Rozdział 16. Camila

11 3 0
                                    

Profesor Boden postanowił wysłać jednego z lepszych uczniów, który już zakończył szkołę, by dostał się do Llusku. Było to pierwszego dnia od razu po odkryciu, że Księga zaginęła. Być może nasi starzy informatorzy, którzy byli już w Lluksie od paru lat, zostali odkryci, wiadomości od nich nie musiały być w takim razie prawdziwe. Miejsce, do którego się udał, leżało na obrzeżach Honeydale i była to jedyna miejscówka, o której wiedzieliśmy, że jest przez nich zajmowana. To było największe prawdopodobieństwo, że Księga będzie właśnie tam.

Niestety, po paru dniach chłopak wrócił do nas do szkoły cały zakrwawiony, z podbitym okiem i złamanymi paroma żebrami. Od razu zajęły się z nim osoby z mocą roślin, szybko lecząc złamane kości i siniaki.

- Udało im się odkryć, kim jestem - wypowiedział te słowa niewyraźnie, ponieważ całe usta miał spuchnięte. Wyglądał strasznie.

Kojarzyłam go, chodził do klasy wyżej od nas. Był dość miłym facetem, miał dobre wyniki w nauce i jak się teraz bardziej okazało, raczej był godny zaufania.

Przebywaliśmy z nim w piwnicach, on na krześle, oblężony przez wszystkie osoby z kółka. Był w naprawdę tragicznym stanie, parę osób uwijało się przy nim, zielona moc oświetlała przyciemnione pomieszczenie i błyszczała, otaczając go.

- Zwiększyli ochronę - mruknął profesor, chodząc poddenerwowany po pomieszczeniu. Co chwilę spoglądał na niego zmartwiony, ale jeśli chłopak odczuwał duży ból, dobrze udawało mu się to ukryć. Chociaż sam jego widok ukazywał, jak bardzo musiał cierpieć.

- Na pewno. Nawet nie doszedłem głębiej do środka budynku.

Więc zostało nam ufanie poprzednim informatorom, że Księgi tam nie ma.

Mężczyzna obgryzał nerwowo paznokieć i mruczał coś do siebie pod nosem.

Wszyscy czekaliśmy w ciszy, aż coś powie, aż poinformuje nas, co mamy robić dalej.

Nie byłam jednak do końca pewna, co jeszcze możemy zrobić.

Był wieczór. Poprzednie dni leciały nam w napiętej atmosferze. Miałam wrażenie, że każdy podświadomie przygotowuje się na atak Lluksu, choć nikt nie mówił o tym na głos. Bałam się tego, co mogłoby nastąpić.

- Sophia, Oren, Camila, Callan, Nash zostają. Reszta może wracać do łóżek. Wyśpijcie się - odezwał się nagle profesor, kiedy ranny chłopak opuścił już pomieszczenie. Ton jego głosu był spięty i zdecydowany, jakby w tym momencie podjął jakąś decyzję.

Ruchem dłoni wygonił innych z pomieszczenia. Doleciały mnie tylko jeszcze zdziwione i lekko zdenerwowane pomruki.

Spojrzałam na chłopaków niepewna. Nash wzruszył jedynie ramionami.

- Myślałem o tym, co moglibyśmy dalej zrobić - zaczął profesor, usiadł, lecz po chwili wstał i chodził dalej. - Nie sądzę, że Lluks dalej jest w mieście. Sprawdziliśmy ich potencjalne kryjówki, a znam to miasto na wylot. Potem wpadła mi do głowy oczywista myśl, że musieli gdzieś wyjechać. A gdzie jedziesz, żeby się ukryć przed światem? Jaka potencjalna kryjówka znajduje się blisko nas? Miejsce, gdzie można schować się przed całym światem?

Zapadło chwilowe milczenie, profesor dawał nam czas na zastanowienie się.

- W góry? - zasugerowałam niepewnie.

- Dokładnie! - krzyknął, na chwilę uradowany. - Jest szansa, że zatrzymali się w Farfront. Mała, ale jeśli istnieje, musimy to sprawdzić.

Farfront leżało praktycznie w samych górach. Było to dobre miejsce, jeśli chcieliby się zatrzymać i gdzieś ukryć. Chwila drogi i łatwo mogli uciec w tereny, w które nikt się nie zapuszczał.

Skradziona krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz