𝐒𝐂𝐄𝐍𝐀 𝐗𝐗𝐕

44 4 0
                                    

Gospodarz, Gospodyni

GOSPODARZ
Żono, słuchaj no, żonisia,
pódź no, Hanuś!

GOSPODYNI
Cóz takiego?!

GOSPODARZ
Osobliwy ten dzień dzisia,
tyle naraz wiem nowego.

GOSPODYNI
A złego co, cy dobrego?

GOSPODARZ
A wiesz, mama, tyle tego,
że mi w głowie huczy, szumi;
kto zrozumi, kto zrozumi?

GOSPODYNI
Cóz takiego, cóz takiego?
możeś chory, któż ten stary?

GOSPODARZ
Kto ten stary: — Wernyhora;
jeno nie mów to nikomu,
to ci mówię po kryjomu,
i on był tu w tajemnicy.

GOSPODYNI
Ka już posed — — ?

GOSPODARZ
Precz odjechał,
bardzo ważne mówił rzeczy:
trza się zbierać.

GOSPODYNI
A co tobie?

GOSPODARZ
Trza się zbierać, pasy, torby,
moja flinta, pistolety
i te szable wezmę obie — — !

GOSPODYNI
O Jezusie, jakieś borby 
po nocy, gdzież to, cóż znowu — — ?

GOSPODARZ
Mam być gotów.

GOSPODYNI
Gwałtu, rety!
Ledwo stoisz, jesteś chory.

GOSPODARZ
Zaraz konno jechać muszę.

GOSPODYNI
Jeszcze spadniesz ka do rowu…

GOSPODARZ
Poprzysiągłem się na duszę;
konno muszę — — !

GOSPODYNI
Cary, zmory,
jakaś siła?!

GOSPODARZ
Od tej pory
żyć zaczniemy — coś wielkiego!

GOSPODYNI
Chowaj Boże czego złego.

GOSPODARZ
Z daleka jechał, miał blisko;
goniec, zwiastun, Wernyhora!
Tam! już jakaś wielka Zgoda.
Z daleka jechał, miał blisko —
koniec i początek Sprawy.
Kazał. — Słowo. Słuchać muszę,
zaprzysiągłem się na duszę.
Jego siła mnie urzekła:
Duch narodu!

GOSPODYNI
Widmo z Piekła!
gwałtu, rety, jesteś chory,
cosi, gdziesi, kajsi, ktosi –
piłeś duza.

GOSPODARZ
Duch ponosi!

Wesele | 𝐒. 𝐖𝐲𝐬𝐩𝐢𝐚𝐧́𝐬𝐤𝐢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz