44. ...chronić naszego syna.

1.8K 135 30
                                    

[Widzisz błędy, popraw mnie. Dziękuję. ]

@Martastempniowska to dla Ciebie. Za Twoje skrzydła fantazji. Miło, że się nimi ze mną dzielisz.  ♥


Filippo 

Zemsta to potężna emocja. Może być tylko iskrą i tlić się powoli, by pożar jaki z niej powstanie spalił całe miasta. Była głównym powodem, dla którego pozbywaliśmy się całych rodzin zdrajców. Bo ich potomkowie, stawali się doskonałymi mścicielami. 

A ja, byłem tego pieprzonym przykładem.

Moi wrogowie popełnili błąd, zabijając mojego ojca i zostawiając mnie przy życiu. Nie miałem zamiaru ich powielać. Zrozumieli to, gdy wpadałem do ich domów w środku nocy i dokonywałem swojej zemsty.

Jechałem właśnie ulicą jakiego zadupia, szczerze nawet nie zapamiętałem jego nazwy. Siedziałem na ogonie czarnego mercedesa. Antonio był dobrym cosingliere ale chujowym przyjacielem. Brat Katie wyśpiewał mi tyle ile potrzebowałem, oczywiście musiałem się trochę natrudzić, bo skurwiel był twardym zawodnikiem. Na koniec, gdy wyrzucałem jego poobijane dupsko z samochodu na szpitalnym parkingu, powiedział tylko, że Katie nie wybaczy mi tego.
Oczywiście wierzyłem mu.
Nadejdzie czas, że będę się korzył przed nią i błagał o wybaczenie, ale wcześniej muszę ją odnaleźć. To było jak szukanie igły w stogu siana. A mój przyjaciel i kochana siostra utrudniali mi sprawę. Ale jak to mówią; po nitce do kłębka. 

Zatrzymali się na jakimś słabo oświetlonym parkingu, ja pojechałem dalej. Nie mogłem rzucać się w oczy. Podejrzewałem, że to była kwestią czasu jak się zorientują, że ich śledzę. Zmieniali samochód dwa razy zanim dotarliśmy tutaj gdzie był ich cel. Zaparkowałem w jakiejś ciemnej alejce kilka przecznic dalej. Szczerze nie wiedziałem czy ona była właśnie tutaj, ale dla mnie każdy trop się liczył. Kiedy doszedłem do mercedesa gołąbeczków już nie było. Trudno było mi stwierdzić, w którym kierunku się udali. Musiałem się uspokoić.  Dałem im trochę czasu, bo miałem ochotę polować. Byłem wytrwałym łowcą. Oparłem się o swój wóz i zapaliłem papierosa. Ręce mi drżały, jak narkomanowi po odstawieniu. Po może piętnastu minutach usłyszałem krzyki po drugiej stronę parkingu. Wyrzuciłem niedopałek na betonowe płyty i zdeptałem go czarnym pantoflem. 

Zza ceglanego muru, który otaczał jak się nie mylę park, wyłoniły się trzy postacie. Byłem jednak zbyt daleko by rozpoznać którąś z nich. Głosy były mi dobrze znane, ale przytłumione.

Parking był już skąpany w mroku może tylko kilka pobocznych latarni go oświetlało. Ruszyłem w kierunki głosów. Musiałem minąć kilka zaparkowanych aut zanim udało mi się ich zobaczyć. Moja siostra, Antonio i  Katie byli tak pochłonięci kłótnią, że nie dostrzegli jak się zbliżam.

— To również jego syn.

Wstrzymałem powietrze i poczułem jak serce podchodzi mi do gardła.

— Stracił do niego prawo, gdy przez pół roku leżałam w szpitalu, by ratować naszego syna. — Katie niemal krzyczała, w jej głosie wybrzmiewał gniew i wstrzymywany szloch. — Ja o niego walczyłam! Ja! On walczył wtedy na pierdolonym ringu i szukał zemsty, by pomścić swojego ojca. To był jego wybór. On zdecydował. Nie ja! Jestem już tym zmęczona. 

Przymknąłem na chwilę oczy, walcząc z tym jakie odrętwienie ogarnia moje ciało. Jakbym został pozbawiony wszystkich mięśni i kości. Nawet kilka razy zaciskam i rozluźniam dłonie. To nie możliwe. Przesłyszałem się.

— On nie wiedział... 

Antonio milknie, blokując ze mną spojrzenie. Zwęził oczy do rozmiaru małych szparek, ale nie dostrzegłem na jego twarzy zaskoczenia. Wiedział, że to się w końcu stanie. Był zbyt cwany by się nie połapać. 

Złożona przysięgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz