Rozdział 39.

760 26 1
                                    

Adelina

Nie zdążyłam się nawet dobrze przyzwyczaić do tego, że mieszkam sama i jestem w ciąży, kiedy wracał Pedri. Niestety Hiszpania odpadła z turnieju, więc już dzisiaj wszyscy wracali do domów. Chciałam, żeby Pedri wrócił, ale wiedziałam, z czym się to wiązało. Wracał też on.

Bałam się, że będzie chciał porozmawiać o tym, co się stało jeszcze w Katarze. Dla mnie wszystko skończyło się z chwilą, kiedy zobaczyłam go z inną dziewczyną. Ten rozdział był już zakończony. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że zawsze będę mieć jego cząstkę w postaci naszych dzieci. O tym jednak nie musiał się dowiedzieć. Tak było po prostu łatwiej i lepiej.

Długo myślałam o tym, czy powiem mu o tym, że niedługo będzie nas już więcej. W końcu to nie takie proste mieć od razu trójkę dzieci. Miałam jednak pomoc rodziców i Pedri'ego. Razem o tym rozmawialiśmy i postanowiliśmy, że przez jakiś czas zamieszkam z bratem, a potem będę mieszkała z rodzicami. Z dala od Gavi'ego. Było to jedyne słuszne wyjście, jeśli miał się nie dowiedzieć. Mieszkając z Pedri'm czy w ogóle w Barcelonie, nie mogłabym uniknąć z nim spotkania.

Odwróciłam się i wzięłam telefon z kanapy. Dzwonił Pedri, nie mogłam się doczekać, żeby znowu go zobaczyć. Podczas ostatnich dni bardzo mi pomagał. Dzięki niemu przyzwyczaiłam się bardziej do całej sytuacji i nie stresowałam się każdą najmniejszą rzeczą.

- Hej, potrzebujesz czegoś? - zapytał na wstępie. - Właśnie jestem w sklepie. - w tle było słychać rozmowy innych ludzi.

- Jeśli byś mógł to kup mi jakieś herbatki ziołowe. Może to cokolwiek pomoże na te nudności. - był to objaw ciąży, który męczył mnie najbardziej.

- Nie ma problemu. Będę za jakieś pół godziny. - rozłączył się, a ja wróciłam na moje ulubione miejsce, czyli kanapę.

Zaczęłam już kolejny raz tego dnia czytać książkę. By to ciekawy kryminał, który pozwolił mi się odciąć od otaczającego mnie świata. Właśnie za to ceniłam książki. Przewijałam kolejne strony i zupełnie straciłam poczucie czasu. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Może Pedri zapomniał kluczy?

Otworzyłam drzwi, a na korytarzu stał Gavi. Nie wyglądał za dobrze. Jego twarz nie miała normalnego koloru. Pod oczami mogłam zauważyć szare worki. Mimo że był dobrze ubrany, to twarz jak i oczy mówiły zdecydowanie co innego.

Kiedy po kilkunastu sekundach doszło do mnie, że to on, chciałam jak najszybciej zamknąć drzwi. On jednak nie odpuścił i błyskawicznie postawił nogę w drzwiach. Mimo że tego nie chciałam, znalazł się w mieszkaniu.

- Pozwól mi, chociaż z tobą porozmawiać i wytłumaczyć. - powiedział zdeterminowany. - Nawet nie dałaś mi tej szansy i po prostu wyjechałaś. Rozumiem, że nie chciałaś mnie widzieć i pomyśleć nad tym wszystkim, ale miałaś już chyba wystarczająco dużo czasu. Wiedz, że ja nie odpuszczę i będę o ciebie walczył. Będę walczył o nas. - słuchałam tych słów, a łzy same lały mi się po policzkach. Musiał to zauważyć, bo swoimi dłońmi zaczął delikatnie je ścierać. Chcąc czy nie odsunęłam się od niego.

- Jeżeli chcesz tłumaczyć, że byłeś pijany i tego typu rzeczy to możesz już iść. To nie ma dla mnie znaczenia. Skoro chcesz potwierdzenia na żywo, że to koniec to mówię to teraz. To koniec. - nie chciałam patrzeć mu w oczy. To bolało tak bardzo, że ledwo mogłam normalnie mówić. Gardło zaciskało mi się coraz bardziej.

- Wiem, że to może ci się wydawać głupie, ale ja naprawdę nic nie pamiętam. - w tym momencie usłyszeliśmy otwierające się drzwi. Po chwili doszedł do nas głos Pedri'ego.

- Byłem chyba w kilku aptekach i w końcu znalazłem coś na twoje dzieci, które tak bardzo cię męczą.

Nie zauważył, że w korytarzu stałam ja i Gavi. Dopiero kiedy wszedł dalej, zobaczył swojego przyjaciela. Popatrzyłam ze strachem na chłopaka, a on miał wypisaną dezorientację i lekką złość. Przedstawienie czas zacząć.

Belleza Española I Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz