𝐒𝐂𝐄𝐍𝐀 𝐗𝐗𝐕𝐈

55 4 0
                                    

Ojciec, Dziad

DZIAD
Patrzcie, kumie, patrzcie, kumie,
jak sie wam to przydarzyło.

OJCIEC
Pan Bóg daje, Pan Bóg bierze;
ani mi sie o tym śniło.

DZIAD
Piękne pany, szumne pany,
i cóż wy na to mówicie,
że to niby różne stany — ?

OJCIEC
Co tam po kim szukać stanu.
Ot, spodobała się panu.
Jednakowo wszyscy ludzie.
Ot, pany się nudzą sami,
to się pięknie bawiom z nami.

DZIAD
Bawiom, bawiom, moiściewy,
a toć były dawniej gniewy!
Nawet była krew, rzezańce 
i splamiła krew sukmany.

OJCIEC
Byli ta tacy pohańce.
Jo nic nie wiem, jestem czysty.
To tam pewnie swoje robi
Czart i ogień wiekuisty.
Nie wódź nas na pokuszenie,
Panie Jezusie najsłodszy… 
Wyście znali.

DZIAD
Byłeś młodszy,
a ja bywał blisko, bywał,
widziałem, patrzały oczy,
jak topniał śnieg i krew spłukiwał,
a potem Widziadło kroczy.
wielką czarną chustą wieje
i Śmierć sieje…

OJCIEC
Strasno podobno cholera…

DZIAD
Tylo sta luda zabiera. —
Padali, jak bąki rażone,
byle ka, pod płot, na gnoju.

OJCIEC
Wieczyste odpocznienie…

DZIAD
Hań kreślicie krzyż daremno!
Na czołach, jakby znaczone,
plamy czarne i plamy czerwone.
Dopust Boski — i rzeź dopust.
Odbywało się w czas zapust.

OJCIEC
Ot wy, dziadu, jakby kruk,
włóczycie się przy weselu. 

DZIAD
Hej hej, stary przyjacielu,
będzie pan twój wnuk.

Wesele | 𝐒. 𝐖𝐲𝐬𝐩𝐢𝐚𝐧́𝐬𝐤𝐢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz