------pov. Loki-----
Gdy udało się nam ustalić dokładną lokalizację i plan działania, ruszyliśmy w stronę garażu. Tam podzieliliśmy się na grupki i zapakowaliśmy tyłki do wozów. Ja razem z Bucky'm, Wandą i Natashą wsiedliśmy do mojego samochodu, Tony, Steve, Clint i Bruce udali się do pojazdu Steve'a, a Carol, Hope, Sam i Thor wzięli auto Hope. Odsunąłem szybę w dół, tak jak pozostali kierowcy, popatrzyliśmy na siebie i kiwnęliśmy głowami, po czym uruchomiliśmy silniki. Pierwszy z garażu wyjechał Steve, za nim ja, a zaraz po nas Hope. Spojrzałem w bok na James'a, później w lusterko, gdzie byłem wstanie ujrzeć odbicie dziewczyn siedzących z tyłu. Wszyscy byli zamyśleni i spięci, co wprowadzało nastrój, który przyprawiał mnie o mdłości. Ściągnąłem jedną rękę z kierownicy i poklepałem Bucky'ego lekko w udo, przez co brunet skierował na mnie swój wzrok. Pochyliłem się lekko w jego stronę, nadal jednak patrząc na drogę i skupiając na niej swoją uwagę i szepnąłem:
- Weź włącz jakąś muzykę DJ, bo przydałoby się laski jakoś rozluźnić. Są mega przejęte i zestresowane, sam spójrz. - Kiwnąłem głową w stronę tylnych siedzeń, usiadłem poprawnie i zerknąłem na chłopaka jeszcze raz, który skinął tylko głową. Kątem oka widziałem jak brązowooki wyciąga telefon i wystukuje coś na klawiaturze, a po chwili usłyszałem pierwsze nuty piosenki którą od razu rozpoznałem. Bucky zaczął śpiewać razem z podkładem i popatrzył na dziewczyny z uśmiechem, które od razu się trochę zrelaksowały. Gdy rozbrzmiał refren przyłączyłem się do przyjaciela, a że akurat staliśmy na czerwonym świetle, to odwróciłem się w stronę Wandy i nawiązałem kontakt wzrokowy. Śpiewając, zatraciłem się w jej lśniących brązowych oczach, dopiero uderzenie w ramię od Bucky'ego wytrąciło mnie z transu. Uśmiechnąłem się jeszcze do mojej narzeczonej, po czym szybko wróciłem wzrokiem przed siebie, patrząc na światła. Gdy zobaczyłem zielone, ruszyłem do przodu doganiając szybko pozostałą dwójkę, która w jakiś sposób znalazła się przede mną. Zapadła cisza, jedynym dźwiękiem, który dało się usłyszeć to piosenka w tle. Nagle usłyszałem cichy głos dziewczyny za mną, a zaraz dołączyła druga, popatrzyłem z lekkim uśmiechem dumy na siedzącego obok bruneta, który odwzajemnił mój gest. W dalszej części jazdy było już tylko lepiej.------
Gdy dotarliśmy na miejsce, wysiedliśmy z samochodu, a na parkingu zastaliśmy wszystkich stojących w grupce. Złapałem Wandę za rękę i zacząłem iść w stronę znajomych, a Natasha i Bucky zaśmiali się tylko pod nosem i podążyli za nami. Przywitaliśmy się z wszystkimi i bez marnowania czasu, weszliśmy do budynku. Ze względu na to, że budynek był naprawdę duży i obszerny, rozdzieliliśmy się na dwójki i gdzie każdy pójdzie. Musieliśmy zachować szczególną ostrożność, żeby nie wpaść na żadnego człowieka tego rudzielca. Cóż mogę rzec więcej? Zabawę czas zacząć.
------pov. Pepper------
Szczerze to nie mam pojęcia ile minęło odkąd wysłałam wiadomość, ale w moim odczuciu trwało to wieki. Nie robiłam nic innego tylko leżałam, wpatrywałam się w sufit (nie miałam sił na nic innego) i nasłuchiwałam, czy przypadkiem nie dzieje się coś po drugiej stronie drzwi. Jednak nie słyszałam nic, co mogło by zwiastować nadejście moich przyjaciół. Westchnęłam cierpiętniczo gdy przez głowę przeszła mi myśl, że mogło się nie udać, że wiadomość mogła się nie wysłać, albo że Tony ją zignorował. Wiedziałam, że to było mało prawdopodobne, jednak nie było to niemożliwe co mnie zabolało. Pokręciłam szybko głową w celu pozbycia się tych negatywnych myśli.
Z rozmyślań wyrwał mnie głośny huk i jakieś krzyki. W następnej sekundzie słyszałam odgłosy strzałów, krzyki (najpewniej bólu), modliłam się, aby tylko żaden goryl po mnie nie przyszedł. Jakby mnie stąd wyprowadzili i wywieźli nie wiadomo gdzie, moje szanse na ratunek spadłyby wtedy niemalże do 0. Ale wychodziło na to, że nikt na to nie wpadł i byli zaaferowani przeżyciem, niż próbą wywiezienia mnie gdzieś dalej. Cóż dla mnie lepiej.
Po kilku sekundach drzwi otworzyły się z wielkim hukiem o mało nie wypadając przy tym z zawiasów, w pierwszej chwili wystraszyłam się, że wykrakałam i sobie o mnie przypomnieli. Ale gdy ujrzałam w progu rozglądającego się w popłochu Tony'ego, poczułam jakby wielki kamień spadł mi z serca. Momentalnie poczułam spływające po policzkach łzy, nie starałam się ich nawet powstrzymywać. Chciałam żeby mnie stąd zabrał. Gdy tylko jego wzrok padł na mnie, rzucił się niemal biegiem w moim kierunku. Nie miał na sobie zbroi, więc zgaduje, że pusta pewnie się gdzieś panoszy i niesie zgubę tym przydupasom (dobrze im tak). Już po chwili dotarł do mnie piękny zapach jego perfum, a później jego ramię którym mnie do siebie przyciągną do uścisku. Na początku lekko się spięłam na ten gest, ale przypomniałam sobie, że to Tony, nie mam się już czego bać i w końcu mogę odetchnąć z ulgą. W końcu poczułam się bezpiecznie. Wtuliłam się z jego klatkę dalej cicho płacząc. Nie były to łzy smutku lecz ulgi, która mnie zalała, gdy tylko go zobaczyłam.
Następnie poczułam, że się unoszę więc automatycznie owinęłam bruneta nogami w pasie, a głowę ułożyłam w zgłębieniu jego szyi, pocałował mnie w głowę i również odetchnął z ulgą.
- Już nic ci nie grozi, jestem tu z tobą.- szepnął mi do ucha i ruszył jak mniemam w kierunku wyjścia. Zaciągnęłam się jego zapachem i poczułam jak całe moje ciało się rozluźnia w ułamku sekundy. Zamknęłam oczy i odpłynęłam, jednak nadal byłam świadoma otoczenia i słyszałam co się dzieję. Nagle poczułam powiew zimnego powietrza, a zaraz po tym stanęliśmy. Wzięłam głęboki oddech i uśmiechnęłam się, gdy po tak długim czasie byłam w stanie poczuć zapach świeżego powietrza. Odkleiłam się od szyi Tony'ego i popatrzyłam na niego z uśmiechem, który od razu odwzajemnił patrząc mi w oczy. Kilka minut później usłyszeliśmy gwałtowne otwieranie się drzwi, więc odwróciliśmy się w tamtą stronę i ujrzeliśmy Bucky'ego.Zanim jednak zdążyliśmy sie przywitać ktoś go popchnął i podbiegł do nas. Od razu rozpoznałam, że to Hope więc zeskoczyłam na ziemię, chcąc ruszyć w jej kierunku, lecz nogi odmówiły współpracy i gdyby nie Tony, który mnie przytrzymał w tali, miałabym bliskie spotkanie z gruntem. Ustabilizowałam się pozwalając aby mnie podtrzymywał i rozłożyłam ręce w stronę brązowo-włosej, szeroko się uśmiechając. Dziewczyna od razu owinęła ręce wokół mnie i ścisnęła lekko z radości, zaraz po tym poczułam kolejne ręce owijające się wokół nas. Podniosłam wzrok i zauważyłam Wandę, a zaraz po niej Carol. Stałyśmy chwilę we czwórkę, a po chwili do naszego kółka adoracji dołączyła Natasha. Po minucie Nat odsunęła się i rozglądnęła dookoła. Kątem oka zobaczyłam jak cała reszta podchodzi do nas i staje po jednej stronie Tony'ego. Gdy z dziewczynami w końcu się od siebie odkleiłyśmy, przeniosłam swój ciężar do tyłu opierając się o bruneta, który automatycznie oplótł mnie rękami w pasie.
Nagle usłyszeliśmy wystrzał, a po nim kolejny, zerknęliśmy w tamtą stronę i zobaczyliśmy już martwego mężczyznę, który osuwał się na ziemie po ścianie. Obok niego stała zbroja Starka, która jak mniemam oddała strzał. Gdy minął pierwszy szok, rozglądnęliśmy się czy nikt z nas nie ucierpiał. Niestety mężczyźnie udało się trafić jedną osobę z naszego grona. Na nasze nieszczęście tą osobą okazała się być Natasha, którą właśnie złapał Bucky, szeptając jej coś na ucho.
- No to są kurwa jakieś jaja!! Patologia, mieliśmy ratować, a nie tracić. - krzyknął zbulwersowany Sam, a Wanda rzuciła mu mordercze spojrzenie.
- Żebyśmy Ciebie zaraz nie stracili. - warknął Clint, ruszając do rudowłosej.
- Dobra nie ma czasu na wasze lamenty, wypadałoby działać. - rzekł spokojnie Steve - Robimy tak, Wanda, Loki i Bucky zabierają Natashę do szpitala, a my wracamy do domu.Ruszyliśmy w kierunku zaparkowanych samochodów. Ja usiadłam na tylnym siedzeniu pod oknem, koło mnie znalazł się Tony, a obok niego Bruce, z przodu siedział Clint, a Steve prowadził. W samochodzie za nami jechał Thor, Sam, Hope i Carol. Oparłam głowę o szybę i nie mogłam się doczekać aż wrócę do domu.
Nagle moją głowę przeszył pisk, przez który nie słyszałam rozmów w samochodzie i czułam się zdezorientowana. Poczułam dotyk na ramieniu lecz nie widziałam właściciela ręki.
- Tony? - zapytałam cichutko, bo tylko na tyle było mnie obecnie stać. A po chwili poczułam, że tracę panowanie nad ciałem, jednak było w tym coś dobrego bo straszliwy pisk znikł i zastąpiła go błoga cisza, której towarzyszyła ciemność.------
Żyjemy jeszcze i tu wrócimy za niedługo.
Do zobaczenia i miłego czytaniaaaa <333
Oby wam się spodobał taki obrót spraw~WandaNat2137~
