𝐒𝐂𝐄𝐍𝐀 𝐗𝐗𝐗𝐈𝐈𝐈

41 4 0
                                    

Poprzedni, Haneczka, Zosia

HANECZKA
do Pana Młodego

Bratku, w niebie jakiś ruch,
jakieś wojny, jakieś dziwy:
gonitwy po chmurach konne.

ZOSIA
A powietrze takie wonne…

HANECZKA
Gonitwy po niebie konne;
rycerze jacyś ogromni
stoją równo w dwa szeregi
i dalekim łanem drzewców
godzą na się wielkim pędem.

PAN MŁODY
A to graniczy z obłędem,
tyle zwidzeń, dziwów tyle;
jak to człowiek z czego byle
wysnuje znaczące rzeczy. 

HANECZKA
do Czepca

Ach, jaka to wielka kosa,
moiściewy, taka szczytna;
można by nią ciąć niebiosa
na płaty, jak sztukę płótna.

CZEPIEC
Nie daj Boże ciąć po niebie;
mowa jakaś bałamutna;
zjawi się w naszy potrzebie
nie bluźniercza, ale bitna;
panienka se rezolutna,
jesce nic o kosach nie wi.

HANECZKA
Jacyście wy, moiściewi,
dajcie no mi ją do ręki.

CZEPIEC
A to juz nie lo panienki;
Sprawa inso. 

GOSPODARZ
do Poety, a słuchany przez wszystkich

Sprawa, Sprawa!
Duch! — przez Boga — Duch — miarkuję:
Ta noc była: dziwna jawa —
miałem gościa — kto przeczuje? —
Była na dusze obława.

POETA
Widziałem rycerza w zbroi,
bracie, mówisz: Duch!

GOSPODARZ
Mój bracie,
przyleciał Duch — ludzie moi!
Jeszcze w oczach, jak cień, stoi.
Przypominam, przypominam:
człowiek stary, z brodą siwą,
twarz owita w siwy włos,
w kożuchu ogromnym czerwonym
przyszedł tu.

STASZEK
który się przecisnął ku Gospodarzowi przez gromadę chłopów i bab w natłoku zebraną na izbie

Przyjechał, wim,
trzymaliśmy konia razem z nim;
koń był biały.

KUBA
tuż za Staszkiem

W siodle lira.

GOSPODARZ
Myśli zbieram, słuch naginam…

POETA
W siodle lira…

STASZEK
Dwa pistolce.

GOSPODARZ
W mózgu kłuje — jakby kolce:
myśli zbieram…

CZEPIEC
do gromady otaczającej Gospodarza

Myśli zbira.

GOSPODYNI
O mój Boże, jakiś chory —

GOSPODARZ
Lżej, opadła z piersi zmora. —
Słuchajcie — wytężcie słuch:
był u mnie Duch: Wernyhora!

WSZYSCY
Co ty mówisz, wszelki duch?!

GOSPODARZ
Oblatywał nocą dwory,
był spokojny, dziwnie silny,
dawał mi rozkazy, hasła,
a był w sprawach takich pilny,
nic w nim Siła, Moc nie gasła.
Spieszył się, wyleciał zara,
miał objechać liczne dwory
i miał wrócić do tej pory.

WSZYSCY
Tego rana?!

GOSPODARZ
Tego rana.

WSZYSCY
I cóż rozkaz — — ?!

GOSPODARZ
Wić posłana.

POETA
ku kosynierom

Boże, toście wy są z Wici?

Wesele | 𝐒. 𝐖𝐲𝐬𝐩𝐢𝐚𝐧́𝐬𝐤𝐢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz