Rozdział 25.

824 31 0
                                    

Adelina

Po tym, jak w sprawny sposób zakończyłam rozmowę z moją mamą, wróciłam na swoje miejsce. Patrząc na Pedri'ego i Gavi'ego miałam wrażenie, że coś jest nie tak. Wszyscy zachowywali się normalnie, ale nie oni.

- Adelina, kiedy się urodziłaś? - zapytał znikąd Pedri, zdziwiłam się, że w ogóle zadał mi takie pytanie.

- Yy... dwudziestego piątego listopada. O co chodzi? - moja odpowiedź sprawiła, że jego twarz pobladła. Mało brakowało, żeby zemdlał, ale Gavi podtrzymał go, kiedy już się chwiał.

- Masz dziś urodziny i nic nie mówiłaś? - zapytał Ferran, który był już naprawdę pijany.

- Jakoś nie lubię świętować swoich urodzin.

Później stało się coś niezrozumiałego dla nas wszystkich. Wszystkie oczy zwrócone były na Pedri'ego, który właśnie zdejmował swoją koszulę. Kiedy rzucił ją na kanapę, podszedł do mnie i obrócił się tyłem. Nie wiedziałam, o co może mu chodzić. Skanowałem jego plecy, aż mój wzrok poszedł na jego kark. Nie mogłam w to uwierzyć. Mrugnęłam kilka razy, żeby upewnić się, że to, co widzę, jest prawdziwe. Na karku miał to samo znamię, jakie posiadałam ja. Kiedy już się odwrócił, musiał zauważyć moją dziwną i zdezorientowaną minę.

- Też urodziłem się dwudziestego piątego listopada. - powiedział, a wszyscy jak jeden mąż zamilkli.

To nie może być prawda. Przecież mam zdjęcia, gdzie jestem noworodkiem, a obok są moi rodzice. To musi być jakiś zbieg okoliczności. Musiałam stąd wyjść jak najszybciej. Czułam, że jest mi coraz bardziej duszno, nie mogłam oddychać. Biegłam w stronę wyjścia, nie słysząc nawołujących mnie głosów. Tylko jedna osoba za mną pobiegła. Był to Gavi. Wyszliśmy na zewnątrz, a ja momentalnie przycisnęłam się do jego klatki piersiowej i zaczęłam zalewać się łzami. Były to łzy bezradności i niezrozumienia. Nie miałam pojęcia, co mam zrobić. Cala ta sytuacja była irracjonalna. Co tak właściwie wydarzyło się dwudziestego piątego listopada prawie dziewiętnaście lat temu? Nie miałam żadnych odpowiedzi, a coraz więcej pytań.

- Wszystko będzie dobrze. - próbował mnie uspokoić. - Musi być jakieś wyjaśnienie.

- Jakie? - wychlipiałam. - Że prawdopodobnie jesteśmy rodzeństwem? Przecież to nie ma sensu. - oderwałam się od niego i zobaczyłam, że z klubu wychodzi zdenerwowany Pedri.

- Najlepiej będzie, jak zapytasz swoich rodziców. - powiedział Gavi, a Pedri wszedł do swojego samochodu, jednak nie odjechał.

- Obecnie są chyba w Portugalii, więc rozmowa przez telefon nie jest najlepszym pomysłem. - od tego wszystkiego rozbolała mnie głowa. To było zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień.

- Jest jeszcze jedna opcja. - powiedział, dostając w tym samym momencie wiadomość.

- Jaka?

- Możecie porozmawiać z rodzicami Pedri'ego. Może oni wam to wyjaśnią. - powiedział, nie zdążyłam się nawet dobrze nad tym zastanowić, a obok mnie pojawił się Pedri. Widać było, że cała ta sytuacja dotknęła też jego.

- Chcesz pojechać teraz do moich rodziców i dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi? Nie uwierzę, że to zwykły zbieg okoliczności. - obaj patrzyli na mnie wyczekująco. Decyzję podjąłem już chwilę wcześniej. Nie mogłam czekać na powrót ich rodziców. Musiałam dowiedzieć się już teraz. Nie mogłam tak tego zostawić.

- Tak. - to były jedyne słowa, jakie zdołałam wypowiedzieć. Chwilę później skierowaliśmy się do samochodu Pedri'ego. Gavi jednak zaczął odchodzić, na co złapałam go za ramię.

- Proszę, pojedź z nami. Potrzebuję Cię. - wyszeptałam niemal błagalnie.

- Jesteś tego pewna?

- Niczego nie byłam bardziej pewna niż tego.

- Dobrze wiesz, że zrobię dla Ciebie wszystko. - pocałował mnie, a następnie we trójkę wsiedliśmy do samochodu. W głowie miałam tak wiele niedopowiedzeń.

Belleza Española I Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz