Rozdział 1.

2.8K 46 0
                                    

Adelina

- Proszę Cię. Musimy iść na ten mecz. - moja przyjaciółka Graciana już od kilkunastu dni próbuje mnie namówić na mecz jej ulubionej drużyny piłkarskiej, czyli FC Barcelony.

- Dobrze wiesz, że nie interesuje mnie jedenastu biegających mężczyzn za piłką przez prawie dwie godziny. - mówię już zrezygnowana. - Poza tym muszę się uczyć, w następnym tygodniu mam testy z trzech przedmiotów. - dopowiadam ostatni argument jaki przychodzi mi do głowy.

- Musisz w końcu odpocząć od ciągłej nauki.

- Wiem, ale do końca roku zostało jeszcze prawie osiem miesięcy. Tak naprawdę to on się dopiero zaczął. - dodaję mimowolnie.

- Proszę Cię, to tylko jeden mecz, jeśli Ci się nie spodoba to już więcej nie będę cię namawiała. Słowo. - patrzy na mnie mając taką minę, że po prostu nie mogę odmówić.

- Okej, w porządku. Ale tylko jeden mecz. - zastrzegam od razu.
Obiecuję. Och już prawie dwudziesta druga, muszę wracać do domu. - zbiera swoje rzeczy i kieruje się do drzwi wyjściowych. - Widzimy się jutro około dziewiętnastej. Do jutra! - krzyczy na odchodnym.

Branoc. - odpowiadam i kieruję się w stronę łazienki.

Po jej wyjściu wciąż zastanawiam się czy pójście na ten mecz to dobry pomysł. W sumie to nie może stać się nic złego. Po prostu obejrzymy grających zawodników i wrócimy do domu. Z zamyślenia wyrywa mnie mój pies, który domaga się jedzenia. Biorę z kuchni jedną saszetkę z karmą i wsypuje do jego niebieskiej miski.
Chwilę później leżę już w moim łóżku i przeglądam social media. Szybko jedynka mnie to nuży i już kilkanaście minut później zasypiam z myślą, że to tylko jeden, zwykły mecz.

Przekręcam się z westchnieniem i wyłączam mój budzik. Ociągając się wstaję z łóżka i idę do łazienki. Patrząc na moją twarz w lustrze, chce mi się płakać. Moja cera nigdy nie była najlepsza, ale to jak wygląda teraz to jest po prostu dramat. Moje czoło, podbródek i policzki są całe w małych pryszczach. Z rezygnacją myję twarz i stwierdzam, że nawet makijaż tutaj nie pomoże. Z resztą i tak nie do końca lubię się malować. Może to wynikać z tego, że mi się nie chce lub z tego, że nie za bardzo umiem go zrobić.

Ubieram się w szersze jeansy i czarną koszulkę. Psikam się jeszcze perfumami i jestem jako tako gotowa. Schodzę do kuchni, gdzie śniadanie jedzą już moi rodzice.

Maria i Carlos to osoby, które mogą wydawać się przyjazne. W rzeczywistości są bardzo surowymi i nadopiekuńczymi rodzicami. Rzadko kiedy mogę wychodzić. Jeżeli jednak już gdzieś wyjdę, to zaraz dzwonią, pytając się czy wszystko w porządku i kiedy wrócę. Co do ocen w szkole również są wymagający. Oczekują samych najlepszych wyników. Wiem, że marzą o tym, żebym poszła na medycynę i wyjechała na studia do Stanów.
Czy ja tego właśnie chcę? Sama do końca nie wiem. Nie chcę ich zawieść. To w końcu moi rodzice.

Jeżeli chodzi o jakiegokolwiek chłopaka, to jest to niewykonalne. Tata od około dwóch lat wpaja mi, że na chłopaków przyjdzie czas i mam się skupić w zupełności na nauce. Z tym nie mam żadnych problemów. Nigdy nie byłam w związku ani też się nie całowałam. Nie uważam, że to coś złego. Raczej nie odnalazłabym się w takiej sytuacji.

Kiedy jestem już w kuchni, biorę mus o smaku malinowym i dwa jabłka. Z rodzicami nie wymieniam się żadnymi uprzejmościami. Szybko wychodzę z domu i pieszo idę w kierunku szkoły. Dzisiejsze lekcje mam do prawie piętnastej, dlatego po zajęciach wrócę szybko do domu i będę się przygotowywała na dzisiejszy mecz na Camp Nou.

Belleza Española I Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz