Rozdział 34.

724 26 0
                                    

Gavi

Za kilka minut miał się rozpocząć nasz pierwszy mecz na mundialu. Stałem w korytarzu i bawiłem się rękami. Było to dość stresujące przeżycie. Coś, co trzymało mnie jeszcze przy zdrowych zmysłach to Adelina i moja rodzina. Siedzieli w sektorze VIP, który był najbliżej do murawy. Wczorajsza rozmowa zebrała mnie na kilka przemyśleń. Główny ich cel to spędzanie więcej czasu z Adeliną. Wiedziałem, że w którymś momencie zacznie jej, ale też mi to przeszkadzać. Jednak postanowiłem, że po mundialu zabiorę ją na wspólne wakacje. Tylko my. Jak bardzo mogłem się mylić?

Z zamyślenia wyrwał mnie Pedri, który podszedł i klepnął mnie po plecach. Zaskoczony uderzeniem, odwróciłem się w jego stronę.

- Co jest? - zapytał. - Wyglądasz, jakbyś miał stąd uciec. - nie dziwię się mu. Faktycznie wygladalem jak przestraszony dzieciak.

- Trochę się boję. A co jak wszystko spieprzę? - byłem przerażony, że na mnie też w jakimś stopniu spoczywa odpowiedzialność za dzisiejszy wynik.

- Jesteś jeszcze młody. My jesteśmy młodzi. Mamy prawo popełniać błędy. Musisz się uspokoić, bo jeszcze nam tam zemdlejesz. - na końcu lekko się zaśmiał. Jego słowa uspokoiły mnie, dodały pewności. Musiałem dać radę. Dla drużyny i kibiców.

- Okej, dam z siebie wszystko. Mam nadzieję, że to wystarczy. - powiedziałem, jednak nie było już czasu na dalszą rozmowę, bo sędzia zaczął wywoływać nas na boisko.

Razem z dzieciakami ustawiliśmy się na murawie, gdzie zaczęto hymn Urugwaju. Przez chwilę szukałem mojej rodziny na trybunach. Kiedy w końcu ją znalazłem, uśmiechnąłem się do nich. Następnie mój wzrok zaczął szukać Adeliny, która siedziała razem z rodzicami jej i Pedri'ego. Znalazłem ją. Była ubrana w moją koszulkę, a w ręce miała flagę Hiszpanii. Wygląda cudownie. Nie mogę się doczekać, aż po meczu do niej pójdę. Po kilku sekundach na stadionie rozbrzmiał hymn Hiszpanii. Śpiewałem go z wielką dumą.

Po odśpiewaniu obu hymnów rozstawiliśmy się na boisku. Kiedy wszystko było już gotowe, sędzia rozpoczął spotkanie.

Przez pierwsze piętnaście minut inicjatywę miała zdecydowanie drużyna przeciwna. Niestety skończyło się to golem, który wybił nas z rytmu. Do przerwy wynik się nie zmienił. Schodząc do szatni, szykowaliśmy się na ostry opierdziel od trenera. Oczywiście, że tak się stało. Wychodząc na drugą połowę, byliśmy zmotywowani, żeby odwrócić losy tego meczu.

Pierwsza taka okazja nadarzyła się po pięciu minutach, kiedy wykorzystaliśmy rzut rożny. Był remis. Przez większą część drugiej polowy próbowaliśmy doprowadzić do drugiej bramki. Za każdym razem jednak zabrakło trochę szczęścia. Wszyscy byli coraz bardziej sfrustrowani.

Dopiero w doliczonym czasie gry wszystko się zmieniło. Otrzymaliśmy rzut wolny, który to właśnie ja miałem wykonywać. Odległość od bramki była niewielka. Z całej siły kopnąłem piłkę i patrzyłem, jak leci w światło bramki. Na końcu dostała lekkiej rotacji i ku zdziwieniu wszystkich na stadionie znalazła się w siatce. Wszyscy oszaleli, a ja pobiegłem w stronę trybun. Z radością spojrzałem na Adelinę i wskazałem na nią palcem. Chciałem zadedykować to trafienie właśnie jej. Po moim golu, który dał nam zwycięstwo, sędzia zakończył spotkanie. Nie mogłem opanować swojej radości. Wszyscy rzucili się na mnie w szatni, przez co ledwo mogłem oddychać. Zdecydowanie zapanowała euforia i świętowanie.

Nie mogliśmy za bardzo się cieszyć, bo zostały jeszcze dwa mecze w grupie. Niestety kolejny był już pojutrze, co było rzadkim zdarzeniem. Od razu po ogarnięciu się w szatni miałem iść na kolację z rodzicami i Adeliną.

Po niecałej godzinie siedzieliśmy już w restauracji, jedząc tutejsze przysmaki. Ja musiałem się trzymać diety, więc nie mogłem sobie pozwolić na za wiele.

- Już ci to mówiłam, ale naprawdę gratulacje. Nawet nie wiesz, jak się stresowałam. - śmieje się Adelina. - Muszę częściej przychodzić na twoje mecze. - zaczęła jeść makaron, kiedy jej mina się zmieniła. Nie wiedziałem, co się stało. Jeszcze przed chwilą wszystko było w porządku. Nie zdążyłem nic powiedzieć, kiedy szybko skierowała się w stronę łazienki z ręką przy ustach. Moi rodzice i Aurora byli równie zdezorientowani co ja. Nie myśląc długo, pobiegłem za nią. Stała przed umywalką a wzrok miała lekko zamglony.

- Źle się czujesz? - zapytałem i położyłem ręce na jej biodrach. Chciałem wiedzieć, co się dzieje.

- Nie wiem, co się stało. Nagle zrobiło mi się niedobrze. - powiedziała cicho.

- Może zjadłaś coś nieświeżego? - było to dziwne, bo jadła wszystko to co my.

- Możliwe. Jeżeli dalej będzie coś nie tak, wezmę jakieś leki. Nie stresuj się tak. Nic takiego się nie stało. - powiedziała i po chwili razem wróciliśmy do mojej rodziny. Reszta kolacja przebiegła spokojnie. Razem z Adeliną wróciliśmy do jej pokoju, gdzie razem poszliśmy spać wyczerpani całym dniem.

Belleza Española I Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz