---Pov: Bucky---
~tydzień wcześniej (przed karaoke)~
Zarzuciłem prawą ręke na Nat, obejmując ją w talii. Przyciągnąłem ją do siebie, chowając głowę w zagłębienie jej szyi. Zaciągnąłem się zapachem z powrotem rudej dziewczyny, który dawał ukojenie moim myślom. Mruknąłem z nie zadowoleniem, gdy chciała wstać i przytrzymałem ją, mocniej przytulając do siebie. Zielonooka odwróciła się twarzą do mnie i wtuliła się w moje ciało, chowając głowę w moim torsie.
Po około 30 minutach, stwierdziłem że można już wstawać. Skierowałem wzrok na Natashę, która nadal spała i podrapałem ją po głowie w celu obudzenia jej. Niestety, za drugim razem nie była już taka chętna do wstawania, a co za tym idzie nie współpracowała ze mną. Po jakiś 10 minutach walki udało mi się wydostać z jej uścisku. Skierowałem się do łazienki przemyłem twarz wodą, umyłem zęby i udałem się do garderoby. Zdecydowałem się na szare dresy i czarne skarpetki, a koszulkę wziąłem do ręki. Popatrzyłem jeszcze w stronę łóżka i zobaczyłem, że Nat jeszcze nie wstała i nie wyglądała jakby miała zamiar, więc po krótkim namyśle stwierdziłem, że jej pomoge. Udałem się do łazienki i bez stresowo napełniłem wannę letnią wodą. Podszedłem do rudo-włosej i delikatnie podniosłem, zanosząc ją do łazienki, starannie wsadziłem ją do wanny. Odsunąłem się od mebla, żeby nie zostać ochlapany wodą, w tym samym czasie dziewczyna pisneła i od razu się rozbudziła posyłając mi pełne mordu spojrzenie. Uśmiechnąłem się słodko i odwróciłem wychodząc z pomieszczenia, zza pleców słyszałem tylko wiązanki przekleństw i uznałem, że to będzie dobry moment żeby się schować w garderobie i poczekać na ofiarę. 20 minut później usłyszałem zbliżające się kroki, po chwili drzwi garderoby się otworzyły, a ja wyskoczyłem z niej wrzeszcząc. Natasha pisnęła zaskoczona i niemalże od razu zaczeła we mnie rzucać poduszkami, wyzywajc przy tym. Kiedy skończyła jej się amunicja, rzuciła się na mnie z pięściami. To był odpowiedni moment, żeby ją uspokoić, więc gdy się zbliżyła złapałem ją za nadgarstki i przyciągnąłem do siebie mocno przytulając. Jeszcze przez chwilę walczyła, zwyzywała mnie wyzwiskami o którycb nie miałem nawet pojęcia, ale kiedy ja nie odpuszczałem i dalej mocno ją obejmowałem, głaszcząc w uspokajający sposób po plecach, dała sobie spokój.
- Już? Ochłonęłaś? - zapytałem rudo-włosą, rozbawiony całym tym porankiem.
- Nadal jestem zła. - prychnęła. Zerknąłem na nią i zauważyłam, że lekko się uśmiecha. Też była rozbawiona, i dobrze, trzeba mieć poczucie humoru.
- Idziemy na śniadanie?
- Mmmm..tak. Tylko ja muszę się ubrać, a Tobie radzę założyć koszulkę. - stwierdziła patrząc w moje oczy. Nie ruszyła się nawet o milimetr, by zrobić coś w tym celu.
Postaliśmy tak jeszcze jakiś czas. Uwielbiam się do niej przytulać, czuć jej bliskość i cudny delikatny zapach kwiatów. Gdy się od siebie odsuneliśmy, poczekałem na Nat aż się ubierze. Sam ubrałem na siebie koszulkę, którą wcześniej wyjąłem. Zielonooka ubrała na siebie czarne dżinsowe spodenki, jak to ona twierdzi kremowy top, który według mnie jest biały i do tego moją czarną zapinaną bluzę. Zeszliśmy razem na śniadanie do kuchni, przy wyspie kuchennej zauważyliśmy Sam'a, Loki'ego z Wandą oraz robiącego śniadanie Steve'a. Przywitaliśmy się z przyjaciółmi, dołączając do nich i zaczęliśmy rozmawiać, a po chwili wszyscy razem zajadaliśmy się śniadaniem przyrządzonym przez blondyna.
Po śniadaniu udałem się na siłownię z chłopakami, w której spędziliśmy 2 godziny. Była godzina 10:30, miałem 30 minut do spotkania z Wandą. Udałem się do łazienki wziąć prysznic który zajął mi nie całe 15 minut, następnie wyciągnąłem z garderoby czarne dżinsy, białą koszulkę i czarną bluzę, a na nogi włożyłm czarne adidasy. Podszedłem do szafki nocnej po mój telefon, zgarnąłem go i gdy miałem opuścić pokój weszła do niego Nat. Posłała mi ciepły uśmiech, który od razu odwzajemniłem.