38. Wtedy dopiero zrozumiesz co straciłeś

1.7K 121 25
                                        

[Widzisz błędy, popraw mnie. Dziękuję.]

Katherina

Dlaczego? 

Dlaczego właśnie on?

Po prostu nie mogłam się pogodzić z tym, że na moich oczach świat osób, które kochałam legł w gruzach. Stawał się ruiną. Nic nie wartym pyłem i garstką kamieni. 

Wciąż zastanawiałam się jakim cudem jeszcze potrafiłam płakać. Myślałam, że przez ostatnie dni wylałam więcej łez niż przez ostatnie lata. Jednak one wciąż bez mojej zgody ściekały po policzkach. Ryły w nich niewidoczne korytarze. Zostawiały niewidoczne blizny. 

Jedna sekunda, jeden strzał wyrwał z tego świata kogoś kto nie zasługiwał na śmierć. Odebrał ojca, męża, wuja, dziadka. 

Żałoba siała spustoszenie w mojej duszy. Mogłam pozwolić się pożreć przez przytłaczające emocje, bądź stać się jak pusta skorupa - pozbawiona emocji, zblazowana. Jak długo można walczyć? Byłam tym już zmęczona. Nikt z nas nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Nikt z nas nawet przez sekundę nie pomyślał jak potoczy się wieczór w największym kasynie w L. A. i jak bardzo przewróci  on niejedno życie. 

Żar lał się z nieba, sprawiając że pot rosił moją skórę. Czarna sukienka przyciągała promienie słoneczne, sprawiając że moje ciało stawało w ogniu. Każdy oddech był ciężki i duszący. Powietrze wydawało się ciążyć i z oporem wpływać do płuc. Jeśli to nie było piekło, to gdzie się znajdowałam? 

Jak długo można być tą silną. Nie byłam już taka. Pozwalałam ciału cierpieć jednak w sobie miałam pustkę. Wszechogarniającą próżnię. 

Spojrzałam jak ksiądz, który dał znak by opuścić trumnę, czyta psalm.

— " Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie. Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć, orzeźwia moją duszę. Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach przez wzgląd na swoją chwałę. Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną..."

To był koniec. 

Czułam jak ciężki łańcuch oplata moją szyję. Pęta mnie i więzi. 

On nie jest feniksem. Nie odrodzi się z popiołu. Nie stanie ponownie koło nas. Nie przytuli już swoich wnuków. Nie nazwie mnie córką. Nie złoży pocałunku na ustach swej jedynej miłości. 

Julia.

Czy ona mi kiedyś wybaczy?

Karma patrzyła na mnie jak na winowajcę. Ona znała odpowiedź. Dzierżyła w dłoni czarną różę. Jej usta poruszały się. Wypowiadały dobrze znane mi słowa. 

Ty to zrobiłaś.  Czujesz to?

Poczucie winy.

Najpierw papa, a teraz on.

Spojrzałam na swoje dłonie, bojąc się, że znajdę na nich krew. Bezwiednie potarłam nimi o materiał czarnej sukienki. Starałam się być dyskretna. Czy ja wariowałam?  

Odwróciłam głowę, odrywając spojrzenie od trumny. Skupiłam je na twarzach ludzi, dla których ten człowiek był domem. Znałam smak tej straty, stałam tutaj kilka lat temu i musiałam pozwolić odejść swojemu ojcu. Wtedy myślałam, że tego nie przetrwam. Ból łamał moje ciało na części. Rozrywał i szarpał na maleńkie kawałki. Dzisiaj czułam to samo. Bo Ronaldo był dla mnie jak ojciec. 

Boże, jak bardzo to bolało. 

Samanta i Antonio wraz z Gabriele i Sofi znajdowali się naprzeciwko mnie. Na ich twarzach odbijał się ten sam ból, który ja czułam, chociaż był bardziej ukrywany. Chciałabym potrafić zakładać maskę z taką łatwością jak robiła to ta rodzina. Moje emocje kotłowały się we mnie i pozwalałam im wypłynąć na powierzchnie. Oni założyli niewzruszone pancerze. Grali w tym przedstawieniu na długo przede mną. Byli w tym doskonali. 

Złożona przysięgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz