Rozdział 36. Camila

5 3 0
                                    

Lekcje, jakie zaczęły się odbywać, nie były związane z mocami. Dyrektor, kiedy już sytuacja została względnie wyjaśniona, rozesłał listy do rodzin z wiadomością, że uczniowie mogą wrócić do szkoły. Nikt jednak nie wiedział, że ja i Mia odzyskałyśmy moce i bardzo starałam się, żeby nikt się o tym nie dowiedział. Co było dosyć trudne, bo odkąd ją odzyskałam, nie mogłam przestać z niej korzystać, nawet w sytuacjach, gdzie nie była potrzebna. Stwierdziliśmy, że tak będzie lepiej.

Nie mogliśmy zrobić nic oprócz czekania. Ale postanowiłam wykorzystać ten czas produktywnie.

- Zaczniemy nadrabiać to, co nas ominęło. Dziś po lekcjach zajmiemy się matmą, jutro fizyką. Potem ustalimy, co będzie dalej. Poproszę kogoś z klasy o notatki z ostatnich tygodni i zobaczymy, czego nam brakuje. - W głowie już formował mi się plan. Poczułam się trochę spokojniejsza.

Callan zgodził się na ten pomysł, jedynie Nash oczywiście narzekał.

- Musimy? Możemy robić masę innych rzeczy. Odpuśćmy sobie, dużo przeszliśmy. Trauma i te sprawy, prawda? Ktoś się ze mną zgadza?

- Traumę będziesz miał, jeśli się ze mną nie pouczysz.

- Przynajmniej to sobie rozłóżmy. Jeden dzień uczenia się i jeden dzień fajnego spędzania czasu. Co ty na to?

Zgodziłam się jedynie dlatego, żeby nie musieć z nim dyskutować.

W oczekiwaniu tak nam mijał czas.

Jednego dnia uczyliśmy się biologii, następnego wieczoru szliśmy na kawę, potem filozofia i wyjście do kina. Poczułam, że naprawdę wreszcie mogę się odprężyć.

W trakcie przyszła odpowiedź od Ricka, znajomego Eestel, że postara się ściągnąć ją do szkoły, ale może to trochę zająć. Jednak jakoś mi to nie przeszkadzało, choć szczerze chciałam mieć już to dawno za sobą. Znów móc żyć jak kiedyś.

Widziałam, że chłopakom trudno żyje się bez mocy. Mia wyleczyła nasze wszystkie rany, ale Callan za tym tęsknił. Dodatkowo wszystkie rośliny w jego pokoju zwiędły albo uschły, co jeszcze bardziej go zasmuciło.

- Kiedy już odzyskamy moc, ożywisz je wszystkie. Jeśli chcesz, możesz parę postawić na mojej połowie pokoju - powiedział Nash. Callan uśmiechnął się do niego z wdzięcznością.

Weszłam jednego dnia do pokoju i zatrzymałam się na chwilę.

Nash leżał na łóżku z nogą założoną na kolano i słuchawkami na uszach. Dobiegała z nich potwornie głośna muzyka, wrzeszczący głos wokalisty, pełno gitar i perkusji. Miał zamknięte oczy i ruszał ustami do słów piosenki. Callan siedział przy biurku i jedną ręką podlewał jedną z wielu roślinek, które straciły w sobie życie, drugą trzymał odpalonego papierosa. Ze zmartwioną miną dotykał delikatnie suchych liści.

Ta scena była moim domem, kojącym widokiem, który chciałam zatrzymać i zachować dla siebie na zawsze.

Callan, wyczuwając chyba, że ktoś się na niego gapi, podniósł głowę i spojrzał na mnie.

- Zamierzasz wejść, czy jednak będziesz tak stała w drzwiach?

Przekroczyłam próg i zwaliłam się do niego na łóżko.

- I bez mocy zdążysz je odratować.

Nash zdjął słuchawki i spojrzał na mnie, uśmiechając się.

- Może odpuścimy sobie dzisiaj naukę i pójdziemy gdzieś? - zapytałam.

Szatyn spojrzał na mnie wielkimi oczami i aż podniósł się z łóżka.

Skradziona krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz