Rozdział 15.

1K 34 5
                                    

Adelina

Przez ostatnie trzy dni, w pełni skupiłam się na nauce. Gavi również się nie odzywał, więc nie wiedziałam, na czym stoi nasza relacja. Kiedy spędzamy razem czas, mam wręcz motylki brzuchu. Stresuje mnie też jego obecność, mimo że nie robi niczego niestosownego. Często podczas zwykłych czynności złapałam się na tym, że myślałam co robi Gavi. Chciałam się z nim spotkać, ale było to niemożliwe, ponieważ rodzice wrócili wcześniej, niż zapowiadali. Tak jak się spodziewałam, test poszedł mi wręcz fatalnie. Zdobyłam jedynie pięć punktów na czterdzieści możliwych. Gdy tylko ta informacja dotarła do rodziców, natychmiast zrobili mi awanturę, że w ogóle się nie przykładam. Nie powiem, zabolało, ale to nie pierwszy i raczej nie ostatni raz, jak usłyszałam te słowa.

Dziś jednak miało być inaczej niż przez ostatnie dni. Graciana usilnie nalegała, żebyśmy poszły dziś wieczorem na mecz El Clasico. Zawsze takie spotkania wzbudzają najwięcej emocji. Nie od dawna wiadomo, że zarówno piłkarze, władze klubu, ale też kibice darzą często nienawiścią ten drugi klub. W ciągu swojego życia nie byłam nigdy na spotkaniu tych dwóch drużyn. Może to dziwne mieszkając w stolicy Katalonii, ale jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do piłki.

Zachowanie Graciany było co najmniej dzień. Na początku tygodnia umówiliśmy się, że zostajemy w domu i oglądamy tandetne filmy. Wszystko zmieniło się jak za pociągnięciem różdżki, dokładnie wczoraj. Od tamtego południa namawiała mnie wszystkimi sposobami, żebym zgodziła się pójść na ten głupi mecz. Nie wiedziałam, skąd takie nastawienie. Nie wiedziałam wtedy, że zmieni ono całe moje życie.

Mecz miał się odbyć na Camp Nou, więc nie musiałam się zbytnio spieszyć. Na spokojnie założyłam wcześniej przygotowane ubrania i poprawiłam włosy. Jak zwykle miałam na sobie szerokie jeansy, a do tego dobrałam zwykłą czarną koszulkę. Oczywiście miałam na sobie też moje ulubione buty nike, które od kilku lat ubóstwiam. Jako że miałam sporo czasu, postanowiłam lekko się pomalować, żeby zakryć przynajmniej wory pod oczami. Kiedy już byłam gotowa, zeszłam na dół, gdzie nikogo nie było. Co było dziwne. Po chwili zauważyłam karteczkę samoprzylepną z wiadomością od rodziców.

,, Musieliśmy pilnie wyjechać, bo nastąpił mały kryzys w firmie. Kolacje masz w lodowce. Powodzenia w nauce."

Wiedziałam z doświadczenia, że raczej nie mogę liczyć na miłe słowa, więc nawet mnie to już nie ruszyło. Chwile później weszła Graciana, która emanowała dzisiaj dobrą energią. W sumie rzadko kiedy miała zły humor. Na stadion postanowiłyśmy przejść się pieszo, ponieważ był oddalony od mojego domu o zaledwie piętnaście minut drogi.

Wchodząc na trybuny, można było zauważyć i wyczuć napiętą atmosferę zarówno wśród kibiców, jak i piłkarzy. Było to zrozumiałe, biorąc pod uwagę stawkę dzisiejszego meczu, czyli półfinał Superpucharu Hiszpanii. Graciana oczywiście zaczęła robić nam zdjęcia, aby potem dodać je na Instagrama. Cała ona.

Po około dwudziestu minutach od naszego przybycia rozbrzmiał pierwszy gwizdek sędziego. Zaczęła Barcelona, która naciskała coraz bardziej na swojego rywala. Widać było w nich wolę walki. Szczególnie zwracałam dziś uwagę na zawodnika z numerem 30. Co chwilę kogoś faulował. Nie zawsze było to czyste, dlatego arbiter musiał przeprowadzić z nim rozmowę. Ta jednak niewiele zdziałała, bo już w trzydziestej minucie spotkania sfaulował zawodnika przed polem karnym. Sędzia już się nie zastanawiał i nie chcąc słyszeć żadnych sprzeciwów, wyciągnął żółty kartonik. Gavi nie za bardzo się tym przejął. Wyraz jego twarzy zmienił się tylko na coraz bardziej zacięty. Pierwsza połowa meczu dobiegła końca.

Po krótkiej przerwie, zawodnicy znowu pojawili się na boisku. Miałam bardzo dobry widok, ponieważ miałyśmy miejsca przy samym boisku. Obie drużyny były zdeterminowane, żeby strzelić bramkę dającą prowadzenie. Nic się nie udawało, aż do ostatnich piętnastu minut spotkania. Piłkarz Barcelony miał wykonywać rzut rożny, licząc, że któryś z kolegów skieruje piłkę w światło bramki. Tak również się stało, a zdobywcą bramki był Gavi. Kibice oszaleli, wiwatując jego przydomek. On jednak szybko skierował się do ławki rezerwowej. Wszyscy na stadionie nie wiedzieli, co się dzieje. Wziął ogromny bukiet białych i różowych goździków i kierował się w moją stronę z wielkim uśmiechem, ale też z lekką niepewnością.

- Adelina, wiem, że nie znamy się jakoś długo, ale poczułem coś do ciebie. - przerwał na moment i dodał. - Zakochałem się w tobie. Uwielbiam twój uśmiech, dobre serce i całą Ciebie. Proszę cię tylko o jedno. Daj mi szansę. - nie wiedziałam jak zareagować na te słowa, a on jeszcze nie dokończył. - Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał i ze zniecierpliwieniem czekał na moją odpowiedź.

Belleza Española I Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz