Rozdział 75

1.2K 30 0
                                    


Z perspektywy Natalie

- Cześć - powiedziałam, gdy odebrałam połączenie.

- Cześć. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – odezwała się Camila.

- Nie. Co się stało ? – zapytałam lekko zaniepokojona.

- Nic się nie stało. Po prostu chciałam was zaprosić na moje urodziny w sobotę. Przyjdziecie ?

- Jasne. Myślę, że Alexander będzie zachwycony tym zaproszeniem. Wiesz jak cię lubi. Włączę cię na głośnik to sama będziesz mogła go zapytać.

- Super – ucieszyła się, a ja zrobiłam tak jak powiedziałam.

- Alexander.

- tak ? – spojrzał się na mnie.

- Chodź na chwilę. Camila ma pytanie do ciebie – wstał i usiadł obok mnie w namiocie.

- Cześć Camila. Jakie pytanie chciałaś mi zadać?

- Cześć. Przyjedziesz z Natalie w sobotę na moje urodziny do domu ?

- jasne, że tak. O której mamy być?

- Na siedemnastą.

- Mogę przyjechać prędzej i wam pomóc – zaproponowałam.

- Mama powiedziała, że sobie poradzi.

- Na pewno ?

- Powiedziała, że jak przyjedziesz prędzej i tak ci nie da wejść do kuchni, bo sobie poradzi.

- Ale ona jest uparta. No dobrze.

- To do zobaczenia w sobotę – powiedziała, uradowana.

- Do zobaczenia – powiedzieliśmy i rozłączyłam się.

Wróciłam na koc i położyłam się, tym razem na brzuchu. Alexander również położył się, ale na plecach, a chwilę później poczułam jego palce sunące po moim pośladku. Strzepnęłam jego rękę i położyłam się z powrotem. Ścisnął mój pośladek, na co cicho jęknęłam.

- Co ty robisz ? Tu są ludzie. Dzieci patrzą.

- Nie patrzą, a ja nie mogłem się powstrzymać.

- Jesteś niemożliwy.

- Ale twój.

- Ale mój – wyszeptałam i położyłam się spowrotem.

- Chyba nie dosłyszałem.

- To wyczyść uszy – powiedziałam.

- Ojjj. Ktoś tu liczy na kolejną karę – wyszeptał do mojego ucha,

- Ale ty jesteś dzisiaj wkurzający.

- Chciałaś powiedzieć kochany.

- Wiem co chciałam powiedzieć – odwróciłam się na plecy i posłałam mu gromiące spojrzenie.

- No dobrze. Już się nie denerwuj, skarbie – zignorowałam jego komentarz i zakładając kapelusz na głowę, zamknęłam oczy, rozkoszując się ciepłem, które opatulało moje ciało za sprawą pięknej pogody.

Leżałam opalając się dopóki nie przerwało mi relaksu burczenie w brzuchu. Alexander zaśmiał się i wziął do rąk koszyk. Usiadłam i patrzyłam z uśmiechem jak wyciąga z niego jedzenie. Chwilę później na kocu leżał pojemnik z tostami z serem i szynką, kolejny pojemnik z owocami: winogronem, pokrojonym w paski jabłkiem i truskawkami, następny z ciastem czekoladowym i ostatni z croissantami. Mój uśmiech się powiększył na sam widok pysznego jedzenia i od razu wzięłam jednego croissanta i zaczęłam zajadać.

- Ktoś tu zgłodniał. Dobrze, że wziąłem jedzenie.

- Jakbyś nie wziął to szedłbyś teraz do sklepu, żebym nie umarła z głodu – powiedziałam z uśmiechem.

- A dlaczego miałbym to zrobić ? – zaczął się ze mną droczyć.

- Bo nie wypada zagłodzić swojej narzeczonej – odpowiedziałam z uśmiechem, wkładając winogrono do ust.

- Może masz rację, choć to średni argument. Potrzebuję czegoś mocniejszego – uśmiechnął się.

- Bo mnie kochasz – jego uśmiech się powiększył, a oczy przybrały mocniejszy odcień czerni.

- I tu mnie masz – odsunął pudełko z owocami i przyciągnął mnie bliżej siebie. Pomogłam mu i usiadłam, oplatając go nogami w pasie.

- Wystarczający argument ? – założyłam ręce na jego szyje i pocałowałam go czule w usta.

- Wystarczający, bo prawdziwy – objął dłońmi moje policzki i przyciągnął do siebie.

Jego usta lekko mnie musnęły. Przyciągnął mnie bliżej i pogłębił pocałunek. Nasze języki toczyły walkę. Jego ręce zjechały na mój tyłek, ścisnął pośladek, a ja jęknęłam. Po chwili odsunęliśmy się od siebie i wziął truskawkę. Włożył ją do moich ust i pocałował. Uśmiechnęłam się. Zeszłam z jego kolan i położyłam się obok, kładąc głowę na jego kolanach.

- Co powiesz na kolacje u Lily i Liama ?

- A oni nie są w pracy ? – spojrzałam się na niego. Uśmiechnął się - Byli, ale wyszli prędzej. Robimy grilla.

- Ty to myślisz o wszystkim. Kiedy ja ci się odwdzięczę ?

-Wiesz, że nie musisz. Zależy mi, żebyś była szczęśliwa.

- A ja jestem szczęśliwa z tobą, nie potrzebuję prezentów.

- A ja z tobą i będę ci robił prezenty, bo to lubię.

- Widzę, że w tej kwestii się nie dogadamy.

- No nie – uśmiechnął się, pocałował mnie w czoło i wyciągnął kawałek ciasta czekoladowego. Usiadłam i wzięłam talerzyk z ciastem. Ugryzłam kawałek i zasmakowałam pysznego wypieku Marii. Nigdy się nie nadziwię jej zdolności kulinarnych. Odłożyłam talerzyk i położyłam się tym razem na brzuchu.

- Pójdziemy za jakąś godzinę do galerii? Muszę kupić Camili prezent na urodziny.

- Jasne – powiedział i położył się obok mnie, nie przestając na mnie patrzeć.

- Co? – pytam zdziwiona.

- Nic, nic. Po prostu podziwiam swoją piękną narzeczoną.

- Nawet o tym nie myśl. Już mam dość wody na dzisiaj.

- Ale ja nic nie robię – uśmiechnął się i przysunął się do mnie. Pocałował mnie i zaczesał niesforny kosmyk za ucho. Położył się tak jak ja.

Wstałam chwilę później, czując mocne słońce na plecach.

- Alexander?

- Tak ?

- Idziemy już do galerii? Słońce jest mocne, a ja nie chce się spalić – patrzyłam na niego z nadzieją w oczach.

- Jasne – zaczęliśmy sprzątać. Pozbieraliśmy pojemniki, złożyliśmy namiot, parawan i parasol. Wzięliśmy wszystkie rzeczy i ubierając poprzednie ubrania wyszliśmy z plaży.

W galerii nie było dużo ludzi, w końcu poniedziałek. Weszliśmy do kawiarni, zamówiliśmy kawę i szarlotkę, czekając na zamówienie, zaczęłam się zastanawiać nad prezentem dla Camili. Nie miałam pojęcia, co jej kupić. Może sukienkę, lalkę albo jakiś zestaw lego. Nie wiedziałam, że tak trudno kupić prezent dla 7latki.

- O czym myślisz?

- O prezencie dla Camili. Nie mam pojęcia, co jej kupić.

- Coś wymyślimy – objął moją dłoń swoją. 

................................................................................................................................................................

Miłego czytania skarby

Po prostu mnie kochaj...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz