Karaoke

97 7 1
                                    

---POV:Natasha---

Obudziły mnie złote promienie słońca wpadające do pokoju przez, odziwo, nie zasłonięte okna. Przękręciłam się na drugi bok, wyciągając rękę w tamtą stronę, z nadzieję wtulenia się w James'a. Z zaskoczeniem podniosłam głowę, gdy moja ręką wylądowała na miękkej pościeli. Rozejżałam się po pokoju, który okazał się pusty. Zeszłam z wygodnego mebla i pościeliłam go. Otworzyłam okno, żeby się przewietrzyło i odwróciłam się, podchodząc do garderoby, wyjęłam z niej czarne dresy i top tego samego koloru, po czym skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, które później spięłam w tak zwany "messy bun", umyłam zęby i zaczęłam skin care. Po 10 minutach, nałożyłam korektor, założyłam biżuterię i wyszłam z pomieszczenia, uprzednio sprzątając je po sobie. Odłożyłam piżamę do garderoby, schowałam telefon do kieszeni z dresów i wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach na dół i skierowałam się do kuchni. W kuchni zastałam Wandę, przywitałam się z nią i miałam zacząć robić sobie śniadanie, ale stwierdziłam że jednak nie chce nic jeść. Gdy odwróciłam się żeby wziąć z lodówki zimną, już prawie zamrożoną wodę, spojrzałam jeszcze raz na zielonooką i przeskanowałam ją wzrokiem. Kasztanowo-włosa miała na sobie krótkie szare spodenki i beżowy top, a włosy miała podpięte w luźnego koka. Po chwili zauważyłam że Wanda robiła pancake, stwierdziłam że dotrzymam jej towarzystwa i usiadłam przy wyspie kuchennej.

- Dzień dobryyy- powiedziała rodosnym głosem.

- Tak, dobry- odpowiedziałam zerkając na nią.

- Masz może ochotę na pancake'a?

- mmmm...w sumie to, mogę zjeść.

- Superr. Bo zrobiłam trochę za dużo - powiedziała, poczym nałożyła po dwa pancake na talerze - Wolisz z syropem klonowym i owocami czy z sosem czekoladowym?

- Syrop klonowy

- Okii - polała pancake syropem klonowym, posypała borówkami i malinami po czym podała mi jeden talerz i usiadła na przeciwko mnie.

- Smacznego - powiedziała uśmiechając się, po czym zabrała się za jedzenie pysznie wyglądających naleśników

- Smacznego - odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech i sama wziełam się za jedzenie śniadania. Było na prawdę pyszne i zjadłam je z ochotą.

Po zjedzeniu zebrałam naczynia i schowałam do zmywarki. Oparłam się o blat w kuchnii, a Wanda zaczęła robić kawę. Do śniadania miałyśmy wodę, żeby nie było nam za słodko. Gdy kasztano-włosa zalała dwa kubki kawy podeszłam i chwyciłam za jeden z nich zmierzając z nim z powrotem do wyspy kuchennej. Jednak nie doszłam do mojego zamierzonego celu, gdyż Wanda zaproponowała napić się kawy na tarasie na co z chęcią się zgodziłam. Bardziej podobała mi się wizja wypicia kawy na tarasie, na świerzym powietrzu, z pięknymi widokami na wielki ogród niż siedzenie w kuchni i czekanie aż zlecą się pozostali i zrobi się troszkę tłoczno.

Gdy doszłyśmy na taras kawy postawiłyśmy na stoliku, wziełyśmy sobie krzesła z poduszkami dla większej wygody i zaczełyśmy rozmawiać na różne tematy, te poważne jak i te głupsze.

Siedziałyśmy na tarasie już 2 godzinę, kawa już dawno się nam skończyła, kiedy przyszła do nas Carol. Miała na sobie luźną, niebieską koszulkę z krótkim rękawem i niebieskie krótkie spodenki. Jej włosy były rozpuszczone i lekko pofalowane i mimo tak pięknej pogody i cudnego wyglądu, nie wyglądała na zadowoloną.

- Czy coś się stało? - zapytałam blondynki, bo trochę się zmartwiłam, zazwyczaj chodziła z uśmiechem na twarzy

- Nieeee...znaczy tak. Ale to nic takiego - odpowiedziała lekko zmieszana

Marvel Chat ;DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz