Rozdział 12. Camila

14 4 0
                                    

Przysiadłam na delikatnie wilgotnej ławce w pomieszczeniu profesora.

Nash znalazł się zaraz koło mnie. Callan rozmawiał szeptem z jakimś młodszym uczniem, wyglądało na to, że go uspokajał. Już zaczynała siać się panika, coś, czego profesor tak bardzo starał się uniknąć. 

- Myślisz, że uda nam się coś znaleźć? - spytał Nash, również przyciszonym głosem.

- Nie wiem - odparłam bez entuzjazmu, wzruszając ramionami. W środku aż drżałam ze zdenerwowania. - Ale to jedyna rzecz, jaką możemy w tej chwili zrobić, więc musimy choćby spróbować.

- A mógłbym w tej chwili już leżeć w łóżku. Lluks zapłaci mi za te nieprzespane godziny.

Dochodziło już wpół do dwunastej. Ja również marzyłam, żeby położyć się z powrotem do łóżka, choć wiedziałam, że sen przyszedłby mi z trudem, o ile w ogóle.

- Gdyby tylko była pewność, że to nam coś da, a nie że po prostu kręcimy się bez celu - rzuciłam.

W pomieszczeniu zaczęli gromadzić się inni uczniowie, niektórzy starsi, inni młodsi. Było nas dwunastu, więc nie za duża grupa, ale to musiało wystarczyć. Całe kółko. Zebraliśmy się w jednym miejscu.

Profesor stanął na przodzie i przez chwilę wpatrywał się w nas z rezygnacją. Nawet on nie bardzo wierzył, że to się uda. I nawet nie chciał już udawać nieszczerej nadziei, co było tylko jeszcze bardziej przygnębiające.

- Na pewno zastanawia was, co tu robicie - zaczął, kiedy ostatni uczeń dobiegł już do nas spóźniony. - Otóż zaistniała pewna sytuacja. Nie jest to nic strasznego, więc nie musicie się martwić. Ani tym bardziej siać paniki. - Jego słowa były oczywistym kłamstwem, w które nikt nawet nie zamierzał się starać uwierzyć.

- Właśnie dlatego zostaliśmy wezwani w środku nocy? - szepnął jakiś młody chłopak, ale profesor i tak go usłyszał. Spojrzał na niego groźnie, a chłopak aż skulił się na ławce i skruszony spuścił wzrok na ziemię.

- Wracając, uznamy dzisiejsze zadanie za szkolenie. - Zrobił chwilową pauzę. - Chcemy przeszukać wszystkie możliwe budynki w okolicy, które prawdopodobnie mogą być jedną z wielu baz Lluksu. Chcemy się po prostu dowiedzieć, czy aktualnie są używane.

Wszyscy inni popatrzyli po sobie zdziwieni i skonsternowani.

- A jaki jest tego powód? - spytała dziewczyna siedząca przede mną, była chyba z  jedenastej klasy. Jej blond włosy były lekko rozczochrane, jakby została wyciągnięta z łóżka, na stopy zarzucone miała pantofle.

- To... nie jest ważne. Ale nie jest to nic, czym powinniście się martwić. Wszystko jest pod kontrolą. - Spróbował się nawet lekko uśmiechnąć, ale i to mu nie wyszło. - Podzielę was teraz na grupy. Miejsc do sprawdzenia jest cztery, więc będą cztery grupy po trzy osoby. Pierwszą grupą jest Camila Mintz, Callan Hansley i Nash Barlow. Grupa druga, Ava Sharpe, Dan Finh i Eliach...

Profesor przydzielał wszystkich do odpowiednich grup. W każdej grupie, oprócz naszej, znajdował się przynajmniej jeden uczeń z klasy trzynastej. Była to ostatnia klasa, po niej w wieku dwudziestu lat kończyło się szkołę. My sami znajdowaliśmy się w klasie dwunastej.

Profesor Boden, kiedy już wszyscy zostali przydzieleni, przywołał nas jako pierwszych. W tle grupy uczniów szeptały między sobą, zastanawiając się, o co może chodzić. Głosy były zdenerwowane, czasem zirytowane. Nikt nie był zadowolony, że wyciągnięto ich z pokoi o tak późnej porze.

- Sprawdzicie miejsce za teatrem - zaczął mówić profesor. - Jest tam opuszczony budynek. To miejsce jest najbardziej prawdopodobne - przerwał na chwilę i spojrzał po kolei na każdego nas poważnie. - Macie być ostrożni. Wchodzicie cicho, jeśli tylko zauważycie jakiś ruch lub ślad życia, od razu się wycofujecie. I nawet nie próbujcie działać sami. Jeśli tylko coś odkryjecie, od razu wracacie do szkoły poinformować mnie o tym. Zrozumiano?

Skradziona krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz