Rozdział 22. Camila

8 2 0
                                    

Minuty mijały nieznośnie powoli.

Rozsiedliśmy się na ziemi ukryci pomiędzy drzewami. Ostatnie promienie słońca przebijały się przez korony iglastych choinek, ale nie dostarczały one wystarczająco ciepła i już zaczynało robić się chłodniej.

Na wpół leżałam oparta o drzewo i słuchałam, jak po raz dziesiąty profesor ogłaszał plan, którego mieliśmy się trzymać.

- Wejdziemy tam i bardzo po cichu obalimy strażnika. Noah powiedział, że nas znajdzie i zaprowadzi do Księgi. Pójdziemy za nim. Obalimy każdego, kto stanie nam na drodze, ale musimy to zrobić bardzo cicho, ponieważ jeśli dowiedzą się o naszej obecności, włączą alarm i wtedy możemy już stamtąd nie wyjść. Owen i Nash zostaną na straży, w tym czasie ja z Camilą, Sophią i Callanem pójdziemy odebrać Księgę. Dwa stuknięcia w drzwi to będzie sygnał, który poinformuje nas, że zbliża się niebezpieczeństwo.

Nie byłam pewna, czy mówienie po raz setny tego planu miało sprawić, że stanie się on prawdziwy, ale bardzo na to liczyłam.

Bałam się. Nash nawet nie obniżał tego uczucia. Może miał nadzieję, że kiedy będę się bać, wycofam się. Nic podobnego. Zamierzałam tam wejść i nie wychodzić bez Księgi.

Wkrótce całkiem się już ściemniło.

Co rusz patrzyłam na miejsce zachodzącego słońca i czekałam na słowa profesora.

Serce biło mi szybciej z każdą minutą, kiedy robiło się coraz szarzej.

Profesor przerwał swój wywód i na chwilę zamilkł, patrząc na nas wszystkich. Oczy wyrażały, że chce wygłosić jakąś ważną przemowę, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.

Powiedział już, co miał powiedzieć i teraz zostało tylko jedno.

- No dobrze, myślę, że już czas.

Poczułam dłoń Nasha na swojej dłoni i wymieniłam spojrzenie z Callanem.

Ruszyliśmy do wejścia.

Nogi miałam jak z waty, trzęsły mi się ze zdenerwowania, kiedy wychodziliśmy z gęstwiny drzew.

Liście, którymi Noah ponownie przykrył właz, były lekko poruszone, odsłaniając kawałek metalu.

Profesor podszedł i ostrożnie uchylił klapę. Zajrzałam lekko do środka, widząc na dole strażnika z bronią.

Nauczyciel przepuścił Nasha, który powoli zaczął schodzić na dół, po metalowych prętach wystających ze ściany.

Widziałam, jak ręce mu się trzęsły i jak zaraz przed wykonaniem ruchu, opanował emocje za pomocą mocy. Użył jej również, by podstawić strażnikowi uczucie tak wielkiego zmęczenia, że ten od razu padł na ziemię. Pomogło mu w tym jedno z zaklęć z Księgi na zwiększenie uczucia, jakiego sam nie byłby w stanie stworzyć i mikstura zwiększająca moc, którą udało nam się stworzyć, kiedy czekaliśmy. Składniki na nią mieliśmy przy sobie, resztę udało nam się pozyskać z lasu. Chłopak przytrzymał jego ciało przed upadkiem i wyjął mu broń z dłoni. Otarł rękę jeszcze trochę umazaną mazią z zaklęcia, która nie całkiem zdążyła mu się wchłonąć.

Gęsiego ruszyliśmy na dół. Ręce pociły mi się tak bardzo, że bałam się, że spadnę. Udało mi się jednak bezpiecznie stanąć na ziemi.

Nie musieliśmy długo czekać na Noaha, który już po paru minutach spotkał nas przy wejściu.

Spojrzał na nieprzytomnego strażnika.

- Czy on... - zaczął niepewnie.

- Jest uśpiony - odpowiedział profesor.

Skradziona krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz