Rozdział 35. Mia

6 3 0
                                    

Nie rozmawiałam z Riv.

Przez większość czasu leżała, zbierała siły po operacji, jaką przeszła. I wyraźnie to ona nie chciała ze mną rozmawiać. Przespała całą noc, cały dzień i całą kolejną noc. Dopiero wtedy wstała z łóżka. W trakcie rozszyfrowania Księgi dołączyła do nas, ale wtedy też niewiele mówiła.

Pierwszy raz zwróciła się do mnie, kiedy była mowa o czarnej róży.

Nie wiem, dlaczego postanowiłam ją wziąć ze szkoły. Zakopałam ją głęboko we własnych rzeczach, kiedy tam przyjechałyśmy i nie planowałam już nigdy na nią patrzeć. Wiązała ze sobą zbyt wiele przykrych wspomnień, ale nie byłam w stanie się jej pozbyć. Nawet jeśli przypominała mi o Blake'u i o wszystkich chwilach, które spędziłam w Lluksie. Jednak z jakiegoś powodu wzięłam ją i naprawdę dobrze się złożyło.

Kiedy profesor Boden rozgniatał ją, dodając płatek po płatku do mikstury, czułam, jakby razem z kwiatem miażdżył moje serce. Riv wstawiła się za mną i nie powiedziała prawdy o pochodzeniu kwiatka, a potem stała za mną i patrzyła, jak ten zostaje niszczony. Nawet bez swojej mocy potrafiła wyczuć, jak bardzo mnie to boli.

Dodatkowo wizyta w bazie Lluksu wywołała falę ukrytych w pamięci wspomnień. Wszystko zebrało się na raz i byłam wyczerpana natłokiem negatywnych emocji.

Camila odzyskała moc, wszyscy byli szczęśliwi i zaraz pochłonęła nas praca nad dalszymi zaklęciami. Ja jednak przez cały czas w głowie miałam moment, kiedy jakaś cząstka Blake'a została mi odebrana i zniszczona. Nawet jeśli miało to pomóc wszystkim osobom, które straciły moc. Sama nie mogłam pojąć, jak wielką egoistką byłam.

Leżałam w swojej kajucie, ale nie mogłam zmrużyć oka. Nie potrafiłam wyciszyć myśli, bez mocy Riv było to jeszcze trudniejsze.

Udało nam się odszyfrować tytuł zaklęcia, mówiący coś o przemienieniu czarnego motyla w jego poprzednią, białą postać. Nie mieściło mi się to w głowie. Odkrywaliśmy coś tak wielkiego, ale nie umiałam wczuć się w klimat ratowania.

Każdy był podekscytowany nowymi rzeczami, które odkrywaliśmy, ale ja jakoś nie potrafiłam się cieszyć, mimo że naprawdę chciałam.

W środku nocy ktoś zapukał do moich drzwi. Do pokoju weszła Riv.

- Mogę? - Wskazała moje łóżko.

Bez słowa zrobiłam jej miejsce i poczekałam, aż wejdzie pod kołdrę.

Przez chwilę leżałyśmy w kompletnej ciszy, wsłuchane w szum fal za oknem.

- Ten dźwięk przypomina mi dom - szepnęłam.

- Racja. Ale nie tęsknię za nim tak bardzo, jak myślałam, że będę - odparła.

- Ja też.

Znów zapadła cisza.

- Nie dałabym rady żyć z tą mocą. Nie jestem aż tak silna. I nie żałuję, że z nimi popłynęłam. Żałuję jedynie tego, co się stało, przez to, że odebrali mi krew. Wiem, że to moja wina, ale nie wiedziałam, do czego ją wykorzystają. Chociaż mogłam się domyślić. Ale byłam zdesperowana.

- Wiedziałaś, że będziesz musiała ją oddać? - spytałam, mając nadzieję, że zaprzeczy. Wiedziałam jednak, jaka będzie jej odpowiedź.

- Tak. Taki był warunek. I nie wiem, czy będę w stanie sobie kiedyś wybaczyć. Ale nie widziałam innego wyjścia. Nie mogłam nie skorzystać z okazji, jaką mi podarowali.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - spytałam, chociaż była to hipokryzja, ponieważ sama zrobiłam jej to samo. I doskonale mogła to wykorzystać przeciwko mnie.

Skradziona krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz