Rozdział 8. Mia

21 5 4
                                    

Pociąg przyjechał zaraz po szóstej.

Wymieniłam spojrzenie z Riv, tym razem nie było tak pewne.

Bez słowa chwyciłam przyjaciółkę za rękę, ale ten gest wykonałam bardziej, żeby dodać otuchy sobie niż jej.

- Dobra, no to w drogę.

Uśmiechnęłam się pokrzepiająco, po czym wsiadłyśmy.

Obejrzałam się za siebie na zamykające się drzwi. Mogłabym przysiąc, że w tłumie ludzi dostrzegam ciemną czuprynę i chytry uśmiech, ale i tak było już dla niego za późno. Drzwi się zamknęły, nie było powrotu. Nie przeszkadzało mi to.

Przepchałyśmy się na koniec wagonu i weszłyśmy do odpowiedniego przedziału.

Opadłam na siedzenie przy oknie i odłożyłam walizkę obok swoich stóp.

Wyjrzałam przez szybę, obserwując jeszcze krzątających się ludzi, którzy dopiero co tu przybyli.

Poczułam, jak Riv po raz kolejny osłabia moje zdenerwowanie.

- Przynajmniej nie musisz iść dzisiaj do pracy.

Zaśmiała się cicho, ale nie było w tym dźwięku radości. Przynajmniej się starała.

- Same plusy - rzuciła drwiąco.

Powoli zaczynałam odczuwać zmęczenie, ale dobrze wiedziałam, że nie będę w stanie zasnąć, więc wyciągnęłam książkę. Okładka lekko się zagięła.

Otworzyłam ją na ostatnio czytanym fragmencie i spróbowałam skupić się na słowach. Jednak i na to nie było szans.

Słowa rozmazywały mi się przed oczami w niewyraźną plamę. Nigdy nie miałam problemów z czytaniem w podróży, ale tym razem nie byłam w stanie przeczytać nawet zdania.

Odłożyłam więc lekturę i wpatrzyłam się w krzątających się i pokrzykujących ludzi za szybą.

Pociąg wreszcie ruszył.

Ostatni raz wyjrzałam przez okno, próbując nie myśleć o niczym.

O wszystkich wspomnieniach, jakie zostawiałam. O dobrych chwilach, jakie tam spędziłam. O dniach, kiedy było naprawdę dobrze, o szkole, która nie była najgorsza, plaży, którą w gruncie rzeczy naprawdę uwielbiałam i kawiarni z pyszną kawą i dobrym kawałkiem ciasta, w której potrafiłam plotkować z przyjaciółką godzinami. I o domu, którego przez większość czasu nienawidziłam, ale czasem zdarzały się te dobre chwile, te szczęśliwe, kiedy razem z mamą gotowałyśmy kolację lub gdy tata ozdabiał ze mną pokój po skończonym malowaniu. Tych parę przyjemnych chwil, które udało mi się tam spędzić. Stwierdziłam po chwili, że za tym będę tęsknić.

Chciałabym po raz ostatni iść nad wodę, ale wiedziałam, że jest to już niemożliwe.

Poczułam, jak przyjaciółka kładzie mi głowę na ramieniu.

- Prześpię się - poinformowała mnie, układając się wygodniej.

- Dobra.

- Ty też spróbuj.

W odpowiedzi ułożyłam swoją głowę na jej i lekko przymknęłam oczy.

Mimo wszystkiego, co straciłam, miałam ją, osobę, która była dla mnie wszystkim.

Sen jednak nie nadchodził i w pewnym momencie, mimo starań, do głowy zaczęły napływać mi obrazy chłopaka.

Chłopaka, którego nienawidziłam. I którego kochałam tak bardzo, że aż mnie to bolało.

Skradziona krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz