana, ale zanim zdążyłam się ruszyć, drzwi już się otworzyły i stanął w nich Nash.

- Wstawaj! Mamy WF na pierwszej lekcji - krzyknął z promiennym uśmiechem na ustach.

Jęknęłam jeszcze głośniej, przekręcając się na drugi bok.

- Powiedzcie, że jestem chora. Albo nieżywa. Sami wybierzcie.

Callan postawił mi na szafce kubek z parującym napojem. Podniosłam się niechętnie, upijając łyk kawy. Posłałam mu w podzięce całusa.

Nash rozsiadł się przy biurku, wąchając stojącą na nim świeczkę, ja w tym czasie zwlekłam się z łóżka, wstałam na nogi i podeszłam do szafy, szukając stroju, który będzie odpowiedni do mojej śmierci na boisku.

Kiedy znów spojrzałam na chłopaków, Callan stał przy parapecie i po kolei ożywiał wszystkie uschnięte roślinki.

- Nie jesteś w tym najlepsza - stwierdził.

- Jakbyś o tym nie wiedział. - Wzruszyłam ramionami. - Od tego mam ciebie. Idę się przebrać. Nash, zostaw moje notatki albo zaraz zdeformuje ci nos. Bez użycia mocy.

Chłopak wypuścił plik kartek z rąk, uśmiechając się do mnie szeroko.

Zamknęłam za sobą drzwi.

Zazwyczaj pokoje były dwuosobowe, ja jednak dostałam swój na osobność, a co za tym szło, luksusy własnej łazienki. Istne niebo.

Popatrzyłam w lustro, odgarniając czarne loki z twarzy. Westchnęłam i szybko przebrałam się w strój, który przeznaczony był do ćwiczeń, oczywiście z naszywką niebieskiego motyla. Czarne legginsy i granatowa bluza, do tego włożyłam wygodne buty do biegania.

Znów wróciłam spojrzeniem do lustra, krzywiąc się na to, co zobaczyłam. Ciemna skóra kontrastowała z jasnoniebieskimi oczami, włosy pozostawały w nieładzie.

Wydłużyłam i przyciemniłam rzęsy, policzki obsypałam delikatnie różem i usunęłam wory spod oczu. Niebieska mgła krążyła wokół moich palców, kiedy dokonywałam niewielkich zmian. Dodałam trochę koloru na usta, poprawiłam lekko kształt brwi, a na koniec usunęłam mniejsze niedoskonałości.

Kiedy byłam już gotowa, znów wróciłam do pokoju.

Callan dalej zajmował się roślinami, natomiast Nash szybko odrzucił długopis, który sekundę wcześniej trzymał przy moich notatkach.

Krzyknął, kiedy zaczęłam do niego podchodzić i ukrył się za blondynem, łapiąc go za ramiona.

- Przepięknie dziś wyglądasz - powiedział, uśmiechając się do mnie słodko.

Usunęłam mu obie brwi, na co syknął, ponieważ kiedy używało się mocy wiatru na kimś innym niż na sobie, lekko to szczypało. Dotknął gołego miejsca, po czym popatrzył na mnie przerażony.

- Przepiszę ci wszystkie notatki, tylko proszę, zwróć mi moje brwi - błagał.

Zaczęłam udawać, że się zastanawiam, delektując się strachem na jego twarzy. Starał się zmienić mi emocje, przygasić gniew, ale nie zmieniało to, że dalej mogłam się z nim drażnić. Po chwili jednak cofnęłam czynność, zbierając potrzebne mi rzeczy na lekcję.

🦋🦋🦋

- Umieram - sapnęłam, biegnąc swoje drugie okrążenie. Nash robił już czwarte. Nienawidziłam go za to całym sercem.

- Wyglądasz cudownie z cierpieniem na twarzy - drażnił się ze mną, luźno mnie doganiając.

- Zaraz zobaczymy, jak ty będziesz z nim wyglądać - zagroziłam mu, na co ten tylko zaśmiał się, mrugnął do mnie i przyspieszył bieg. Ja też niechętnie to zrobiłam.

Skradziona krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz