Rozdział 27. Mia

7 3 0
                                    

Przez dość szeroki szkolny korytarz przepychała się masa uczniów, śpiesząc się na zajęcia. Ledwo udało nam się przemieścić i być na czas.

Każdy był w szkolnym mundurku z motylem na piersi. Trzy kolory mieszały się ze sobą w tłumie.

Myślałam sobie, jakie to niesamowite, że wszystkie osoby, które się tam znajdowały, posiadały moc. I że Lluks chciałby zaszkodzić im wszystkim.

Każda z twarzy rozmazywała mi się przed oczami, różne kolory włosów, odcienie skóry, płeć. Każdy był inny, każdy się od siebie różnił i wszyscy przyszli tu z jakąś historią. Bardziej lub mniej ekscytującą.

Wyobrażałam sobie przez chwilę, jakby to było, gdybyśmy obie miały inne życia. Gdyby nasi rodzice pozwolili nam tu przyjechać, miałybyśmy z nimi zdrową relację, wszystko ładnie by się układało.

Ale i tak byłam wdzięczna, że się tu znalazłyśmy. W taki czy inny sposób, udało nam się.

Nauczycielka, która prowadziła pierwsze zajęcia stała już na środku sali z kartką w ręce w dłoni.

- Roth? - Jej głos był delikatny, postawa wyprostowana i elegancka. Ona również miała motyla naszytego na granatową marynarkę. Posiadała moc roślin.

- Jestem. - Rozbrzmiał zaspany głos z końca sali.

Kobieta zauważyła nasze przybycie i uśmiechnęła się lekko.

- Kochani, do waszej klasy dołączą dziś dwie nowe uczennice. Rivera Amos i Mia Heart. Mam nadzieję, że przyjmiecie je ciepło.

Rozejrzałam się po dość znudzonych twarzach.

Większość uczniów siedziała niedbale na krzesłach, przed nimi na ławkach były otwarte zeszyty i książki.

- Usiądźcie. - Profesorka wskazała nam wolną ławkę w drugim rzędzie. Rozsiadłam się z Riv. Nie miałyśmy żadnych z potrzebnych do zajęć rzeczy. Miałam nadzieję, że uda nam się kupić te przybory w drodze, ale plany się lekko pokrzyżowały i kupno długopisu lub choćby jednego zeszytu było naszym najmniejszym zmartwieniem.

- Zostały nam naprawdę ostatnie pieniądze, same grosze, ale dzisiaj po zajęciach musimy wybrać się na zakupy - szepnęłam do przyjaciółki, która tylko kiwnęła mi na znak zgody.

Pierwsza lekcja dotyczyła ogólnej teorii z mocy i okazała się naprawdę ciekawa. Fajnie było słuchać o czymś, o czym na co dzień nie mówiło się aż tak dużo.

Nauczycielka opowiadała na ten temat z prawdziwą pasją, wkładając w to dużo zaangażowania. Wiedziałam, że polubię te zajęcia, nawet jeśli nie zapowiadały się na łatwe i miałyśmy spore zaległości. Przysięgłam sobie, że chociaż postaram się to nadrobić.

Kolejną lekcją były treningi z mocy. Na naszych łóżkach leżał już zwinięty w kostkę strój do ćwiczeń. Czarne legginsy i czarna koszulka, oba ciuchy z naszywkami motyli. Szybko przebrałyśmy się i ruszyłyśmy na salę, w której miały odbyć się zajęcia.

Pomieszczenie do ćwiczeń, ogromna hala wyłożona gumową podłogą z wysokimi oknami wpuszczającymi do pomieszczenia dużo światła wypełniona już była uczniami w podobnych strojach.

- Nie rozumiem, dlaczego ciągle się spóźniamy - rzuciła Riv, stawiając butelkę z wodą pod ścianą. - Wszyscy mają tyle samo czasu. Umieją się teleportować?

- Nie wiem, być może. Myślisz, że jest szansa, że nas też tego nauczą?

Podeszła do nas kobieta w średnim wieku, ubrana w szary dres z niebieskim motylem. Blond włosy, zniszczone zapewne od farbowania sięgały jej do ramion.

Skradziona krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz