Rozdział 14. Mia

14 3 21
                                    

Intensywnie zastanawiałam się, co mogłybyśmy zrobić. Chciałam dać znak Riv, że coś jest nie tak, ale za bardzo bałam się, że facet może nas usłyszeć. Poza tym nie mogłabym jej wytłumaczyć, dlaczego wiem, że coś jest nie w porządku. Ona nie zwróciła uwagi na tatuaż i nie byłam pewna, jak by zareagowała, ale coś musiałam zrobić. Nie mogłam siedzieć bezczynnie i czekać.

Siedziałam, cała spięta i czekałam, aż znajdziemy się w mieście.

Słońce zachodziło w leniwym tempie, chowając się za horyzontem, niebo przybrało odcienie pomarańczy i czerwieni.

Modliłam się w duchu o to, by udało nam się bezpiecznie dostać do miasta, a przynajmniej na jego obrzeża. Wtedy była choć mała szansa, że uda nam się uciec. Tak nie miało to sensu, bo nawet gdyby wóz nie pędził tak szybko, nie miałybyśmy gdzie uciec. Po obu naszych stronach rozciągały się bezkresne pola, co jakiś czas jednak zaczęły już pojawiać się pojedyncze domy.

Nie wszyscy, którzy pracowali dla Lluksu, nie mieli mocy i ja byłam tego przykładem. Więc facet mógł okłamać nas tak, jak ja jego i mógł równie dobrze mieć moc. Co skończyłoby się dla nas jeszcze gorzej. Był starszy i zapewne miał ją lepiej wyszkoloną. Podejrzewałam, że we dwójkę nie dałybyśmy mu rady, a nie mogłam sama ryzykować, nie narażając przy tym Riv, która była nadal niczego nieświadoma.

Wreszcie, po ciągnącym mi się w nieskończoność czasie, wjechaliśmy w miasto. Budynki wyrastały jeden koło drugiego, zaczęło pojawiać się dużo więcej ludzi, różnego typu bary i restauracje oraz wreszcie normalna ulica zrobiona z asfaltu, a nie wydeptana ścieżka pokryta co rusz kamieniami, które było czuć pod kołami wozu.

Odczekałam jeszcze chwilę, zanim znalazłyśmy się w jeszcze większym tłumie i kiedy uznałam już, że taki powinien wystarczyć, trąciłam Riv łokciem. Spojrzała na mnie i wyszeptała krótkie "Co?".

- Uciekamy - poruszyłam wargami, ale wiedziałam, że mnie zrozumiała.

- Dlaczego? - spytała równie cicho. Spojrzałam nerwowo na faceta.

Wiedziałam, że będzie chciała wyjaśnień, ale nie miałyśmy na to czasu, więc musiałam działać sama.

- Mógłbyś się zatrzymać? Musimy szybko skoczyć do toalety - powiedziałam na jednym oddechu.

Nie byłam pewna, czy wiedział, że Riv była wszystkiego nieświadoma, ale z tego, co widziałam, dalej stwarzał pozory tego, że wszystko jest w porządku. Wahał się, wiedział, że może nas stracić, za co pewnie grubo by oberwał, ale jeśli dalej chciał grać w tę grę, musiał nam na to pozwolić, żeby nie wyszło, że nas trzymał.

Po chwilowym milczeniu, w końcu powiedział.

- Jasne. Ja też się przejdę. Długa podróż, same rozumiecie. - Jego głos, na pozór spokojny, skrywał w sobie nutkę podenerwowania.

Wymusiłam uśmiech. On też, zwrócony do mnie połową twarzy, uśmiechnął się.

Oboje wiedzieliśmy.

Zatrzymaliśmy się przy barze. Na zewnątrz kręciło się parę osób, ale nie byłam pewna, czy ktoś mógłby nam pomóc, a nie chciałam ryzykować. Zeskoczyłam z wozu, ciągnąc za sobą przyjaciółkę. Ta zdążyła jeszcze chwycić gitarę, którą zarzuciła na plecy, ale zostawiła walizkę.

Garry został, by przywiązać konia, my ruszyłyśmy w stronę wejścia.

- Co się dzieje? - spytała szeptem Riv, kiedy znalazłyśmy się na tyle daleko, by nie mógł nas usłyszeć.

- Później ci powiem, ale teraz musimy uciekać. Zaufaj mi, proszę. - W moim głosie słychać było desperację, ale nie wybaczyłabym sobie, żeby z mojej naiwności i głupoty facet zrobił nam coś złego.

Skradziona krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz